Strajk, czyli lekcja poglądowa
Czy nauczyciel może strajkować? Oczywiście! Teraz wszystko można. Każdy dzisiaj wszystko może. Nie twórzmy sztucznych barier, pomińmy wszelkie głupie ograniczenia, obalmy porządnym kopnięciem jakiekolwiek tabu, jakąkolwiek idiotyczną przeszkodę, która wyrasta na naszej drodze. Tak jak nam dyktują nasi wyzwoliciele, prawdziwi przyjaciele człowieka, nasze wspaniale oświecone umysły, Rousseau, Wolter, Hegel, Marks, Darwin, Nietzsche.
Żył zresztą już długo przed nimi inny, słynny i zasłużony przedstawiciel radykalnej lewicy. Z niego bierzmy wzór. To jego pytanie – tak proste przecież i oczywiste – rozbrzmiewa dziś nadal pełnym wyrzutu echem, tonem szlachetnego oburzenia na karygodne marnotrawstwo: „Dlaczego tego olejku nie sprzedano i pieniędzy uzyskanych nie rozdano ubogim!?” Cały się trząsł z oburzenia! Nawet włosy na głowie mu się trzęsły. Olejek rzeczywiście był nieprawdopodobnie drogi. Uzyskiwano go z rośliny rosnącej w Himalajach, wytwarzano w Indiach. Pachniał nadzwyczajnie, był to zapach rajski, niebywały, luksusowy, królewski. I żeby takim drogocennym eliksirem namaszczać nogi ubogiego Nauczyciela? I wtedy Judasz, bo tak się ten radykał nazywał, zabrał głos – głos. pełen troski o ludzi. I można by w to uwierzyć, gdyby nie to, że Judasz był złodziejem – dodał pewien stary zakonnik, którego w Wielki Poniedziałek usłyszałam przez radio. Dobrze, że dodał, bo nie każdy dziś w Polsce pamięta, kim był Judasz.
Wielu do dziś żałuje, że ten obrońca uciśnionych skończył tak żałośnie.
Inny z kolei ksiądz – znany autorytet, z profesorskim tytułem – ubolewał (w tym samym programie radiowym), że strajk nauczycieli to skandal, bo w jego wyniku w Polsce ma miejsce „naruszenie praw uczniów” i „zakłócanie ich bezpieczeństwa edukacyjnego”.
Sprawa, w imię której strajkują nauczyciele nie jest czystą sprawą, ale z zupełnie innego powodu. Strajkujący występują jako oskarżyciele państwa, które wiele czyni dla rodzin, wiele dla zwykłych skromnych zapracowanych ludzi. To państwo odbudowuje, krok po kroku, sprawiedliwość społeczną, którą pogardzano w Polsce przez wiele lat, praktycznie przez wszystkie lata od zakończenia wojny. Przez te lata rzeczy mające na celu opiekę nad tymi, którym było najgorzej, najciężej (w czasach PRL nauczyciele do nich nie należeli, zwłaszcza ci, którzy wstąpili PZPR) czyniono tylko na pokaz, w najlepszym razie odfajkowywano je. Dziś ten błąd jest naprawiany, dziś tworzy się to naprawdę. Z rozmachem i wyobraźnią, choć – co oczywiste – bez cudownych terapii, natychmiast działających rozwiązań. By to dostrzec potrzebna jest dobra wola i cierpliwość. Potrzebna jest doza zaufania. Potrzebne jest rozumienie, czym jest wspólnota. Potrzebne są pilnie cechy ludzi dorosłych, statecznych, mądrych, rozumnych – takie, jakimi powinni wykazywać się nauczyciele, ludzie zawodu innego niż wszystkie. Tymczasem strajkujący pedagodzy z cenzusem prezentują rozwydrzenie i niedojrzałość bandy wyrostków. Strajk nauczycieli pod sztandarem ZNP godzi w zaufanie do tych Polaków, którzy wzięli odpowiedzialność za państwo, podważa dobre intencje rządzących. Jest lekcją poglądową antypatriotyzmu. Obliczonym na psychologiczny efekt tandetnym spektaklem teatralnym.
Tutaj nasze dzieci i ucząca się młodzież rzeczywiście traktowane są jak przedmiot. Obiekt manipulacji, którym obraca się dla osiągnięcia własnych korzyści. Wielu Polaków patrzy na to z bezsilnością i przerażeniem. Czy jednak na pewno jesteśmy bezsilni? A może w wyniku tego osobliwego strajku, którego prawdziwe cele są ukryte, i całej tworzonej wokół niego atmosfery nagonki na władze państwowe, przestaniemy wreszcie łudzić się, że mamy w Polsce stan pokoju, a nie stan wojny? Wojny z postkomuną, z ostatnimi jej przyczółkami. Z państwem w państwie.
Czy nauczyciel (nie edukator) powinien strajkować?
Mówi się dziś wiele o obowiązkach rodziców i wychowawców wobec dzieci – nigdy o obowiązkach dzieci wobec rodziców i wychowawców oraz obowiązku ścisłego ich egzekwowanie przez dorosłych, o znaczeniu niepodważalnego autorytetu ojca i matki, a także nauczyciela – dla dobra dziecka, dla jego normalnego rozwoju intelektualnego, także prawidłowego rozwoju moralnego. Prawdziwym nieszczęściem szkoły są dziś nie tylko nieodpowiedzialni nauczyciele, ale roszczeniowe dzieci (nie wychowane do spełniania tej powinności stanu w domu) i roszczeniowi rodzice (zwłaszcza w szkołach prywatnych, ale nie tylko). To powoduje całkowite zakwestionowanie i w rezultacie zniszczenie autorytetu wychowawcy.
Cyniczna gra polityczna organizatorów strajku nie powinna znikać z pola widzenia wśród zapewnień o wzajemnym szacunku strony rządowej i strajkujących. Granie na emocjach dorosłych i dzieci, na strachu rodziców o dzieci, na strachu dzieci przed niezaliczonym rokiem szkolnym, nie zdaną maturą, jest wyjątkową bezczelnością i podłością. Wszystko to obliczone jest na osłabienie wyniku PiS w wyborach do UE. Tylko obcy mogą coś takiego w polskim państwie wymyślić i przeprowadzać. Ta prymitywna kalkulacja może okazać się jednak zgubna dla tych ludzi. Szyte jest to zbyt grubą nicią. Odsłania ich twarze.
Ale istnieje coś jeszcze istotniejszego, i fakt pomijania tego demaskuje intencje organizatorów strajku. Nie liczą się oni z rzeczywistymi problemami i zagrożeniami dzieci i młodzieży w szkołach. Nauczyciele biorący udział w strajku to nie są ludzie, którzy przejmowaliby się takim na przykład „głupstwem” jak groźba demoralizacji najmłodszych przez haniebne programy wprowadzane do szkół tylnymi drzwiami, propagujące rozwiązłość i erotyczne dewiacje wśród najmłodszych, najgorszy rodzaj patologii, jakie dotknąć mogą każde społeczeństwo. Ich ta sprawa nie interesuje. Chcą tylko więcej pieniędzy. I bynajmniej nie deklarują, że będę bronić powierzone sobie dzieci przed deprawacją w szkole… Judasz mógłby być ich patronem.
G.K. Chesterton widział w chronieniu niewinności dzieci probierz cywilizacji. Nie był tu rzecz jasna specjalnie oryginalny, każdy normalnie myślący człowiek przyznałby mu rację. Nie tylko zresztą chrześcijanin, nie tylko katolik, nawet poganin, o ile pozostawał przy zdrowych zmysłach.
Kolumna wspierająca świat
„Kiedy zamiast przyglądać się sobie, zacząłem przyglądać się światu”, wyznaje Chesterton w Ortodoksji, „dostrzegłem, że entuzjazm [dla dziewictwa] nadawał ton nie tylko chrześcijaństwu, ale także pogaństwu, i był przejawem wzniosłej natury ludzkiej w wielu dziedzinach. Grecy mieli wyczucie dziewictwa, gdy rzeźbili Artemidę, Rzymianie – gdy odziewali westalki, nawet najgorsi i najdziksi spośród elżbietańskich dramatopisarzy chwytali się absolutnej czystości kobiety jako kolumny wspierającej cały świat. Nade wszystko zaś świat współczesny (choć kpi z niewinności seksualnej) rzucił się w wir idolatrii i oddaje cześć seksualnej niewinności w wielkim współczesnym uwielbieniu dzieci. Każdy bowiem, kto kocha dzieci, przyzna, że ich wyjątkowe piękno można zranić najmniejszą bodaj sugestią fizycznej seksualności”.
Ten kto śmiałby taką sugestię wprowadzić w czyn, jak mówi Ewangelia, lepiej żeby kamień młyński zawiesił sobie na szyi i rzucił się w wodę. Kto jednak przestrzega dziś przed karą i piekłem za gorszenie i deprawację najniewinniejszych? Dlaczego nie słyszymy przestróg, nie przed deptaniem „praw dzieci”, ale praw Boskich, które je mają strzec? Wszystko ubrane zostało w „procedury”, które są niczym szata nieboszczyka i pozbawione zmysłu zdrowego realizmu. Strajk nauczycieli – paradoksalnie – obnaża całą tę farsę.
Szkoła dzisiaj jest swego rodzaju laboratorium, w którym współczesne idee poddawane są ekstrahowaniu. W tych ekstraktach najlepiej widać każdy rodzaj kłamstwa lub pomyłki. Widać ich naturę i ich konsekwencje dla człowieka. Dzieci – najczęściej przy nieświadomości rodziców – stają się obiektami „naukowych” doświadczeń, dla niepoznaki nazywanych reformami oświaty.
Co jest ich istotą? Cała współczesna pedagogika opiera się na błędnej filozofii. Zakłada ona, że nie istnieje coś takiego jak obiektywna prawda. Obiektywna prawda to przeżytek, jakiś zmurszały zabobon. Uważa się dziś, że „prawda przerasta zarówno nauczyciela, jak ucznia – że jest ona zasadniczo subiektywna. W konsekwencji edukacja jest niczym więcej jak przekazywaniem doświadczenia nauczającego. Jest ostatecznie jedynie procesem samokształcenia, z którego usunięto samo pojęcie autorytetu, wymagającego podporządkowania intelektu. Nauczyciel jest pomocnikiem i przyjacielem, a nie mistrzem, który kieruje. Tak jak protestantyzm zastąpił prywatną opinią autorytet w kwestiach wiary, tak modernistyczny wychowawca zastępuje obiektywną prawdę swą osobistą opinią, będącą owocem jego poszukiwań. Pycha i próba samodzielnego pozyskiwania wiedzy były grzechem pierwszych rodziców, w którym uczestniczymy przez nasze własne grzechy…” (ks. Peter Scott FSSPX).
W takiej sytuacji dzieci i młodzież „poddane procesowi edukacji”, choć wyposażone w “swoje prawa”, choć gwarantuje się im “bezpieczeństwo edukacyjne” – znajdują się w pułapce bez wyjścia. Ich umysły dryfują, nie znajdują żadnego punktu oparcia. Jeśli chce się zobaczyć skąd bierze się chaos poznawczy, patologie moralne, i generalnie – oderwanie od rzeczywistości współczesnych pokoleń, należy przyjrzeć się szkole.
Jeżeli zaś chce się poważnie myśleć o jej naprawieniu należy także przyjrzeć się jej kadrze – zwłaszcza tej strajkującej – i przymierzyć się do jej wymiany. Pośród woluntariuszy, którzy znaleźli czas i siły, by pomóc w przeprowadzeniu w całej Polsce egzaminów gimnazjalnych jest na pewno wielu pedagogów z prawdziwego zdarzenia. Ludzi, którzy mimo szaleństwa reform nie zapomnieli zasad tradycyjnej pedagogiki, która oparta jest o relację mistrz – uczeń i odwołuje się do możliwości – i konieczności – poznania prawdy przez umysł człowieka, także bardzo młodego. I którzy mogą dopomóc szkole w przywracaniu prawdziwego ładu, ładu opartego na realizmie wypływającym z chrześcijańskiej filozofii i zasad katolickiej wiary. Czyli – z prawdy. Innego ładu nie ma. Każdy inny jest oszustwem i faktycznie nieładem.
Czego uczy nas historia, zwłaszcza ta ostatnich dwóch wieków? Uczy nas jak europejskie społeczeństwa doprowadzono do rozpadu . „Wszystkie próby znalezienia innej zasady jedności (godność człowieka, wspólna ludzka świadomość, wolność, równość, braterstwo) zawiodły. Stało się tak dlatego, że nie usiłuje się zjednoczyć społeczeństwa, grup czy organizacji w oparciu o zasady zewnętrzne i transcendentne. Nie można osiągnąć jedności poprzez odwołanie się do czegoś wewnętrznego, immanentnego, jak ludzkie sumienie czy wolność. Może to jedynie zrodzić nowe podziały, wskutek czego każdy członek społeczności pójdzie własną drogą…”(ks. Peter Scott ). Strajkujący nauczyciele próbują nas przekonać, że siłą, szantażem, manipulacją, wywalczą jakieś dobro. To „dobro”, o które zabiegają nie będzie jednak niczym dobrym nawet dla nich. To “dobro” wypływa z antycywilizacji, antypatriotyzmu i antypedagogiki.
Jedyny ład to ten, który uosabia Krzyż Chrystusa. Jedyne źródło sprawiedliwości, nadzieja na odbudowanie ładu zniszczonego przez ludzki grzech i pychę. Samowyrzeczenie, poskromienie pychy, poddanie się autorytetowi, uznanie, że jest ktoś mądrzejszy niż ja, że istnieje nadprzyrodzone źródło Prawa… A także zdolność do przyjęcia dyscypliny, opanowanie młodzieńczego spontanicznego samolubstwa – to jego owoce. Szkoła bez Krzyża nie jest szkołą. To karykatura szkoły.
Walka o szkołę – którą najwyraźniej chcą dalej niszczyć strajkujący nauczyciele, pod patronatem pierwszego radykała w historii, Judasza – jaką nasze państwo (w tym władze oświatowe) powinno prowadzić, jest walką o powrót Krzyża na właściwe miejsce. Właściwe miejsce w kościołach, w naszych domach, umysłach, sercach – i w klasach szkolnych. Płonąca katedra Notre Dame w Paryżu o tym przypomina – miejsce, gdzie przechowywane są bezcenne relikwie Krzyża i Korony Cierniowej Chrystusa.