Wojna czy pokój?

Posted on 13 marca 2017 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Porządkowanie pojęć

Czy Jarosław Kaczyński jest naiwny? Tylko naiwny przecież mógł żebrać u przywódców unijnych, u pani Merkel, u Węgrów i Brytyjczyków, żeby się zlitowali i nie wybierali niedobrego Donalda, ale spojrzeli życzliwie na solidnego i kompetentnego Jacka Saryusz – Wolskiego? I teraz musi gryźć palce ze wstydu. Po prostu blamaż! Wszyscy jak jeden mąż byli przeciw.

Na pewno? A może Jarosław Kaczyński wie trochę lepiej z kim rozmawia i o czym, niż to się wydaje komentatorom, którzy (nawet z życzliwych, jak twierdzą, pozycji) gorzko wytykają mu „błąd”.

Może nie tylko zna tych ludzi na wylot, rozumie ich strategię, zdaje sobie sprawę z celów, jakie chcą osiągnąć, ze środków, jakimi się posługują, ale wie też, jak postrzegają samych siebie. Jakie są ich faktyczne ograniczenia i dlaczego rozmijają się z rzeczywistością. Umysły ludzkie są bowiem w wielkim stopniu uwarunkowane przez ich filozoficzne i społeczne pojęcia. Jeśli zakres tych pojęć jest niewielki, są oni tym łatwiejsi do rozszyfrowania, a ich taktyka jest przejrzysta. Właśnie to daje Jarosławowi Kaczyńskiemu w tej rozgrywce przewagę.

Dziedzina znajomości ludzkiej psychiki i charakterów wymaga pewnej subtelności intelektualnej, która nie jest cechą zbyt często spotykaną, ogólnie rzecz biorąc. Posiadał ją, w podobnym stopniu jak prezes Prawa i Sprawiedliwości, Józef Piłsudski.

Dziewięćdziesiąt lat temu miał miejsce na europejskiej arenie międzynarodowej pewien epizod, który rzuca światło na tę specyficzny talent Marszałka. Litwa manifestowała wówczas wobec Polski nieprzejednanie. Konflikt zbrojny wisiał na włosku. Ale Litwa drżała o swoją pozycję międzynarodową, zależało jej na dobrej opinii w świecie dyplomatycznym. Usiłowała grać rolę państwa przejętego do głębi ideą międzynarodowej współpracy na rzecz dobra wspólnego, pokoju na kontynencie.

 

Jan Bułhak - Widok Wilna od strony wschodniej

Jan Bułhak – Widok Wilna od strony wschodniej

 

Józef Piłsudski nie zamierzał wikłać się w długotrwałe rozmowy z Litwinami, zbyt dobrze ich znał. W 1928 roku doprowadził jednak do likwidacji formalnego stanu wojny z Litwą. Zrobił to w sposób brawurowy, wiedząc, że tym, czego władza kraju tego rodzaju jak Litwa boi się jak ognia, jest publiczny wstyd.

„8 grudnia udał się do Genewy na posiedzenie Ligi Narodów, na którym miał być także premier Litwy, Valdemaras. Na tajnym posiedzeniu Rady Ligi (10 grudnia rano) Piłsudski oświadczył wprost, że chce usłyszeć z ust premiera Litwy: pokój czy wojna? Czy zrobił to waląc pięścią w stół – jak pisała niemiecka prasa – jest w tym wypadku rzeczą drugorzędną. Walenie w stół nie mieści się co prawda w obyczajach dyplomatycznych, być może jednak Piłsudski nie zamierzał ich w tym momencie respektować, być może zależało mu na efekcie dramatycznym. Valdemaras po chwili wahania wyjąkał: pokój. Piłsudski oznajmił, że sprawę uważa za załatwioną, że w Polsce zapanuje radość, a w kościołach zostanie odśpiewane Te Deum laudamus, po czym opuścił posiedzenie i poszedł nad jezioro na spacer. (…) po 38 godzinach pobytu w Szwajcarii, odjechał do Warszawy”. (Bohdan Urbankowski, Józef Piłsudski. Marzyciel i strateg, Poznań 2014)

 

Marszałek Józef Piłsudski

Marszałek Józef Piłsudski

 

To oczywiście truizm, ale żeby rozumieć strategię polityczną innych i dopasować do niej swoją taktykę, trzeba się przede wszystkim dobrze znać na ludziach. Patrzeć na nich głębiej, zadawać sobie pytania, co jest na dnie ich sposobu postępowania. Dziś jest to zadanie dość proste dla prawdziwego inteligenta polskiego, człowieka oczytanego, z dużą kulturą, a przede wszystkim katolika. Dlaczego? Ponieważ partnerzy rozgrywki, jaką prowadzi Jarosław Kaczyński, o odbudowę pozycji Polski w Europie, przy całym swoim sprycie i zręczności, posługują się bardzo czytelnymi schematami, żeby nie powiedzieć schemacikami. Dość toporne schematy towarzyszą im także w ocenie partnerów tego, co nazywa się „prowadzeniem politycznego dialogu” w ramach państw Unii. Tak ukształtowała ich nie tylko polityczna poprawność, dzięki której osiągnęli wysoką polityczną pozycję. Ukształtowała ich w tym duchu przede wszystkim ponowoczesność, czyli sposób myślenia, w którym brak wyczucia logicznego i zmysłu wiary. Jedno bez drugiego nie istnieje. Właśnie wiary, elementu całkowicie pomijanego w analizach dzisiejszych polityków.

A przecież rozum człowieka wierzącego w Boga zawsze jest wspomagany, a nawet “poszerzany”, o czym pamiętają dziś chyba tylko tomiści tacy jak Amerio. Co w niczym nie przeszkadza rozwijać się jego naturalnemu potencjałowi.

O tym co stanowi istotę nowoczesnego świata – i błędów myślowych, w jakie zabrnął – wiedział natomiast bardzo dobrze, już w roku 1864 papież Pius IX, późniejszy błogosławiony, wydając słynny Syllabus, czyli katalog błędów dołączony do encykliki Quanta cura. Syllabus krytykuje i odrzuca nowoczesną kulturę, która zapomina, że wszystko, co ludzkie zależy od tego, co boskie, a której owocem jest również dzisiejsza nonszalancka polityka głównych państw europejskich, nie licząca się nie tylko z zasadami moralnymi, ze społeczeństwem, z ludźmi, ale i – w efekcie – również z realiami. Błąd oceny rzeczywistości pojawia się w sposób nieunikniony, gdy porzuci się kategorie należące do rzędu wyższych idei.

Spośród osiemdziesięciu artykułów Syllabusa warto zwrócić uwagę na odrzucenie przez Piusa IX zasady niezależności rozumu.

„Rozum ignorujący Boga nie uznaje innego prawa niż to, które sam stanowi (autonomia) i nie ogląda się na inną siłę niż ta, która tkwi w nim samym. A zatem ów rozum przypisuje sobie zdolność i moc poprowadzenia człowieka ku realizacji celów zarówno człowieka i ludzkości, jak i całego świata”, komentuje ten zapis Romano Amerio.

 

Jan Bułhak - Panorama Wilna 1916

Jan Bułhak – Panorama Wilna 1916

 

Czymże innym, jak nie realizacją utopijnego celu zamienienia Europy w zdalnie sterowane przedsiębiorstwo, w którym ludzie niższej rasy krzątać się będą jak mrówki, by zapewnić funkcjonowanie wszystkich urządzeń (usług) pracujących na rzecz garstki „panów” (których liczba, siłą rzeczy, będzie się wciąż kurczyła), jest polityka migracyjna rządu niemieckiego? Czyż nie jest to postulat przypominający poprzednią utopię, wytworzoną przez „niezależny rozum” jednego człowieka z czarnym wąsikiem, postulat, jaki w tej nacji podnosi się w każdym kolejnym pokoleniu, napędzany megalomańskimi wizjami podporządkowania sobie świata? Tyle, że tamta utopia realizowana była przez krwawy podbój, ta środkami „pokojowymi”.

To samo dzieje się w ponowoczesności w dziedzinie prawa. Pius IX nie miał złudzeń, że twierdzenie, iż „prawem jest to, co ustanowi człowiek, który może zupełnie abstrahować od prawa moralnego” jest żałośnie głupie i zasługiwać może tylko na potępienie.

W takich tezach głoszonych coraz bardziej otwarcie już sto pięćdziesiąt lat temu wyrażał się sprzeciw świata wobec katolicyzmu. I nieprawdopodobna pycha jednostek. Na skutki nie trzeba było długo czekać: Rewolucja bolszewicka, dwie wojny światowe, przepołowienie Europy i oddanie jednej jej połowy pod dominację sowiecką. Terroryzm i zagrożenie nieodpowiedzialną polityką migracyjną.

Jak realistyczny był Kościół w połowie XIX wieku, gdy ogłaszał z mocą przestrogę: „Ludzie, mający ogólną awersję do prawd i dóbr nadprzyrodzonych, uważają, że mogą zdać się jedynie na ludzki rozum i na porządek naturalny, oraz własnymi siłami osiągnąć wszelką doskonałość i szczęście”.

W dzisiejszym świecie zdarzają się jednak wyjątki. Ponowoczesność posiada pewne wyspy, na których nie całkiem się przyjęła i nie zdołała się rozplenić. Tam królują stare zasady. Tam ludzie potrafią myśleć. Wyobraźnia polityczna nie jest spętana pychą i megalomanią.

Dlatego warto, drodzy komentatorzy, także z prawej strony, spojrzeć na decyzję Jarosława Kaczyńskiego wysunięcia kandydatury Jacka Saryusz – Wolskiego nie jako na „błąd”, ale na „szach”. Ta rozgrywka się jeszcze nie zakończyła.

 

00 (3)

 

 

_______________________________________________________________________________

 

 

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.