„Tutaj śpi Jadwiga, Gwiazda Polski…”
Św. Jadwiga Jagiełło. Próbuje siekierą rozwalić wrota, żeby połączyć się ze swoim pierwszym mężem. Stawia stopę na kamieniu, żeby odpiąć złotą klamrę i obdarzyć nią biednego. Jej małżeństwo z Jagiełłą. I w rezultacie chrzest Litwy. To sytuacja mojego dramatu „Zakładnik” ((Paul Claudel, Dziennik 1904–1955, Warszawa 1977.)).
Istnieje w polskiej historii pewien epizod, o którym mało kto dziś pamięta. Nie bardzo też jest przez współczesnych rozumiany. A należy do najbarwniejszych wydarzeń w naszych dziejach — to przykład fantazji, a nade wszystko geniuszu politycznego jego autorów. Feliks Koneczny pisząc o tym epizodzie użył określenia „wręcz bajkowy”, podkreślając, że wszystko w nim jest historyczną prawdą.
Żeby zrozumieć, co się zdarzyło w ostatniej dekadzie XIV wieku w Krakowie, na Wawelu, trzeba odnieść się do praktyki zaślubin bardzo młodych par, kojarzonych przez ich rody w myśl zasady: „jaki to będzie dobry interes” — dla obu rodzin, przyszłości państwa, dynastii etc. Zaślubiny odpowiadały formalnie dzisiejszym zaręczynom, ale odbywały się w kościele, ze stosowną pompą. Małżeństwo dzieci nie mogło być oczywiście prawdziwym małżeństwem, choć używało się formuł mąż, żona; był to więc raczej rodzaj uroczystego przyrzeczenia sobie przedstawicieli rodzin, że te dzieci w przyszłości się pobiorą. Jednak bez stosowania faktycznej sankcji, w wypadku, gdyby do zawarcia faktycznego małżeństwa jednak nie doszło.
Całą fasadowość tej tradycji doskonale potrafiło ocenić kilku tęgich na umyśle polskich wielmożów z Małopolski (Spytko z Melszyna, Jakub z Tęczyna i Jaśko z Tarnowa; potem dołączył do nich książę mazowiecki Ziemowit ), obserwujących bacznie wydarzenia na polskiej — i krajów ościennych — scenie, w związku z przybyciem do kraju i koronowaniem na króla Polski (15 października 1384 roku) dwunastoletniej Jadwigi Andegaweńskiej. Jej narzeczony, Austriak, Wilhelm habsburski, z którym Jadwiga, jako siedmioletnie dziecko, zaręczyła się w Hainburgu nad Dunajem, szykował się właśnie do uroczystego przybycia na Wawel, jako oblubieniec królowej. Mieli tu zamieszkać wspólnie 15 sierpnia 1385 roku. Ale tęgie głowy spod Krakowa miały inny zgoła plan. Plan zdumiewający, zuchwały, dalekowzroczny. Olśniewający — dla przyszłości chrześcijaństwa w Europie. Dla Polski nękanej przez Krzyżaków — opatrznościowy. Jednak nie było w nim nic, co mogłoby zachwycić młodziutką królową.
Zjednoczenie Polski i Litwy przez małżeństwo Jadwigi z Władysławem Jagiełłą było pomysłem co najmniej nietypowym, a raczej jak na owe czasy wręcz skandalicznym, jeśli nie całkowicie wariackim. Elegancka, subtelna panienka — katoliczka, mówiąca po francusku i włosku, oraz poganin z ostatniej europejskiej enklawy dziczy i pogaństwa? („Od lat nasłuchała się Jadwiga, że Litwini to na wpół jakby niedźwiedzie, cali porośnięci kudłami…” — przytacza prof. Koneczny charakterystyczną próbkę propagandy uprawianej z powodzeniem przez Zakon Krzyżacki, którą niemieccy rycerze szerzyli po całej Europie. O tym, że 36-letni Jagiełło był człowiekiem dbającym o siebie, nie pozbawionym ogłady, o miłym sposobie bycia — ani słowa). A jednak, do szaleńców — z wyobraźnią — świat należy! Jagiełło, namówiony przez wysłanników polskich panów, zobowiązał się w Krewie, na dzień przed przyjazdem Wilhelma do Krakowa, że — gdyby doszło do jego małżeństwa z Jadwigą — pierwej przyjmie chrzest wraz z całym swoim ludem i wcieli całe wielkie księstwo litewskie do Korony polskiej.
Plan był opatrznościowy dla całej Europy: wraz z chrztem Litwy „zniknęliby ostatni poganie w naszej części świata” i Zakon Krzyżacki straciłby tu rację bytu. Ta pierwszorzędna co do koncepcji intryga polityczna miała jednak i swój drugi koniec: co począć z uczuciami młodej pary, która zamierzała dochować dziecięce przyrzeczenia małżeństwa? Jak nie skrzywdzić zwłaszcza dziewczęcia… Tu strategia przedsiębiorczych Polaków, uprawiających w sielskim zakątku, pośród prasłowiańskich borów, z dala od zgiełku stołecznego Krakowa, wielką politykę mocarstwową, była prosta: nie dopuścić Wilhelma do komnat Jadwigi. Przetrzymać łzy, gorycz, upór i upokorzoną dumę młodej królowej. Liczyć na jej rozsądek, wiarę i serce. W sumie — trudno o większy hołd złożony umysłowi młodziutkiej dziewczyny. Polscy panowie cenili najwyraźniej bardzo wysoko możliwości intelektualne i moralną klasę przyszłej obrończyni chrześcijaństwa.
O Wilhelma nie dbano tak bardzo, słusznie domyślając się, że młodzieniaszek nie grzeszy mądrością i roztropnością, a zatem Polska nie będzie miała z niego wielkiego pożytku, a kto wie, czy jego uczucie przetrwa pierwsze uniesienia. Trzeba zaznaczyć, że jeśli dla kogoś z dwojga młodych małżeństwo zawarte na Wawelu miałoby być „dobrym interesem”, to właśnie dla Wilhelma. Ród Habsburgów nie był jeszcze wówczas tak możny i wpływowy w Europie. Wilhelm, syn Leopolda III, był zwykłym księciem styryjskim. Jadwiga była córką Ludwika Andegaweńskiego i Elżbiety Bośniaczki, wnuczki Elżbiety Łokietkówny, po mieczu Piastówna, a więc reprezentowała potęgę, majestat i splendor wielkich dynastii.
Zaciszne i ustronne miejsce debat oraz niestrudzonych, cichych przygotowań panowie polscy opuścili tylko 23 sierpnia 1385 roku, który to dzień królowa wyznaczyła jako moment bezapelacyjnego wprowadzenia Wilhelma na zamek. Wcześniej, rzecz jasna, miały miejsce w sercu Krakowa długie uroczyste ceremonie i zabawy, obchody zaślubin, które miały się dopełnić w komnatach królewskich.
Wilhelm istotnie z całym swoim wytwornym dworem przybył tego dnia na Wawel, ale… tego samego wieczora wjechała tam konno, uzbrojona po zęby, z minami nie wskazującymi bynajmniej na to, że będą używane wyłącznie argumenty werbalne, drużyna polska wraz z głównymi autorami spisku. Przywitana z dyskretnie okazywaną radością przez obsługę zamku i wtajemniczonych rycerzy należących do jego załogi. Z pamiętników ówczesnego burmistrza Wiednia — był on jednym z uczestników orszaku Wilhelma — można się dowiedzieć, jak bardzo zrobiło się na tego dnia na Wawelu gorąco, zupełnie niezależnie od sierpniowego upału. W rezultacie niedoszły nowożeniec umykał przed nocą z Wawelu — spuszczany na linie przez okno. Następujące później wydarzenia są już powszechnie znane: Długa modlitwa królowej przed cudownym Czarnym Krucyfiksem na Wawelu, przełom duchowy i małżeństwo z Jagiełłą — które nastąpiło po jego chrzcie w katedrze wawelskiej 15 lutego 1386 roku. Wreszcie — kanonizacja Jadwigi dokonana przez Jana Pawła II.
Mniej natomiast znana jest reakcja drugiej strony. Tej, którą skutecznie i na zawsze od komnat królewskich odseparowano. Wilhelm habsburski krótko jeszcze wzdychał do ukochanej. Przez wiele lat hodował w sobie urażoną dumę i pragnienie zemsty, która zatruwała jego sumienie. „Przez całe życie nie mógł przeboleć chrztu Litwy” — odnotowuje Feliks Koneczny. Na Jadwidze mścił się, zniesławiając ją słowem, „szarpiąc jej dobre imię”. Polskiego posła, który przywiózł mu do Austrii należne dwieście tysięcy dukatów, rekompensatę za niedotrzymanie dziecięcych „ślubów”, wtrącił na cztery lata do więzienia. Nie pojmował, że może mieć tu miejsce świadoma ofiara poniesiona ze szczęścia osobistego dla wielkiego celu, jakim była Polska — wolna od grabieży i przemocy krzywoprzysięzców — i chrześcijańska Europa. Że zdolna do niej może być nawet osoba tak młoda jak Jadwiga, niemal dziecko. O ile do jej umysłu dotrą argumenty wielkiej wagi, a serce na to przyzwoli. Że będzie potrafiła się przed nimi ugiąć, jest bowiem chrześcijańską królową.
Podobnie jak Wilhelm zachowywali się Krzyżacy, ci fałszywi „krzewiciele wiary”, którym nagle wytrącono z rąk największy oręż — pretekst do krwawych podbojów i rabunku.
* * *
Polacy, spiskujcie!, chciałoby się powiedzieć, przypominając tę nieprawdopodobną a jednak prawdziwą historię. Nie śpijcie, nie narzekajcie, nie złorzeczcie, że „inni” piszą za was waszą historię. Jest w Polsce wystarczająco wiele mądrych głów i wspaniałych, wielkodusznych, a nade wszystko posiadających łaskę wiary kobiet. Ludzi nie tylko dostatecznie dobrze urodzonych, wykształconych, prawych, ale i — dowcipnych. Jak mówią Francuzi — dowcip to l’esprit, tchnienie.
Tchnienie? Tak. Ducha Świętego!
* * *
Jadwiga zmarła 17 lipca 1399 roku, cztery dni po swej córeczce, długo oczekiwanej, zaledwie trzy dni żyjącej, Elżbiecie Bonifacji, jej pierworodnym dziecku. Miała 25 lat. Na jej płyci nagrobnej widniał niegdyś napis w języku łacińskim (dziś znany z francuskiego tłumaczenia): „Tutaj śpi Jadwiga, Gwiazda Polski… Która poskromiła swe serce przez rozum i zwyciężyła samą siebie z siłą olbrzyma. Była podporą Kościoła, bogactwem duchownych, rosą ubogich, honorem szlachty, pobożną opiekunką biedaków… Wolała być słodką niż potężną, nie było w niej cienia dumy i gniewu…”.
Jako władczyni Polski wszystkie swe kosztowności ofiarowała Akademii Krakowskiej. Za jej życia i dzięki jej wsparciu powstał Wydział Teologiczny Akademii — przyszłego Uniwersytetu Jagiellońskiego — bez którego wszystkie uczelnie, nawet najbardziej ambitne i bogate, traktowane były jak zwykłe szkoły. Były to czasy triumfu nauczania św. Tomasza z Akwinu, który myśl teologiczną związał z filozofią realistyczną.
W katedrze wawelskiej znajduje się ołtarz Krzyża Królowej Jadwigi. W jego predelli widnieje od pięciuset lat łaciński napis: „Ten Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego wizerunek przemówił do Jadwigi królowej Polski”.
Słowa Chrystusa, jakie usłyszała Jadwiga, modląca się przy Czarnym Krucyfiksie z lipowego drzewa, gdy zmagała się sama ze sobą, próbując rozpaczliwie bronić się przed małżeństwem nie z porywu serca, lecz dla dobra swojego ludu i Kościoła, miały brzmieć: „Jadwigo, ratuj Litwę!”.
„Była dziewczyną, gdy pod tym krzyżem stała się świętą” — napisała studentka w jednej z ksiąg z intencjami modlitewnymi. Podobne wezwanie, dotyczące Francji, otrzymała szesnastoletnia Joanna d’Arc, i bez zwłoki zaczęła sposobić się, by poprowadzić wyprawę wojenną przeciwko wojskom króla Anglii.
To był czas, gdy święte dziewczęta ratowały katolickie państwa. Tak oto Bóg wkraczał w politykę, znajdując w katolickich krajach mężne i gorące, oddane Mu bez reszty serca.
* * *
Wszystkie cytaty za: Feliks Koneczny, Historia Polski opowiedziana dla młodzieży.