To, co istotne

 

Gdy zaczniecie mówić w tym studiu prawdę, to zobaczycie jak szybko ogarnie ona wszystkie umysły. Bo ona sama zwycięża. Nawet dziś, po tym wielkim praniu mózgów, trzydzieści siedem procent, a więc większość spośród pytanych ma jasność co do rzeczywistej roli Lecha Wałęsy, a co za tym idzie – także do roli całej tej pseudoelity budującej swoją karierę na kłamstwie (Antoni Macierewicz w studio TVP Info).

Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, po raz pierwszy święto państwowe, zbiegł się ze sprawą byłego prezydenta, TW „Bolek”. Nieprzypadkowo. Trudno o większy kontrast. Zderzają się w nim ludzie z dwóch planet, o dwóch rodzajach duszy, polskiej i niepolskiej. Ci, którzy umierali za Polskę i za braci, za kolegów z podziemnych oddziałów, którym dochowywali wierności, nawet podczas okrutnych śledztw – i ten, który swoich kolegów stoczniowców wydawał. Na poczekaniu, bez zająknięcia się. Wydawał oficerom w służbie obcego państwa. I dostawał za to pieniądze, które go w ręce nie paliły, które garściami brał, o które się dopominał. Tamci nosili ryngrafy Matki Bożej, bo z Nią chcieli umierać, ten – wizerunek Matki Bożej w klapie, tak by był widoczny, by „krył” jego prawdziwą tożsamość.

Żołnierze Wyklęci, nie godzący się na sowiecką okupację Polski, broniący do ostatniego tchu i do ostatniej kropli krwi prawdy – i ten, który wyznawał i głosił tylko „prawdę”, jaka potrzebna była sowieciarzom. A robił to ze swoistym talentem, trzeba przyznać, błyskotliwie. Potrafił kłamać jak dobrze przeszkolony funkcjonariusz, jak zawodowy aktor. Dziś w swoich bełkotliwych anonsach, pisanych łamaną polszczyzną, z bykami ortograficznymi, pokazuje prawdziwe oblicze.

Ludzie o takich zdolnościach zawsze oddawali nieocenione usługi sąsiedniemu imperium. I cieszyli się tam wyjątkowymi względami. Szybko awansowali.

Portret „Bolka” przypomina portret Aleksego Bestużewa, kanclerza Rosji w XVIII w.[1], pióra Adama Mickiewicza, zawarty w jednym z jego paryskich wykładów. Ta sama doskonała znajomość zasad gry, w której istotne jest ukrywanie swoich prawdziwych cech. „Bolek” udawał politycznego mędrca, zapalonego związkowca, “swojego chłopa”, patriotę; Bestużew przygłupa i jąkałę.

„W Bestużewie było niezaprzeczalnie coś z chłopa wielkoruskiego”, mówił Mickiewicz 1 lutego 1842 roku, “bo stare rody bojarskie nie posiadały w tym stopniu zmysłu oszukaństwa i przebiegłości. Bestużew, który umiał zupełnie dobrze mówić, udawał jąkałę; potrafił udawać kalectwo poprzez siedemnaście lat. Gdy rozmawiał z posłami zagranicznymi, bełkotał tak, aby go nie można było zrozumieć. Uskarżał się też, że ma tępy słuch i że nie rozumie wszystkich odcieni języka francuskiego, kazał sobie setki i setki razy powtarzać to samo. Miał zwyczaj pisywać noty dyplomatyczne własnoręcznie, w sposób całkowicie nieczytelny; noty mu odsyłano, a on je pokrywał poprawkami, starając się czasem zmienić sens… popadłszy w niełaskę, natychmiast odzyskiwał mowę, słuch i wszystkie zmysły”.

TW „Bolek”, nasz były prezydent, także w sposób “cudowny” ozdrowiał, gdy utracił prestiż, gdy zgasła gwiazda jego popularności. Zrezygnował z okrągłych zdań, przeszło mu zamiłowanie do górnolotnych formuł („My, naród…”), zaczął odzywać się w zwykłym swoim języku, nie szczędząc inwektyw i knajackich zwrotów; postanowił znów być sobą.

Tym co istotne nie są teczki, te z domu państwa K.  Zawartość teczek nie jest niczym odkrywczym. Była ona dość dobrze znana od ponad dwudziestu lat. Znał ją minister Antoni Macierewicz. Mówił o niej wiele pan premier Jan Olszewski, między innymi w mojej książce „Prosto w oczy”, wywiadzie – rzece, opublikowanym w 1997 roku.

Tym, co istotne dziś nie są jednak polemiki z p. Wałęsą, wykazywanie jego kłamstw i krętactw, nie dyskusja o jego zdradzie i wszystkie wypowiadane przy tej okazji bon moty, ale sposób rozmawiania na ten temat ministra Antoniego Macierewicza z dziennikarzem w TVP Info. Zdecydowanie, jednoznacznie, bez bawienia się w półtony, w których tak gustują wszystkie farbowane lisy. (Ci ludzie zawsze będą udawać, że studio TV to “salon”, w którym trzeba wszystko wyważać, niuansować; a w ogóle, “cóż to jest prawda?”). Tak, z tym miłym, kulturalnym panem, wcale nie tak złośliwym i agresywnym jak Tomasz Lis i jemu pokrewni, i tak podobnym do innych, miłych i kulturalnych panów, odpytujących w studio różnych stacji telewizyjnych polityków Prawa i Sprawiedliwości, i tak szczerze zmartwionych, tak wzdrygających się, gdy padnie jakieś ostrzejsze słowo. Nie zapominajmy, że panowie ci reprezentują, podobnie jak „Bolek” – przy wszelkich pozorach ogłady, umiarkowania i obiektywizmu – inną kulturę niż kultura polska. Kulturę z innej planety, czerwonej. Choć może ona nawet nosić rzucający się w oczy szyld, być na przykład „wyższą kulturą medialną”. („Nie wiadomo jak to było, proszę państwa… Historycy ocenią… Eksperci objaśnią… Nie przesadzajmy z tymi potępieniami, nie do nas należy sądzenie… Nie wpadajmy w histerię… Po co te twarde słowa… Czyż opinie w tej sprawie nie są rozbieżne?”)

Na czym polega dziś męstwo? Męstwo dziś to łamanie fałszywych reguł gry. Obnażanie kłamstwa, także tego  skrytego za fasadą “kultury” i “umiarkowania”. Wzorców męstwa dostarczają wszystkim Polakom ci najodważniejsi z odważnych: Żołnierze Wyklęci – Niezłomni, którzy nie splamili się kolaboracją i zdradą, tchórzostwem, kłamstwem i dezercją z pola walki. Brzydzili się dwuznacznością. Pozostali żołnierzami, którzy bronią ojczyzny przed wrogiem. I dobrze wiedzą, kto nim jest. Nie potrzebują “ekspertów”.

Józef Franczak ps. "Lalek", ostatni rycerz Rzeczypospolitej, sierżant WP, żołnierz AK-ZWZ; zginął od kul ZOMO 21. X. 1963 na Lubelszczyźnie. 24 lata spędził w konspiracji walcząc o honor Polski.

Józef Franczak ps. “Lalek”, ostatni rycerz Rzeczypospolitej, sierżant WP, żołnierz AK-ZWZ; zginął od kul ZOMO 21. X. 1963 na Lubelszczyźnie. 24 lata spędził w konspiracji walcząc o honor Polski.

Wzorców dostarczają też politycy Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz. Pan prezydent, Pani premier. Odzyskujemy siły patrząc na nich i na ich heroiczną – zważywszy na warunki, w jakich jest prowadzona – walkę o odrodzenie państwa polskiego. Odrodzenia metodami politycznymi, posunięciami gospodarczymi, dyplomatyczną zręcznością, jaka towarzyszy ich wysokiej, prawdziwie polskiej kulturze, głęboką intelektualnie, precyzyjną argumentacją – w której słowa znaczą to co powinny, nie mają podwójnej treści – jaką posługują się podczas wypowiedzi publicznych w Polsce i za granicą, i uporczywym, konsekwentnym prostowaniem kłamstw, demaskowaniem fałszu. Na każdym kroku. Bo kłamstw nagromadziły się całe góry. Prostowaniem także wtedy, gdy jest to niewygodne, gdy natychmiast wzbiera tłum “zniesmaczonych”, “oburzonych” i “przerażonych”. (Już w 1992 roku subtelny profesor filozofii Leszek Kołakowski nie miał żadnych zahamowań, by po obaleniu rządu Jana Olszewskiego wyrazić radość na łamach “Rzeczpospolitej”, że Polska nie dostała się “pod władzę ciemnych chamów”, jak to elegancko ujął).

I gdy odzyskujem siły, krok po kroku, dzień po dniu, cały ten misterny plan, którego częścią jest sprawa teczki Lecha Wałęsy, rozsypuje się. („To   m y ,  którzy wynajęliśmy go jako naszego współpracownika będziemy wyznaczali reguły gry;  m y  będziemy organizowali przez dziesięciolecia zbiorową wyobraźnię Polaków, w której on pozostanie symbolem Polski rzuconej na kolana, ośmieszonej, upokorzonej, oszukanej,   m y   narzucimy autorytety, język, styl, nieodparte w swej prostackiej logice schematy myślenia, oczywiste skojarzenia – przez telewizyjnych idoli i mentorów – a przede wszystkim ustanowimy właściwy cel: rozmycie polskości, zbanalizowanie polskiej historii, odebranie jej piętna bohaterstwa, także przez lekceważenie i oczernianie Żołnierzy Wyklętych i stałe nagradzanie ich katów). To wszystko rozsypuje się właśnie w drobny mak.

“Oto radykalny przewrót – przypomina prof. A. Loubier  – wyniesienie stworzenia ponad Stwórcę… Tu jest dusza Rewolucji, według prawdziwego znaczenia słowa revolvere: odmienić, odwrócić porządek rzeczy”.

Żołnierze Wyklęci nie zaakceptowali rewolucyjnego porządku. Wiedzieli, że sędzią spraw ludzkich, wszystkich ludzkich czynów jest Bóg. Nie ma takiej siły, która zdolna jest to odwrócić. Dlatego wyruszali z rodzinnych domów na stanowiska, do szeregów, chronili się w wiejskich chatach – a za nimi zawsze podążała zdrada. Biegli przez lasy wilczym tropem, odbijali ubeckie więzienia, wypuszczali więźniów. Czyścili mundury, czyścili broń w wilczych dołach i używali jej, jak używać powinni rycerze. Męczeni, zaszczuwani, prześladowani pozostawali jednoznaczni, godni i piękni; byli sobą. Nie zdradzili Polski.

W państwie totalitarnym, w państwie na modłę sowiecką był to wielki zaiste czyn, nie porównywalne z niczym bohaterstwo. Tak, to było zarazem ich zwycięstwo.

Rotmistrz Witold Pilecki na sali rozpraw przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie; marzec 1948

Rotmistrz Witold Pilecki na sali rozpraw przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie; marzec 1948

Prawda, której pozostawali wierni zwycięża dziś. Ogarnia stopniowo, także dzięki takiemu Świętu, jak dzisiejsze, wszystkie umysły. Jej nieprawdopodobna siła uzdrawia w Polakach to, co było chore, obolałe i zniszczone.


Bilans księgowy

Żołnierzom wyklętym

 

Tkwi nadal w księdze

pewien zapis dłużny

i bilans księgowy, od dawna już gotowy – psuje

— być może błędne były te rachuby,

albo też wynik ktoś ustalił nazbyt oczywisty

lub nieczytelne po prostu były

cyfry,

po stronie „winien”, w prawej kolumnie

białej karty papieru

zalanej czerwonym kleksem

zeschłej krwi

 

Czy wyrok przypomni kto po latach

policzy koszty – po stronie pasywów, w tabeli krzywd

szczególnie gdy palce już złamane,

i oddech w boku przebitym jest nierówny

a śmierć pozwala mówić bezgłośnie tylko

w celi, pod darnią ziemi – dwa na trzy

 

Niech więc przemówi koszula

zapięty pod szyją guzik jest starannie

— Z Bogiem – Panowie, przed wyjściem tuż

w nieznane – Panie generale

— niech lśnią zarękawki

od sumowanych różańców wciąż

co błyszczą tak wytarte

 

A Bóg na końcu policzy tę ofiarę

jak igłę znajdzie w stogu kłamstw

jasną jak wiara prosto w oczy

w świetle nagiej żarówki dla żon testament

jak Inki prosty wybór – tak jak trzeba

gwiaździsty na dnie popiołu

lśni dyjament

 

Wojciech Miotke

Danuta Siedzikówna, "Inka", ostatnia fotografia

Danuta Siedzikówna, “Inka”, ostatnia fotografia

 

 


[1] Aleksy Bestużew (1692-1766) kanclerz państwa rosyjskiego za carycy Elżbiety, inicjator sojuszy i wojen prowadzonych przez Rosję. Oskarżany o zaprzedawanie się obcym państwom, zwłaszcza Anglii. Caryca Katarzyna II przywróciła mu stanowisko i godności (za Leonem Płoszewskim, redaktorem i autorem przypisów do wydania paryskich wykładów Mickiewicza). Mickiewicz kreśląc sylwetkę kanclerza Rosji czerpał z pracy francuskiego historyka Claude-Carloman Rulhière (1735-1791), który był sekretarzem posła francuskiego w Petersburgu i naocznym światkiem wydarzeń w Rosji w II poł. XVIII w.

Z noty Bestużewa do gabinetu rosyjskiego, którą przytacza Adam Mickiewicz, streszczającej istotę jego polityki: „Przyrodzonym stanem Rosji jest wojna. Jej rządy wewnętrzne, skarbowość, postępy w oświacie, handel, wszystko winno być organizowane w tym jednym celu, dla prowadzenia wojny”.

Możliwość komentowania jest wyłączona.