Wojna inna niż wszystkie
To nie jest taka sama wojna jak inne.
Rosja atakowała już setki razy. Niszczyła, zabijała i grabiła sąsiadów. Rzucała się na kraje nawet bardzo odległe. Nie znała miary. Nie miała skrupułów. Nie liczyła się z niczym i nikim. Była głucha na głosy wzywające do opamiętania. Tak jak teraz. Można by rzec – jej agresja na suwerenny kraj sąsiedzki, Ukrainę, nie jest niczym nowym. To wciąż ta sama podła historia podbojów i grabieży cudzych ziem.
Ale nigdy dotąd żadna wojna, którą Rosja rozpoczęła brutalnym atakiem, nie była poprzedzona taką ilością deklaracji o pokoju. Przez ostatnie dziesięciolecia – od czasu II wojny światowej – ten “gołąbek pokoju” podpisywał tysiące grzmiących deklaracji, wzniosłych manifestów, zawierał setki paktów, umów, inicjował niezliczoną ilość organizacji, konferencji „naukowych”, fundacji, które miały jeden leitmotiv, jedno hasło: pokój, pax, mir.
Rosja dwoiła się, troiła i ustokrotniała w tych zabiegach na całym świecie, by tylko utrwalić w oczach “społeczności międzynarodowej” swój wizerunek supermocarstwa miłującego „pokój i współpracę”, jak nikt inny w dziejach ludzkości.
Ktoś te deklaracje przyjmował, ktoś składał pod nimi uroczyste podpisy. Uważał, że to trzeba brać na serio. Ulegał szantażowi, albo po prostu czynił to z głupoty, braku wyobraźni i tchórzostwa. No i rzecz jasna, w imię “robienia interesów”. „Interesy” jak wiadomo rozgrzeszają ze wszystkiego. Najkrócej ujął to jeszcze w 1945 roku amerykański generał George Patton: “Pokonaliśmy jednego wroga ludzkości, ale umocniliśmy drugiego, znacznie gorszego, w którym jest więcej zła i zajadłości niż w pierwszym. Niestety, niektórzy z naszych przywódców są po prostu cholernymi durniami i nie mają pojęcia o historii Rosji“. Po II wojnie tupnąć na Rosję i pokazać jej miejsce potrafiło tak naprawdę tylko paru ludzi – Ronald Reagan i Donald Trump. Trzecim, który to potrafił, i zapłacił za to życiem, był Lech Kaczyński.
Przez zbyt wiele lat w Europie i na świecie traktowano Rosję jako “partnera dialogu”. To było jej wielkie zwycięstwo, że traktowano ją jak państwo takie jak inne. Patrzono natomiast na Polskę jak na wyrzutka, element podejrzany i wichrzycielski, gdy samotnie walczyła, na przykład, nie tak dawno – z Niemcami i Francją – o członkostwo Ukrainy w NATO, czy z UE i Niemcami o zablokowanie Nord Stream. Wiedziała bowiem, że Rosji ufać nigdy nie można, to pierwsze przykazanie racjonalnej polityki.
Dlatego ta wojna, którą wywołała dziś Rosja jest inna. W niej nie chodzi tylko o Ukrainę. Ta wojna ukazuje światu – zupełnie na przekór intencji Rosji – dokąd prowadzi bezmyślne schlebianie kłamstwu, w imię świętego spokoju. Udawanie, że nie widzi się cynicznej gry, branie pozorów za rzeczywistość. W rezultacie także akceptacja przeinaczania sensu pojęć, znaczenia słów, a więc zabijanie ludzkiej duszy. Gdy dobija się targu z oszustem, układa się ze zbrodniarzem, zaprasza się go na salony, sadza za stołem, to wszystko musi doprowadzić do katastrofy – także katastrofy ludzkiej woli i rozumu.
Świat cywilizowany ma dziś szansę wyzwolenia się z kłamstwa, oplatającego niczym śliski, obmierzły liszaj całą naszą planetę. Kłamstwa, które wylęgło się w Rosji i rozpanoszyło się bezkarnie po wszystkich państwach świata. Być może Rosja rozpoczynając brutalną agresję na Ukrainę nie liczyła się z tym, że balon nadmuchany odorem skompromitowanego słowa pokój wreszcie pęknie. I ten odór okaże się nie do zniesienia dla normalnych ludzi. Być może, patrząc na cierpienia niewinnych ludzi, ale także widząc nadzwyczajne bohaterstwo Ukraińców, ich determinację w rozprawianiu się z napastnikiem, jednoznaczność w nazywaniu zła złem w każdym obszarze życia, nasze pokolenie będzie chciało przystąpić do rozprawy z kłamstwem, które zatruwa nie tylko życie polityczne, gospodarcze, kulturę, naukę, oświatę, ale tak naprawdę – każdą rodzinę, i wreszcie – co najbardziej haniebne i bolesne – nasz Kościół.
Wystarczy przeczytać oświadczenie Watykanu z pierwszego dnia tej wojny, by nie mieć złudzeń jak głęboko sięga trucizna tego narodzonego w Rosji kłamstwa. Agresję nazywa się konfliktem. Nie ma winnego, są dwie zwaśnione strony. Dialog i pokój jest zagrożony… – oto prawdziwy wymiar dramatu! Jaka jest więc przyszłość “synodalności”, czy “bliskości”? – tego nowego hasełka, wypełnionego mętną treścią uczuć i wyobrażeń na miarę nastolatków – o zgrozo, rysuje się ona w ciemnych barwach… Tak wypowiadała się Stolica Apostolska w dniu jednej z największych zbrodni, jakich dopuściła się w swoich dziejach Rosja.
Niestety, żaden z powojennych papieży nie odważył się na powiedzenie Rosji, czym ona jest. Ostatnim, który to uczynił był Pius XI, Achille Ratti (1857-1939) – wcześniej nuncjusz apostolski w Warszawie. To on kazał swoją kaplicę w Castel Gandolfo ozdobić freskiem Jana Henryka Rozena przedstawiający Cud nad Wisłą w 1920 roku. Od wczesnych lat 60. fatalna watykańska ostpolitik przyczyniała się do niszczenia prawdziwego pokoju na świecie (Józef Mackiewicz widział to bardzo dobrze z okien swojego monachijskiego mieszkania).
Dzieje XX wieku i początek XXI to czas wypełnienia się przepowiedni Matki Bożej w Fatimie z 1917 roku. “…błędy Rosji rozleją się na cały świat”, zapowiedziała Matka Boża. Tak się stanie, o ile Rosja nie zostanie poświęcona przez papieża Jej Niepokalanemu Sercu, a ludzie nie przestaną obrażać Boga grzechami. Niestety, tę prośbę Maryi zignorowano.
Nie nazywanie zła po imieniu, określanie agresora jako tego, kto po prostu „znalazł się w konflikcie” z sąsiadem – pewnie się pokłócili – wina rozkłada się więc po równo, to jawna drwina z Dekalogu, naśmiewanie się z Ewangelii. Tchórzostwo i kłamstwo zawsze odbiera nadzieję. To skutek przyjęcia żądania modernistów, którym sekundowali sowieccy dygnitarze i których inspirowali sowieccy propagandyści, by Kościół zrezygnował wreszcie z “mentalności oblężonej twierdzy” i zmienił się “w religijną Pollyannę, odnoszącą się do wszystkich z wyrozumiałością i sympatią” (Henry J. A. Sire). *) Ukraińcy swoim mężnym oporem dziś tę zdruzgotaną nadzieję wielu ludziom na świecie przywracają. Ukazują całą groteskowość i szkodliwość antychrześcijańskiego pacyfizmu, w którym wychowywane jest kolejne już pokolenie młodzieży Zachodu. Stąd także bierze się tak wielki, trudny wcześniej do przewidzenia entuzjazm, z jakim Polacy, ale i społeczności krajów sąsiedzkich, pomagają walczącej Ukrainie.
To nie jest tylko zwykły odruch humanitaryzmu. To nie tylko uczucia współczucia, podziwu, potrzeby zamanifestowania solidarności. Tak w tej godzinie ciemności rozlega się wołanie do Boga. Z każdego zakątka świata słychać w ten sposób wzywanie Chrystusa Króla, który nie przyniósł przecież na ziemię pokoju, ale miecz, jak sam powiedział. Miecz słowa prawdy – jednoznacznego, niezmiennego. Bo prawda jest wieczna i niezmienna. Prawda to nazywanie rzeczy po imieniu. To nie paktowanie ze złem. Prawda to nasza wiara i katolicka tradycja. Nie jest możliwe, by prawda nie okazała się zwycięska.
Słowa jednego z żołnierzy ukraińskich przekazane przez o. Jakuba Gonciarza OP z Kijowa do Polaków – i wszystkich, którzy modlą się za walczących Ukraińców: “Czujemy wasze modlitewne wsparcie. Czasami dzieje się coś naprawdę niezrozumiałego, tak jakby czyjaś niewidzialna ręka kierowała kulami i pociskami, które przelatują obok nas. Z bardzo trudnych sytuacji wychodzimy zwycięsko, jakby ktoś nam towarzyszył. Stajemy się niewidzialni dla wroga, widzimy nawet w ciemności, wiemy co i jak robić. To nas pobudza i dodaje sił. Wierzymy, że sam Pan Jezus jest za Ukrainą. Prosimy, abyście nie przestawali, wspierali nas i nadal się modlili. Naprawdę was potrzebujemy!”
Spośród czterdziestu polskich księży, którzy pełnią swoją misję na Ukrainie tylko trzech zdecydowało się opuścić jej granice. Sprawiedliwość i pokój polega właśnie na tym, by mówić prawdę i móc walczyć, działać, tworzyć i żyć w imię prawdy. Taki pokój i taką sprawiedliwość jesteśmy dziś winni naszym braciom na Ukrainie.
_________
*) Henry J. A. Sire, “Jak Feniks z popiołów. Historia kryzysów w Kościele“, wyd. key4.pl, 2021 r.