To był dopiero trzeci anioł

– Putin usiłuje cały świat wciągnąć do swojego domu wariatów – mówiła przebywająca od początku wojny w naszym kraju ukraińska pisarka, Oksana Zabużko w jednym z wywiadów radiowych.  – A to pomylenie umysłowe można przecież dobrze sprzedać na Zachodzie. Od tego jest KGB.

Jedną z najbardziej intrygujących cech twórczości pisarki jest fakt, że zdołała już kilkanaście lat temu przewidzieć, co będzie się działo w jej kraju dzisiaj. Bez szczegółów geopolityczno-militarnych, ale precyzyjnie co do istoty: że będzie to walka na śmierć i życie o duszę człowieka, który nie zgodzi się na ten rodzaj polityki (także kultury, gospodarki), który uprawia świat pod dyktando Rosji. Bez powrotu Zachodu do podstawowych zasad i kryteriów moralnych nie będzie też mowy o pokonaniu moskiewskiego satrapy.

Diagnozy Oksany Zabużko zawarte w jej ostatnim, wydanym właśnie w Polsce zbiorze esejów Planeta Piołun, są wypowiadane mocnym, miejscami kategorycznym głosem. Poparte studiami filozoficznymi, historycznymi, geograficznymi, literaturoznawczymi, znajomością kina, teatru, malarstwa, muzyki – no i psychiatrii, wcale niepośledniej w tym zestawie dyscypliny.

Ukrainę Zabużko szczęśliwie odzyskała dla siebie jeszcze w pierwszej połowie życia, głównie dzięki rodzicom, ukraińskim patriotom, antykomunistom. Pisze o niej jako o kraju o wspaniałej kulturze, bogatym duchowo – i z tego powodu w naturalny sposób antagonistycznym wobec Rosji. A rozpoznać Rosję, jej zdaniem, gdy jest się Ukraińcem i Europejczykiem, to nie tylko ją odrzucić, ale zdemaskować całą jej „technologię” sprawowania władzy oraz ukazać korzenie jej ideologii.

Dość zabawne, że w kręgach mainstreamu Oksanę Zabużko uważa się za feministkę i liberałkę. Ale jej „feminizm” przejawia się głównie w żywiołowym odrzuceniu sowieckiego chamstwa w wydaniu męskim. Liberalizm? Dla osoby o tak zdecydowanych przekonaniach to coś zbyt płynnego, niejednoznacznego i miękkiego, by mogła go traktować poważnie.

Wszelkie mgły, półcienie, mrugnięcia, aluzje, są autorce Planety Piołun, obce. Jej zupełny brak złudzeń, co do pomyślnego rozwoju wydarzeń na świecie, póki istnieje imperialna Rosja, jej niezdolność zarazem do mówienia okrągłymi zdaniami, do zawieszania głosu i brnięcia w niedomówienia i wieloznaczne, poetycko zawoalowane aluzje, to wynik sześćdziesięciu lat spędzonych w rodzinnym kraju, z czego pięćdziesiąt pod panowaniem Rosji.

 

Oksana Zabużko

 

Tym co łączy dziś najbardziej Polaków i Ukraińców jest zanik lęku przed totalitarną bestią; o dramatycznych etapach uwalniania się od lęku, pisze w swych esejach Oksana Zabużko.  Urodzona w 1960 roku już katastrofę czarnobylską 1986 roku (przeżyła ją w Kijowie) nazwała prawdziwym końcem imperium sowieckiego.

„…nieważne, jak długo Ukraina będzie «żegnać się z imperium» po dobroci”, pisze w Planecie Piołun, „imperium zdoła pożegnać się z Ukrainą tylko w przypadku swojej całkowitej i bezwarunkowej kapitulacji – czytaj odrzucenia modelu europejskiego «oświeconego absolutyzmu» Piotra I – i powrotu do tożsamości «niedobudowanego» w swoim czasie Carstwa Moskiewskiego”, pisała dwa lata temu.

„Naprawa świata” według Stalina i Hitlera

Oksana Zabużko rozwija wątek paradoksu, jaki miał miejsce w niedawnej historii jej kraju: Czarnobyl miał swoje drugie dno – wymiar duchowego przebudzenia. Oto ciężar przerażającego zaklęcia, jakim był psychiczny skutek Wielkiego Głodu na Ukrainie, został usunięty w gwałtowny sposób przez „terapię szokową” czarnobylskiej katastrofy. To wraz z nią zaczął zamierać lęk przed sowieckim terrorem.

„Najważniejsze polegało na tym, że w maju 1986 roku stolica pewnego na wpół zapomnianego narodu, miasto zwane we wczesnochrześcijańskiej tradycji «drugą Jerozolimą» i przez analogię do pierwszej też uważane za wieczne (początki nieznane, założyciele legendarni, nieprzerwanej historii co najmniej piętnaście wieków) nagle i równocześnie  c a ł e   poczuło się śmiertelne (…). Wszystkie opisane w stresologii następujące po sobie fazy ludzkiej reakcji na katastrofę («To nie możliwe!», «Jak to się mogło stać?» i «dlaczego ja?») każdy przeżywał, rzecz jasna, po swojemu, ale podmiotem cierpienia było jednak «my»: «my» – miasto, «my» – naród i nieco bardziej w tle, ale nieodmiennie – «my» – ludzkość i «my» – życie”.  Przerażeniem nazywało się wtedy to poczucie, „że koniec świata już nastąpił, tylko dowiedzieliśmy się o tym zbyt późno. (…) Gdyby pośród białego dnia gdzieś w mieście wylądowali kosmici, nikogo by to nie zdziwiło, pasowałoby przynajmniej do znanych z poprzedniej epoki zasad kompozycji: zawsze to jakieś rozwiązanie akcji. Ale kosmitów nie było”.

 

Kijów – Jan Stanisławski

 

„Każdemu będzie dane tyle, ile zdoła wytrzymać”, ta sentencja jest kluczowa dla całej opowieści i zarazem dla wypowiadanych chłodnym tonem precyzyjnych diagnoz. Pisarka nie może nie przypomnieć, że jej naród miał już w swej historii – pięćdziesiąt lat wcześniej – doświadczenie apokalipsy, „nie zbiorowej śmierci epoki masowej zagłady, ale właśnie końca świata, czyli takiej katastrofy, która burzy pierwotny («kosmiczny») porządek rzeczy – a przyroda przestaje być dla człowieka biologicznym «domem»”. To niewidzialne bombardowanie, jak mówi pisarka, „do dziś nie zostało należycie ocenione pod względem skutków cywilizacyjnych”. Wielki Głód („Hołodomor”) zapoczątkowany datą 1933 roku, pochłonął, jak dziś się szacuje „od trzech do dziesięciu milionów” ukraińskich chłopów, a towarzyszyło mu coś absolutnie niepojętego z perspektywy całej ludzkiej cywilizacji: „zakaz opłakiwania zmarłych” (jego złamanie uznawano za „agitację antyradziecką” i karano więzieniem). Wraz z nim doszło do przekreślenia odwiecznego przekonania, zwłaszcza na terenach ukraińskich czarnoziemów, które było dotąd niezniszczalną prawdą: „ziemia wykarmi!” – „Innymi słowy, Bóg jest silniejszy od diabła, świat ma swój porządek – taki sam od dnia stworzenia…” – zachwiała się wiara ludu tamtej ziemi. Zrealizowano w ten sposób tak naprawdę plan „skrycie religijny” – „bogoburczy”. „Stalin zaś zapragnął dla siebie ni mniej ni więcej, tylko miejsca dawcy absolutnego, Tego, Który Daje (a jak zechce, to i odebrać może!) ziarno na pokarm, roli mitycznego ojca-karmiciela, któremu jako jedynemu należy od tej pory składać modły dziękczynne za chleb na stole”. W wyniku „rozpadu klasy chłopskiej” następstwa Wielkiego Głodu, uwolniona została „energia strachu” – „głębokiego, śmiertelnego, przenikającego do samych kości”, którą Stalin, „jak prawdziwy fizyk społeczny” wykorzystał na podtrzymanie ZSRR. Ten „rozmach” makabrycznej i demonicznej  idei unicestwienia narodu można zdaniem Oksany Zabużko porównać tylko „z równie śmiałym projektem «naprawy świata» według Hitlera”, „choć według nieco innej, jak mawiają psychiatrzy «struktury urojenia»”.

Dotąd Ukraina „na każdą próbę nacisków politycznych Kremla odpowiadała oficjalnymi protestami i buntami chłopskimi. Po roku 1933 wszelki masowy opór na tych ziemiach zamarł – na ponad pół wieku”.

Gdy wszechmoc okazuje się fikcją

Jednak po pięćdziesięciu latach, w obliczu nowego kataklizmu, skutków awarii elektrowni w Czarnobylu, i nieprawdopodobnej traumy, jaką spowodował wśród Ukraińców, strach przed wszechwładną Moskwą skurczył się w jej ojczyźnie nieomal do rozmiarów groteskowego łaskotania.

„…oto wszechmoc okazywała się fikcją, niebo i ziemia wracały na swoje miejsca – a dziki, pierwotny, nieznany dzisiejszemu mieszkańcowi miasta strach przed Tajemniczą Siłą Kosmicznej Nocy, która znienacka, niewidzialną i śmiercionośną tajemnicą Mendelejewa wdarła się w nasze – jakże jednak, spójrzcie tylko, kruche! – betonowe pudełka, wypełnił całe nasze życie, wypierając z mniej i bardziej ważnych dla niego miejsc tych żałosnych ludzików w kanciastoramiennych garniturach, którzy po dwóch tygodniach przestrachu powyłazili w końcu ze swoich kremlowskich schronów przed kamery, coś tam bez sensu paplali i stroszyli pióra, usiłując zachować twarz: a więc to ich się baliśmy?”. Z trybun podniesione kobiece głosy przeganiały partyjnych propagandystów („mężczyźni tajali wolniej niż my”).

Wtedy to narodziło się „czarnobylskie pokolenie” pisarzy, którzy zadebiutowali wkrótce po tych wydarzeniach (w tym i sama autorka), gdy „przez dziurkę w sarkofagu uciekał półwieczny ukraiński strach – jak powietrze z piszczącej dziecięcej zabawki”. Dziś twórcy ci są postaciami najbardziej znaczącymi w kulturze tego kraju, znani dość dobrze w świecie; to im udało się otworzyć przestrzeń wolnego języka w Ukrainie. Wtedy też, zdaniem pisarki, narodziła się pomarańczowa rewolucja, a wkrótce po niej kijowski Majdan. Czarnobyl był, według Oksany Zabużko, początkiem ukraińskiej niepodległości.

 

Kijów. Pejzaż miejski – Siergiey Lipavskiy

Tylko pionierzy wiedzą…

Pisząc o cezurze Czarnobyla Oksana Zabużko powraca wielokroć do dzieł filmowych najbardziej cenionych przez siebie reżyserów, przede wszystkim Andrzeja Tarkowskiego (twórcy m.in. Andrzeja Rublowa, Zwierciadła, Stalkera, Ofiarowania), odkrywając w niej przeczucia dotyczące kolejnych odsłon wyzwalania się od Rosji, zwiastujących koniec imperium sowieckiego. W filmach Tarkowskiego obecna jest jasna wizja co do losów cywilizacji radzieckiej, skupionej na eksperymencie dokonania reformy człowieka – poprzez radykalną zmianę systemu wartości – wyhodowania w warunkach sowieckiego totalnego laboratorium nowego ludzkiego gatunku. Tarkowski przemawia do widzów niepowtarzalnym poetyckim językiem, niepojmowalnym przez komunistycznych cenzorów, językiem który pozwala „wytrzymać to, co na nas spadło”, podsumowuje Zabużko.

Reżyser nie miał wątpliwości, że „duch” ZSRR umiera; w jego filmach zderzamy się z osobliwą – jak na zasadniczy brak przesłanek politycznych, wtedy gdy dzieła te powstawały – nadzieją, wypowiedzianą patetycznym tonem proroka. Autor Stalkera umiejscawia ją w nadciągającej powszechnej „mutacji”, czyli przemianie ludzkości.

Nazwać, czyli przebudzić się

W czasach, gdy Biblia była uważana za „literaturę antyradziecką”, a każdy kto ją miał w domu mógł być osądzony jak kryminalista, wieść, jaka gruchnęła wkrótce po Czarnobylu, iż nazwa ta oznacza Piołun, a proroctwo ukazujące zagładę, jaką przynosi upadek „gwiazdy Piołun” jest zamieszczone w świętej księdze, było niebywałym umocnieniem ducha. To, co się właśnie wydarzyło na ziemi ukraińskiej zostało już kiedyś uroczyście nazwane – ujęte przez „uświęcony przez tysiąclecia kod kulturowy (…), który nadawał sens ogólnoludzko tragicznemu scenariuszowi”. Odkrycie tego faktu przynosiło nie tylko ogromną ulgę Ukraińcom, ale umożliwiało wykonanie tego najważniejszego „pierwszego kroku do uporządkowania chaosu”.

„Ukraińscy poeci, którym jeszcze miesiąc wcześniej redaktorzy bezlitośnie wykreślali z wierszy wszelką religijną leksykę (w Rosji była dozwolona, u nas nie), jednogłośnie przemówili językiem biblijnych proroków i nie było już żadnej siły zdolnej ich powstrzymać, w jednej chwili, lekko i naturalnie do kultury powrócił, przemocą wyrwany z niej wśród krwi naszych przodków, jej chrześcijański element. On jeden okazał się współmierny z naszym ówczesnym odczuciem końca historii…”.

Stalker stał się owym oczekiwanym „promieniem intuicji artystycznej”, która oświetliła „teren, na którym… 26 kwietnia 1986 roku, znalazły się miliony Ukraińców”. Reżyser zrobił właśnie to, co do niego należało, by można to było przetrwać doświadczenie Czarnobyla. „Tylko pionierzy wiedzą, jaka to radość – zgubić się w chaszczach, a potem nagle znaleźć miejsce, w którym ktoś wcześniej był – i zostawił nam drwa, kaszę, sól i zapałki”.

Stalkerowska Strefa to przeczucie ziemi, na którą spadła apokaliptyczna gwiazda Piołun, a jednak życie na niej nie zgasło. Ktoś tu był przed nami. To nie jest obca, jałowa planeta. Trzeba tylko „od nowa uczyć się życia. To jeszcze nie koniec. W końcu to był dopiero trzeci anioł…”.

 

_______

 

Oksana Zabużko, Planeta Piołun, tłum. Katarzyna Kotyńska, Anna Łazar, Joanna Majewska, Warszawa 2022

 

 

 

 

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.