“Straszliwe i krwi pragnące kazanie”

Skarga? Co może mieć nam do powiedzenia szesnastowieczny jezuita? A poza tym, czy może być dziś większa obelga dla kapłana niż powiedzenie, że jest “nietolerancyjny” i nazywa protestantów „heretykami”? A gdy jeszcze do tego zabiera głos w sprawach publicznych, jest doradcą króla, gościem hetmanów, znanym pisarzem… To jakaś szopka, to niesmaczne. Bycie nietolerancyjnym przekreśla całą kulturę, dobre wychowanie, humanizm, umiłowanie człowieka. Wpycha do zaścianka, gdzie pachnie kiszoną kapustą i nikt nie słyszał o „wartościach europejskich”.

Piotr Skarga, zaufany kapłan Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy był wprost modelowo nietolerancyjny – w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. A przecież ten, urodzony w rodzinie młynarza w 1536 r. zakonnik był bez wątpienia jednym z najświatlejszych umysłów epoki i symboliczną wręcz postacią dla obrońców wiary w targanej rewolucją protestancką Europie. Swoim dziełem O rządzie i jedności Kościoła Bożego pod jednym pasterzem (1577 r.) zapoczątkował unię brzeską, która zaowocowała pojednaniem z Rzymem rzeszy prawosławnych; powstał wówczas Kościół grekokatolicki.

Był kochany za swoje kazania i książki – a popularność jego dzieł bliska bywała popularności „Trylogii”. Budził podziw energią i inwencją jako społecznik i dobroczyńca. Ale irytował i złościł wielu tych, na których nawróceniu najbardziej mu zależało. „(…) widziano w nim postać złowróżbnego królewskiego kaznodziei, który z grupą innych ojców jezuitów judzi, jątrzy i wpływa na króla, i nie dość, że popycha go w stronę rozmaitych antyróżnowierczych działań, to jeszcze steruje monarchą w kierunku lodowych dla Rzeczypospolitej gór absolutum dominium”, pisze znawca jego życia i dzieła, prof. Krzysztof Koehler.

Według Koehlera, Skarga będąc kimś więcej niż „pisarzem” – we współczesnym rozumieniu tego słowa („Można go określić dzisiejszym dziwnym słowem „lobbysta”, nazwać go „politykiem” albo nawet „szarą eminencją”, stojącą za niektórymi decyzjami monarchy”), był zarazem kimś krystalicznie czystym w swym oddaniu wierze katolickiej, Kościołowi i ojczyźnie.

 

Pomnik księdza Piotra Skargi w Wilnie

 

Wykształcenie filozoficzne i teologiczne, jakie odebrał w Rzymie było na najwyższym możliwym wówczas poziomie. Szlachectwo zawdzięczał polskiemu królowi, choć w wielu biogramach pojawia się informacja, że wywodził się ze szlachty od strony matki. Ze szlachtą zresztą, łatwo ulegającą w jego czasach wpływom innowierców, przechodzącą bez problemów na kalwinizm i arianizm, zazdrosną o swoją wolność, wadzącą się i z królem i biskupami, zapiekłą w sporach politycznych i religijnych, przychodziło mu nie tylko dyskutować, ale dawać przestrogi i gromić surowo – słowem nawracać w pocie czoła przez całe życie. A potrafił też tak jej dopiekać, że najwięksi jego wrogowie wykrzykiwali w złości, że zamiast nauczać i napominać powinien „w Grójcu karmić świnie”.

Trudno też zaprzeczyć, że nadal, jak za swojego życia, jest dla wielu niewygodną postacią. Zwłaszcza dla tych, którzy uważają, że wszystko jedno jak i w co się wierzy.

Historia pewnego fałszerstwa

W aktach procesu beatyfikacyjnego odnotowano, że był dwukrotne napadnięty fizycznie przez innowierców. Został spoliczkowany publicznie po wyjściu z kościoła, innym razem nasłano na niego siepacza, który miał go wepchnąć do stawu i utopić. Jednak ksiądz Skarga zmienił tego dnia swoją stałą trasę i skręcił do domu tego, który wynajął owego siepacza. Zaskoczony przyjął go z honorami i ugościł. Rozmowa zaowocowała jego nawróceniem.

Sprawcy zostali schwytani i osądzeni, ks. Skarga za każdym razem publicznie im przebaczał. Nie są to fakty dziś znane; znana jest za to „czarna legenda” królewskiego kaznodziei, w której przypisuje mu się nienawiść do ludzi.

Tę legendę starano się szerzyć jeszcze za jego życia. „Straszliwe i krwie pragnące  Piotra  Skargi  Jezuity  kazanie” – tak zatytułowane zostało jedno z jego opublikowanych w Szczecinie kazań. Była to przeróbka kazania, które wygłosił w Wilnie, gdy Zygmunt III Waza ruszał  z  wojskiem  ku  Inflantom zajętym przez Szwedów, nazwanego przez autora  „Wsiadanym  na  wojnę  kazaniem” (z cyklu Kazań obozowych). Tekst został wykradziony – podano, że zapisał kazanie słuchający go w Wilnie świadek – i via Toruń  dotarł  do  Szczecina. Wydał je w przekładzie na niemiecki Daniel Cramer, słynny pastor i teolog protestancki, wykładowca uniwersytecki, z przeinaczeniami i własnym komentarzem. Cramer od dłuższego czasu oddawał się licznym polemikom z jezuitami, w tym ze Skargą.

Gdy w 1602  roku w Krakowie wydrukowano kazanie w wersji oryginalnej, we wstępie Skarga poinformował o jego wykradzeniu, dołączając swój komentarz. Oświadczył, że kazanie zostało w wydaniu niemieckim sfałszowane i oszpecone, celem kłamcy było wytworzenie „krwiożerczego” wizerunku autora. Później wizerunek ów utrwalił się w pracach historyków i literaturoznawców zajmujących się dziełem Skargi. Polemika wokół Wsiadanego na wojnę kazania ciągnęła się przez kilka lat. Sam król Zygmunt III Waza oburzony fałszerstwem Cramera napisał list z protestem w tej sprawie do księcia Barnima X. Król cenił Skargę i ufał mu, a miał w jego osobie nie dworaka, nie zausznika, a nierzadko krytyka, który potrafił  zdecydowanie przeciwstawić się planom powtórnego małżeństwa monarchy, czy mieć inne zdanie w sprawie słynnego głosowania uchwały o tumultach w 1606  roku.

„Główny wichrzyciel Rzeczypospolitej”

Najgłośniejszym współczesnym oskarżycielem Skargi okazał się historyk prof. Janusz Tazbir. Cóż, ten gorszący wrażliwych humanistów Skarga był w Rzeczypospolitej przełomu XVI i XVII wieku bez mała potężną i wpływową instytucją. Doradca króla w sprawach religijnych i politycznych; bywalec pałaców magnackiej elity i wychowawca ich synów – co potrafił znakomicie wykorzystać dla sprawy powrotu wielu z nich do Kościoła. Jako społecznik-wizjoner działał z niespotykanym rozmachem: założył Arcybractwo Miłosierdzia w Krakowie (działające do dziś), w którym spotykali się, służąc ubogim, ludzie wszystkich stanów, dworzanie, rzemieślnicy, pomywaczki i rycerze; powołał Bank Pobożny, pełniący rolę ochrony przed lichwą; lombard dla ubogich, zwany Komorą Potrzebujących. Pełen ognia polemista – zwłaszcza jako autor Kazań sejmowych – posługujący się mistrzowsko żywiołową staropolszczyzną, dał się poznać także jako znakomity organizator szkolnictwa, rektor Akademii Wileńskiej (późniejszego Uniwersytetu Wileńskiego), gdzie oprócz katolików kształciło się także wielu protestantów i prawosławnych, gdyż uczelnia słynęła w tej części Europy z wysokiego poziomu nauczania (od 1579 roku można było tu studiować także w języku ruskim).

 

Tak Kazimierz Pochwalski (późniejszy profesor Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu w1887 r. przedstawił założenie Arcybractwa Miłosierdzia przez ks. Piotra Skargę – malowidło znajduje się na suficie sali Bractwa w Krakowie.

Pięknyś obozie nasz…

[…]. A nawiętsza piękność twoja z nabożeństwa Katolickiego, iż w tobie służba Boża nie ustaje”, to fragment „Wsiadanego na wojnę kazania”. Wizja  politycznych czy militarnych  zmagań w obronie Rzeczypospolitej i zarazem w obronie wiary katolickiej nie była u Skargi czymś wyjątkowym.

„Kazanie budowane jest jakby ze środka dyskursu katolickiego. Oto kaznodzieja udziela błogosławieństwa na wyprawę wojenną monarsze i jego wojskom. Wprzód jednak, wzorem antycznych wróżbitów i w myśl tradycji starotestamentalnej, daje proroctwo, obierając dwu wodzów wojny – sprawiedliwość i nabożeństwo. Odnosi  obu  owych  „wodzów”  do  przeciwnika  Korony:  gdy  idzie  o  sprawiedliwość,  Karol [Sudermański]  jej  zasady  złamał,  wydzierając  prawowitemu  monarsze  koronę  i  najeżdżając  ziemie  Rzeczypospolitej.  (…) złamał zasady sprawiedliwości kierując się rozumowaniem opartym na kwestiach  wyznaniowych:  „Papiestwo  wykorzenię,  a  Polaki  z  Inflant  wypłoszyć  mam  wolę”, podsumowuje Krzysztof Koehler. Kreśląc uwagi  o drugim „bogu wojny” Skarga posługuje się słownictwem odnoszącym się do wojny religijnej. „Ów katolicki Bóg staje w podanej przez Skargę interpretacji w obronie całego Kościoła katolickiego. (…) Ale właśnie być może ów gest otoczenia królewskiego, sarmackiego wojska katolickim błogosławieństwem stanowi ważny, a nawet podstawowy aspekt mówienia o wspólnocie wojska – a może i wspólnocie politycznej całej Rzeczypospolitej, gdzie w końcu tak samo – zarówno w wojsku, jak i w państwie – mamy również heretyków„ , podkreśla Koehler.

Z łaski Bożej wszystko wojsko jednego i prawego Boga Katolików chwali i jemu służy. Jeśli co jest trocha heretyków, tedy byście radzi P. Bogu pozyskali: nauką się ich i zarazą brzydzicie, ale jako sąsiadami nie gardzicie a o ich nawrócenie nawyższego Boga prosicie, modląc się, aby towarzystwo ich, którego uść nie możecie, szkody wam na łasce Boskiej nie czyniło i gniewu jego na was nie przywodziło, a one raczej do jedności wiary ś. wprawowało”, takie słowa z pewnością nie mogły wyjść z ust kogoś, kto nienawidzi „i krwi pragnie” braci odłączonych.

Skarga wyciąga niejako polskich heretyków ze wspólnoty heretyckiej i czyni rycerzami Rzeczypospolitej, podkreśla Koehler. Skoro kazanie jest skierowane do wojska polskiego, to z pewnością autor nie tylko nie podżega, by myśleć o heretyckich zdrajcach w jego szeregach, jak insynuuje niemiecki wydawca przeróbki, ale wręcz tonuje i gasi podobne przypuszczenia – mając na uwadze nie tylko szeregi armii, ale wspólnotę państwa. Podobne podejrzenia mogliby mieć tylko przeciwnicy króla i Królestwa. Znamienne, że Cramer zarzucał Skardze, iż apoteozuje osobę Zygmunta III. Spór religijny przywdziewał szaty polityczne, bo w istocie protestanccy teologowie siedzieli w kieszeni swoich protestanckich książąt, im służyli, bo od ich finansów i protekcji całkowicie zależeli.

 

Portret Daniela Cramera – grafika z epoki

Nie mocą, nie zdradą…

W sfałszowanym kazaniu „rzekomy Skarga” miał użyć nomenklatury „piątej kolumny”, jak podkreśla Koehler: „między nami są heretycy, nieprzyjaciele naszy też heretycy, puścić diabła na diabła niech się tłuką. […] A tak w imię Pańskie jedźcie, a tę krew heretycką mężnie gromcie”.  W przypisie do swojego kazania Skarga, cytując tę frazę stwierdza: „To szczery fałsz i obłuda, na ohydę mnie ubogiego księdza.  J a k i e ć   m i    s t a r e m u   s z a l e ń s t w o   p r z y c z y t a   t e n   f a ł s z y w y  ś w i a d e k? [podkr. – K. Koehler] Wiele heretyków kazania tego słuchało, a żaden się z nijakim około tego szemraniem nie odezwał. Słuszniejby na mię się żałować i przed królem się J. M. opowiedać, i z obozu wychodzić, a żołnierstwo wypowiedzieć mogli. Lecz tego żaden i namniejszy z nich nie uczynił, i owszem i teraz z ochotą i zgodą z katolikami w obozie i na wojnie tej przemieszkiwają, i wierność panu swemu i miłość ku Ojczyźnie oddają (…)”.

Podobnie Skarga odpierał zarzut, że kazanie było „straszliwe i krwie pragnące” (a postawa to typowa dla wszystkich jezuitów, zaznaczał szczeciński edytor).  „Nie dopuści mi tego i stan mój kapłański”, przypomina Skarga, dodając, że zasady prowadzonej przez niego „wojny świętej” są jasne, stałe i niezmienne: „Gdyż my pismo ś. mamy, słowo Boże mamy, prawdę mamy, prawa ś. mamy, miłość ku bliźnim z łaski Bożej mamy. Tym heretyki abo raczej herezyje gubim, tyle ich tysięcy i bez liczby z pomocą Bożą nawracając i oczy ich otwarzając; i was da li Bóg zwojujem, nie mocą ani zdradą, ale prawdą, pismem ś., prawy świętymi i dobremi uczynkami i cierpliwością naszą”.

Uczynki, jak wiadomo, zdaniem protestantów nie mają żadnego znaczenia dla Pana Boga. Tak ogłosił Luter. Stąd też i problemy z miłością chrześcijańską. Kazanie dopełniła modlitwa za króla, gdzie autor zawarł portret Karola Sudermańskiego – tego, kto złamał przysięgę i spiskuje przeciwko prawowitemu władcy a zarazem prowadzi religijną wojnę z Polską, czyli z Kościołem. „Tyś, Panie, Królestwo to Polskie wszczepił, aby z niego tym Północnym krajom i pogaństwu i odszczepieńcom i heretykom prawda twoja i Ewangelia, i stolica Piotra i Pawła, mistrzów wiary twojej, świeciła”.

 

Portret Karola Sudermańskiego, pędzla nieznanego malarza

Nie chciał być „zmokłą kokoszą”

Piotra Skargę porównuje się niekiedy do Kmicica, podkreśla się jego waleczność, upór, oddanie bez reszty sprawie wiary i Polski. Nie miał nic z kunktatora, nic z człowieka, który działa „bez gniewu i gorącości” (ktoś taki w jego oczach był niczym „zmokła kokosza”). Wybór zakonu jezuitów był czymś oczywistym dla inteligentnego, wrażliwego młodzieńca,  który miał oczy i widział jak luteranie i kalwiniści rządzą się w Europie, jak poczynają sobie w Polsce. Na Litwie liczba parafii katolickich była równa ilości zborów ewangelickich i wynosiła dwieście. Mawiał, że każdy jezuita, który marzy o misjach na Dalekim Wschodzie powinien rozejrzeć się wokół siebie, szybko zobaczy, że tutaj „mamy swoje Indie”.

Wiedział, jak wiedział w tamtych czasach każdy wykształcony katolik, że fałszowanie religii, błąd religijny – a skutkiem błędu była zarówno herezja Lutra jak schizma prawosławna – znajduje odzwierciedlenie w myśleniu człowieka. Siłą rzeczy także w decyzjach przez niego podejmowanych, uchwalanych prawach – błąd jest niebezpieczny zarówno dla jego umysłu, jak i dla całego państwa. Błąd i fałsz nie może mieć żadnych praw.

Rycerze w sutannach

Skarga wraz z Jakubem Wujkiem, tłumaczem Biblii, Benedyktem Herbestem, autorem katechizmu „Nauka prawego chrześcijanina”, Marcinem Latemą, twórcą modlitewnika „Harfa duchowna”, czy Marcinem Łaszczem, głośnym polemistą antyariańskim – byli przedstawicielami generacji niezwykle zasłużonej dla polskiej kultury, przypomina Krzysztof Koehler. „Ta generacja wchodziła do kultury z kultem postaci świętego Stanisława Kostki, który łamiąc wszelkie konwenanse i szlacheckie uprzedzenia, podjął decyzję o wstąpieniu do zakonu jezuitów. Ona właściwie piórami Skargi czy Szarzyńskiego wprowadzała do języka i obyczajowości nowych, heroicznych bohaterów oraz barokowy sposób odczuwania świata”. Jezuici w tamtych czasach byli nadzwyczaj czynni i skuteczni; posługiwali się ze swobodą nowoczesnymi metodami i środkami, utworzyli w kraju m.in. gęstą sieć szkół i uczelni, która rozwijała się znakomicie przez dwa stulecia.

 

Widok Wawelu – Jan Nepomucen Glowacki

 

Jeśli w Polsce udało się powstrzymać zwycięski pochód reformacji, to ogromna ich zasługa. Ich ideowi przeciwnicy byli bezradni wobec ich energii i pomysłowości, ale też nie przebierali w środkach usiłując ich dezawuować i oczerniać. „Sami [jezuici] nie byli owieczkami: organizowali dysputy, zabezpieczali przedpole bitwy (uzyskując najlepsze pozycje do ataku: spowiedników, kaznodziejów, nauczycieli, zawziętych i nieustających misjonarzy), pisali paszkwile, zarzucano im współorganizowanie bojówek antyróżnowierczych (czy słusznie – to inna sprawa). Swoich przeciwników nazywali bezpardonowo heretykami i prowadzili z nimi (bezkrwawą, co prawda, niemniej jednak) wojnę na wyniszczenie. Mimo to ówczesny europejski kontekst historyczny raczej powinien dawać obu stronom konfliktu, protestantom i katolikom Rzeczypospolitej, powód do dumy: w XVI wieku, w morzu krwawych konfliktów religijnych, Polska naprawdę była „państwem bez stosów”. (…) Żarliwość postawy wobec rzeczywistości, propagowana przez Piotra Skargę w „Żywotach świętych”, miała zdecydowany adres negatywny: owego „człowieka poczciwego” wychwalanego przez kalwinistę Mikołaja Reja w „Żywocie człowieka poczciwego” (…)”.

„Osoba bardzo kontrowersyjna…” – czyli po prostu „Szermierz nietolerancji”

Gdy na mocy decyzji Sejmu RP ks. Piotr Skarga został patronem 2012 roku – przypadała wówczas 400-setna rocznica jego śmierci – wzburzeni luteranie, delegaci Synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP, napisali w protestacyjnym piśmie, że „Ks. Skarga stanowczo opowiadał się za państwem jednowyznaniowym”, jego działań „nie sposób uznać za akceptowalne dla współczesnego myślenia o kształcie państwa (…)”. Dostało się i ówczesnemu Sejmowi. „Czy przez swoją decyzję Sejm RP nie opowiedział się po stronie niedemokratycznej i kłócącej się ze współczesnością koncepcji postrzegania spraw religijnych? (…) Sejm RP przypomina osobę bardzo kontrowersyjną i idee, które powinny być obce nowoczesnemu społeczeństwu”. Mianem „szermierza nietolerancji” określił autora „Kazań Sejmowych” Janusz Tazbir.

Czarną legendę wybitnego jezuity tworzą kolejne pokolenia. Przypisuje mu aprobatę dla burzenia zborów (miał jakoby na piśmie bronić ludzi, którzy zburzyli zbór w Krakowie – gdy tymczasem w istocie krytykował ten akt i do podobnych nie zachęcał). Był za to zdecydowanym oponentem i krytykiem konfederacji warszawskiej, uchwały podjętej w czasie bezkrólewia po śmierci króla Zygmunta Augusta, w styczniu 1573 r. na sejmie konwokacyjnym, która gwarantowała szlachcie swobodę wyznania, a innowiercom równe prawa z katolikami. Konfederację Warszawską traktuje się dziś jako początek tolerancji religijnej umocowanej prawnie – w 2003 roku UNESCO wpisano jej tekst na listę Pamięć Świata. Jeden tylko biskup, Franciszek Krasiński podpisał uchwałę, reszta senatorów spośród duchownych, jak i grupa katolików świeckich złożyła uroczysty protest; sprzeciw wobec niej wyraził episkopat i Stolica Apostolska. Prawomocność konfederacji była stale w Polsce kwestionowana, choć królowie przy koronacji zobowiązywali się jej przestrzegać.

„Problem w tym, że sprzeciwiając się konfederacji warszawskiej, którą tak wszyscy dzisiaj słusznie podziwiamy i tak się nią zasadnie chwalimy przed sobą i światem, Skarga niekoniecznie we wszystkim nie miał racji. Na przykład wtedy, kiedy wskazywał na materialne straty, które Kościół poniósł w okresie odbierania katolikom świątyń i klasztorów, i utrzymywał, że prawdziwa zgoda powinna nastąpić wtedy, kiedy strona protestancka odda, co zabrała. Na pewno nie był zwolennikiem ówczesnej grubej kreski, tych, którzy uznali, że historię należy datować od roku 1573” (Krzysztof Koehler).

Krzysztof Koehler zaznacza, że religijne debaty tamtej doby, to był w istocie spór „o wszystko”. Ten, kto walczy o prawdę musi być rycerzem, wojownikiem, musi być gotowy oddać życie –  miles  Christianus.

 

Kazanie ks. Piotra Skargi na Wawelu – Jan Matejko

 

„Dzisiejszych zwolenników tolerancji czy neutralności światopoglądowej państwa postawa Skargi może dziwić, irytować, oburzać. (…) Faktycznie, ksiądz Piotr był „szermierzem kontrreformacji” i zwalczał swoich „heretyckich” przeciwników piórem oraz niesłabnącą aktywnością. Ale też spierał się, bo widział konsekwencje, jakie niesie obojętność. Odważnie i – trzeba przyznać – zasadnie wskazywał na zapoczątkowany przez reformację proces prowadzący do wyrzucenia Boga ze sfery publicznej i z ludzkich serc. Kiedy pisał, że nowy jakiś stan pojawił się w królestwie, nie „duchowny, senatorski, żołnierski, miejski, oracki abo kmiecy”, przenikliwie wskazywał na przyniesione przez reformację zjawisko rozbicia społeczeństwa feudalnego. Była to całkiem trafna diagnoza…, tyle że Skarga proces rozpadania się struktury feudalnej – dziejący się na jego oczach – postrzegał jako koniec świata, a państwa, którego nie wiązałyby więzy wiary religijnej (… więzy te były zastępowane w ówczesnej myśli i praktyce politycznej przymusem władzy monarchii absolutystycznej) jeszcze sobie nie umiał wyobrazić, i dlatego lękał się klęski, rozłamów, frakcji, które postronny nieprzyjaciel będzie chciał wykorzystać przeciwko Rzeczypospolitej (jakby przewidywał frazesy rosyjskiej polityki imperialnej, mordującej Rzeczpospolitą w imię obrony wolności religijnej dla protestantów w niecałe 200 lat po ukazaniu się „Kazań sejmowych”…)”.

„Politycy dzisiejsi”, czyli populiści

Jeśli był nieufny wobec „polityków dzisiejszych”, widząc jak łatwo wyprzedają dobra wspólnoty, państwa, kierują się prywatą, zabiegają o popularność, to nade wszystko dlatego, że lekceważyli zasady wiary i stawianie na Bożą opatrzność. Słowem byli rasowymi populistami.

Zabiegał o mądrość jako siłę sprawczą działań politycznych, a „mądrość ta winna być wymodlona, wyproszona  od  tego,  kto  ją  posiada  w  stopniu  najwyższym,  czyli  Boga” (K. Koehler),  ale  także postrzegał scenę polityczną jako obszar działania  opatrzności  Bożej.  „(…) rządzenie  zatem  to pewne połączenie: Bożej opatrzności i ludzkiego działania, efektu nabycia mądrości”.

 

Portret Zygmunta III Wazy – Pieter Claesz. Soutman

 

Przypominał, że o mądrość w polityce trzeba prosić Boga. Ci, którzy to zaniedbują, ci, którzy dysponują mądrością „ziemską, bydlęcą, diabelską”, czyli „politycy dzisiejsi”, którzy wywierają nacisk na „panów i królów, aby o religią i dotrzymanie, i obronę ś. wiary katolickiej, i o ludzkie zbawienie nie dbali i  dla  niego  nic  nie  czynili”, zadowalając się swoim dostatkiem, nie dbają też z reguły o duchowe potrzeby swoich poddanych. Są więc w istocie demagogami, „których bożkiem jest popularitas”. Skarga opisuje w ten sposób nie  tyle konkretne środowisko opozycyjne, co „postawę niesprzyjającą Rzeczypospolitej”, którą łączy „faktycznie, sukcesywnie  i  bezdyskusyjnie (…)  z  zagadnieniami  nowinek  religijnych”.  Jest przekonany o złych następstwach protestantyzmu dla pomyślności kraju, kojarzy go nieuchronnie z zagrożeniami dla wspólnoty.

Religię katolicką przedstawia jako fundament, zachęca, by dziękować Bogu za nią i podkreśla opiekę władzy królewskiej nad swobodą jej praktykowania. A „działania protestantów próbuje zrównać z zadaniem dodania trzeciej nogi czy trzeciej ręki do organizmu albo  jeszcze  jednego  stanu  (jak  jakiegoś  szóstego  palca!),  który  byłby  jakimś  pośrednim  stanem między „duchowym, senatorskim, żołnierskim, miejskim, orackim abo kmiecym” (K. Koehler).

To wszystko jest w istocie niezbyt ekumeniczne. „Ale też paradoksalnie może to właśnie jest ten ekumenizm, który – jedyny – mógł być podjęty  w  wieku  XVI  (ale  i  w  każdym  innym),  ekumenizm,  który  uczy:  kochaj  bliźniego  swego, ale nie wolno ci obojętnie patrzeć na to, jak życie jego, z racji złego usytuowania religijnego, zmierza do nieuchronnej katastrofy. Jezuita miał na pewno inne niż dziś, ale w tamtych czasach naturalne, podejście, widząc w ekumenicznej „obojętności” drogę, pięknie wybrukowaną, do upadku nie tyle wiary, ile wprost drogę do religijnej oziębłości – jak mówi się w znanym cytacie z Upominania do ewangelików… do ateizmu jako końcu religijnej „tolerancji”…”.

Gdy opinia staje się dogmatem

By zrozumieć „świętą wojnę” prowadzoną przez Piotra Skargę i jego współbraci, którą dziś tak łatwo przychodzi wyśmiewać i piętnować, trzeba przyjrzeć się doktrynie Lutra. Według niego człowiek nie jest zdolny poznać w Bogu dobroczynnego i miłosiernego Stwórcy. Bóg protestantów stworzył człowieka upadłego i nie może go uświęcić, jest natomiast zawsze gotów, by go karać. „Protestantom stale towarzyszy jedna myśl: uciec przed gniewem Wszechmocnego”, przypomina ks. Domique Bourmaud. Protestanci są przekonani, że ludzkie pożądliwości są nie do przezwyciężenia, natura ludzka jest do cna zepsuta. „Eliminując miłość i zachowując do pewnego stopnia niewolniczy strach, Luter sprawia, że nauka o rzeczach Bożych obraca się wokół zepsutej natury człowieka”, podkreśla ten sam autor. Skarga tę antynomię doskonale w swoich pismach (kazaniach, listach, wykładach) podsumował. Rozumiał, jaką krzywdę ludzkiemu myśleniu wyrządza sprowadzanie Boga do „odległego, abstrakcyjnego bytu”, którego przymiotami są „niemoc i niesprawiedliwość”. Z tej dziwacznej „antropoteologii” wyłania się bowiem nieuchronnie skrajny naturalizm. Polski jezuita wiedział, że Luter „zamyka człowieka w jego własnym wnętrzu i wyprowadza wszystko z człowieka, w każdej dziedzinie, nie wyłączając teologii”.

Jest jeszcze coś, co dodatkowo powoduje, że protestanci brną w sprzeczności i – gdyby chcieli stosować zasady Lutra w praktyce – nie mogliby wyplątać się z sieci absurdu. „Stworzony przez Lutra Kościół protestancki z jego hierarchią, kultem i dogmatami stoi tak naprawdę na antypodach zasad protestanckich”. Zasada wolnej interpretacji przyjęta przez nich jako ogólna reguła przeczy jakiejkolwiek wspólnocie wiary, swoboda sumienia godzi i podważa jakikolwiek autorytet.

Luter, „wielki oportunista i pragmatyk szybko zmieniał się w szalonego sekciarza, gdy tylko ktoś naruszał jego wolność, czyli jego autorytet”, taka była nieugięta logika systemu, który stworzył, wpadł w sidła, które sam sporządził. Tak samo było w przypadku Kalwina, który „nie dostrzegał albo nie chciał dostrzec tej przerażającej antynomii, leżącej u podstaw jego działa zniesienia władzy, dogmatu i Kościoła w oparciu o wolną interpretację” (Henri Hauser).

 

Ks. Piotr Skarga – grafika Tytusa Maleszewskiego, 1887 r.

 

„Zasada wolnej interpretacji, czyli wolności do wszystkiego i dla wszystkich, musiała zgodnie z prawami logiki zrodzić chaos, anarchię i powszechny bunt przeciwko wszystkim (…)”.

Luter, pierwsza ofiarą swojej doktryny „Odebrał papieżowi jego duchową władzę i przekazał ją książętom, którzy mieli odtąd być zarówno władcami, jak i papieżami”. Tymczasem doktryna, którą chciał zastąpić nauczanie Kościoła, podlegała dalszej obróbce przez kolejnych reformatorów. W Genewie Kalwin nie tolerował sprzeciwu, skazywał na stos każdego, kto ośmielał się formułować dogmaty inne niż jego własne. W rezultacie wkrótce „Nie słuchano już papieża, ale podążano za kwakrami, braćmi czeskimi, Knox`em i tysiącem innych, którzy dowodzili własnej niemocy do znalezienia prawdy”. A dziś każe się nam przysięgać się na każdym kroku, że kocha się ludzi, bo ludzie są dobrzy i dlatego trzeba wyznawać doktrynę „różnorodności” oraz „pluralizmu” w religii. Niech każdy wierzy jak chce!

Czy możemy się zatem dziwić, że część polskich protestantów domagała się, by rok 2012 nie był rokiem Skargi? Hasła rewolucji kulturalnej: „nie ma wolności dla wrogów wolności”, „zabrania się zabraniać”, to nic innego jak wykwit intelektualnej degrengolady i pomieszania pojęć, które zapoczątkowała reformacja. Jak zjadliwie podsumował Erazm z Rotterdamu: „Jakim wspaniałym obrońcą ewangelicznej wolności jest Luter! Dzięki niemu jarzmo, które dźwigamy, stanie się dwakroć cięższe. Zwykle opinie zyskują ragę dogmatów”.

Ks. Piotr Skarga z pewnością nie przesadzał gromiąc protestancką religię, wyrosłą na niej ideologię krętactw oraz roszczenia protestantów do cieszenia się pełnią praw w państwie katolickim, jakim była Polska. Przestrzegał po prostu przed demagogią, fałszem, obłudą i hipokryzją. Nie mogły one nie niepokoić człowieka intelektualnie uczciwego, lojalnego wobec króla i Rzeczypospolitej. Dziś widać jak na dłoni jak fatalne bywają skutki polityki państw o tradycji protestanckiej z jednej strony (zwłaszcza ojczyzny protestantyzmu, Niemiec), z drugiej – najpotężniejszego państwa prawosławnego, Rosji, podbudowującą ideologię imperializmu fałszującym chrześcijaństwo prawosławiem.

Walcząc o państwo katolickie ks. Piotr Skarga walczył o niepodległą, wolną, silną, praworządną Rzeczypospolitą. To bardzo niepopularna dziś postawa.

Jednak gdy zważymy, że jego hasłem, jako rycerza stającego w obronie wiary i wolności Rzeczypospolitej, mogłoby być: Si vis pacem, para bellum, pocieszające jest, że słowa te zyskują w naszym kraju aktualność i stają się zawołaniem, które ma na ustach wielu.

Ksiądz Piotr Skarga umarł w opinii świętości. Proces beatyfikacyjny Sługi Bożego został zakończony w 2016 roku; do beatyfikacji potrzebny jest jeszcze cud.

Spośród polskich jezuitów na ołtarze wyniesieni zostali: św. Andrzej Bobola (1591-1657), św. Stanisław Kostka (1550-1568), św. Melchior Grodziecki (1582-1619) – męczennik, który poniósł śmierć z rąk protestantów i bł. Jan Beyzym (1850-1912). Sługa Boży Wojciech Męciński (1598-1643)- męczennik Dalekiego Wschodu – jest dziś zapomniany i jego proces beatyfikacyjny nie został wznowiony.

(Cytaty w tym podrozdziale za: Domique Bourmaud, Sto lat modernizmu, Warszawa 2021)

________________

Tekst ukazał się w miesięcznika “Nowe Państwo” – w numerze VII-VIII 2022 r.

_________________

Źródła:

Krzysztof Koehler, Piotr Skarga i Stanisław Orzechowski, Teologia Polityczna, nr. 9
Krzysztof Koehler, Dopytywanie Piotra Skargi, czyli próba opisania strategii postępowania wobec protestantów proponowanej przez Jezuitę, Litteraria Copernicana 1(15) 2015,
Dominique Bourmaud, Sto lat modernizmu, Warszawa 2021
Adam Mickiewicz:  Prelekcje paryskie. Literatura słowiańska. Kurs pierwszy. 1840-1841. (przekład Leon Płoszewski)
Janusz Tazbir, Szermierz kontrreformacji, Warszawa 1973

 

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.