Umysł podzielony
We wspomnieniach księdza Waleriana Meysztowicza (1893 – 1982), uczestnika wojny bolszewickiej 1920 roku, profesora prawa i radcy kanonicznego przy Ambasadzie Polskiej przy Stolicy Apostolskiej (od 1932 r.), pojawia się portret Henryka Dembińskiego, jednej z ciekawszych postaci międzywojennego Wilna.
Był prezesem katolickiej organizacji studenckiej „Odrodzenie”, w której przechwycić „rząd dusz” próbowali wileńscy komuniści. Nie bez powodzenia, Dembiński stał się ich łupem. Ten wybijający się młody prawnik był osobowością, którą trudno było w akademickim środowisku Wilna przeoczyć. Było w nim coś ujmującego: szlachetność charakteru połączona z ideowością i pasją społeczną. Obdarzony wieloma talentami i wyjątkowym urokiem osobistym – wynikającym, jak pisze ks. Meysztowicz, z dużej inteligencji, szczerości i prostoty – a przy tym wierzący, pobożny, zabrnął bezpowrotnie w komunizm. Sprawa była tym bardziej frapująca, że po roku 1920 roku wpływy komunistów w Polsce były mocno ograniczane. A jednak komunistom udało sie zawrócić w głowie ideowemu młodemu prawnikowi, w dodatku gorącemu patriocie. Jak to było możliwe?
Otóż Dembiński w swoich wyobrażeniach wyidealizował komunizm, a zarazem przyjął bez zastrzeżeń, na zasadzie ślepej wiary, dogmat naukowy tzw. nadbudowy ideologicznej. Przyjął marksistowskie założenie, że „podstawą jest baza ekonomiczne (kapitał); ustrój demokratyczny jest pierwszą nadbudową (…); filozofia idealistyczna jest podporą ustroju politycznego; religię zaś tworzy się i utrzymuje jako podporę tej filozofii”.
Okrutna uwodzicielska siła idee fixe doprowadziła zdolnego młodzieńca do umysłowego rozkładu.
Dembiński jako bardzo młody człowiek oparł swoje myślenie na fałszywych założeniach filozoficznych, na Kancie i Heglu. Od żelaznego uścisku obręczy, jaka opasała jego spragniony naukowej, „pewnej” wiedzy umysł, młody prawnik nigdy nie zdołał się już wyzwolić. Mimo całej sympatii, jaką prezes „Odrodzenia” budził w ks. Meysztowiczu (przez krótki czas kapelanie tej organizacji) – autor wspomnień nie zdołał już nigdy dotrzeć do Henryka Dembińskiego. Nie był w stanie tego uczynić także w czasie pobytu prezesa „Odrodzenia” w Rzymie na naukowym stypendium, gdzie – otwarcie już komunizujący – Dembiński był jego podopiecznym. Żaden wysiłek nie zaowocował przedarciem się przez szczelną przesłonę, zbudowaną z pseudonaukowych teorii, jaką zbudował w swojej głowie Dembiński. Ani jako kapłan ani jako profesor prawa kanonicznego ks. Meysztowicz nie zdziałał nic. W Rzymie, w bibliotekach Dembiński usiłował znaleźć potwierdzenie komunistycznych tez. „I jak zwykle – znalazł to, czego szukał”, pisze ks. Meysztowicz. „Wrócił do Wilna utwierdzony zarówno w marksizmie, jak i w katolicyzmie, z zamiarem >ochrzczenia komunizmu< i z wiarą w możliwość takiego chrztu”
Autor wspomnień, patriota, uczony, człowiek o wielkim sercu i subtelnej kulturze osobistej, nie był w stanie zachwiać fanatycznej wiary Dembińskiego w przyjętą teorię. I tu jest klucz do rozwiązania zagadki Henryka Dembińskiego – a także wielu podobnych do niego idealistów, ludzi skądinąd wybitnych i prawych.
W jego umyśle obok wiary katolickiej zrodziła się zupełnie nowa wiara. Wiara w to, że da się połączyć ze sobą rzeczy sprzeczne. Tak właśnie wygląda zniewolenie przez idee fixe.
Zdarza się to wcale nie tak rzadko ludziom, którym brakuje myślowych podstaw zaczerpniętych z filozofii realistycznej św. Tomasza. Przy Dembińskim zabrakło wierzącego, dobrze wykształconego filozofa – tomisty.
„Henryk chronił swe uczucia religijne, próbując wierzyć, że religia, choć tak nadbudowana, może mimo to być prawdziwa (były tu wpływy Loisy i modernistów); przeciwieństwo partii komunistycznej i Kościoła było, jak sądził, zjawiskiem nieistotnym, właściwym naszej epoce historycznej…”.
Ilu ludzi Kościoła, zwłaszcza na Zachodzie, ale coraz częściej także i u nas, pada dziś ofiarą teorii, których podstawą jest błąd myślowy? I nikt nie potrafi ich z zaklętego koła fałszu wyprowadzić. Filozofia tomistyczna nie jest dziś w cenie, prawie wszystkie uczelnie katolickie i seminaria wyrzuciły ją na śmietnik. Prof. Romano Amerio wskazuje, że odrzucenie tomizmu jest odrzuceniem pierwszego zadania ludzkiej myśli – zabezpieczenia prawd naturalnych, na których opiera się prawda objawiona. Tomizm pozwala rozróżnić między porządkiem naturalnym a porządkiem nadprzyrodzonym, czyli między filozofią a teologią, które to rozróżnienie jest dla całej myśli katolickiej czymś wręcz zasadniczym.
Bez tego rozróżnienia najbardziej sprawne umysły dryfują, są bezbronne, łatwo ulegają zniewoleniu ideologią lub stają się niewydolne z powodu sprzeczności, jakie przyjmują za dobrą monetę.
„Nie zdołałem przekonać Henryka, że nie ustrój ekonomiczny, nie układ ekonomiczny określa ustrój prawny, ten zaś filozofię i religię, lecz że jest odwrotnie, że na podstawie religii rośnie filozofia, a z niej prawo i ustrój ekonomiczny (…); że tak samo jest u komunistów, u których zaprzeczenie Boga, ateizm, jest podstawą, że z ateizmu właśnie powstaje materializm, z materializmu despotyzm, dyktatura proletariatu, którego dopełnieniem jest ekonomia bezwłasnościowa, >komunizm<“.
Dembiński, od 1936 roku członek partii komunistycznej, nie zerwał nigdy całkowicie z Kościołem, ale więź ta miała charakter jedynie uczuciowy. Trwał jednak uparcie, na oczach swych partyjnych towarzyszy, przy praktykach religijnych także pracując jako wiejski nauczyciel na Grodzieńszczyźnie. Niemcy rozstrzelali go w 1941 roku, nie wykluczone, że za cichą zgodą Rosjan. Autor wspomnień pisze z żalem o tym synu kolejarza – patrioty, człowieku niepospolitych zalet umysłu i charakteru, który stał się ofiarą własnej pychy. Miała ona źródło w przebóstwieniu „nauki”, którą osiągnął wieloletnim wysiłkiem, w wystarczającym stopniu, jak sądził, nie tyle by zaspokoić pragnienie wiedzy, co wykorzystać ją jako usprawiedliwienie ideologii.
„Henryk był przejęty – zjawisko częste u ludzi, których ojcowie i dziadowie nie mieli wyższego wykształcenia – przesadnym, powiedziałbym prawie >przesądnym< stosunkiem do >Nauki< przez >N< wielkie. Co zaś tym pojęciem objąć należy, nie było nigdy zbyt jasne”.
Wiary nie da się pogodzić z pychą rozumu. Wiara to poddanie swojego umysłu Prawdzie, a nie wymachiwanie „prawdą” – którą się zdobyło, często w pocie czoła, ale bez należytego oparcia na myśli starych mistrzów: Ojców Kościola, świętych; bez pewnego autorytetu zdrowej nauki katolickiej.
Cytaty za: Ks. Walerian Meysztowicz: ”Gawędy o czasach i ludziach”, LTW, Londyn, Łomianki 2008, Romano Amerio – „Iota unum”, wyd. Antyk Marcin Dybowski 2010