“Sam możesz stać się cudem”, czyli dlaczego warto głosować na Andrzeja Dudę
„Nie potrzebowałem rąk ani nóg. Potrzebowałem celu. A moje serce uzdrowienia”, przedstawił swoją sytuację młody mężczyzna, który urodził się bez rąk i bez nóg. Nie chciał jednak żyć życiem człowieka niepełnowartościowego, człowieka, które jest tylko tułowiem i głową pełną czarnych myśli. Nick Vujicic, Australijczyk serbskiego pochodzenia niedawno odwiedził Polskę.
Przed wyborami prezydenckimi Polskę można porównać do mężczyzny bez rąk i bez nóg.
Ratunku, Polska nie ma rąk ani nóg!
Wszystko sprzysięgło się przeciw niej. Położenie geopolityczne. Wrogość, pazerność albo nieżyczliwość sąsiadów. Obojętność i interesowność potencjalnych sojuszników. Zniszczenia wojenne, komunistyczne, pokomunistyczne. Spiski i mafie. Korupcja, fałszerstwa i kradzieże. Nasze wady, podziały wśród nas. Nasza łatwowierność i naiwność. Harce agentury.
Polska jest w dodatku jak człowiek niestabilny emocjonalnie. Silne emocje łatwo się roznieca, długo żyją. Emocje negatywne, niszczące. Pamięć krzywd. Bezsilność. Żal, że wszystkie wysiłki idą na marne. Że wszystko pęka, w rękach się rozpada. I zostaje tylko popiół.
Dlatego niektórzy ostrzą już sobie zęby. Polska w ich oczach jest łatwym łupem. Przećwiczyli to w ostatnich 25 latach wielokrotnie. Dajemy się bezboleśnie połknąć. Wygląda na to, że i strawić nas można gładko.
Nick Vujicic, mężczyzna bez rąk i bez nóg jest dziś jednym z najbardziej wysportowanych ludzi na świecie. I najbardziej dowcipnych. Rozśmiesza, bawi, zajmuje tym, co sam odkrył. Odkrył, że nie jest tylko tułowiem i głową pogrążoną w czarnej rozpaczy. Odkrył wielką radość ze swojego życia. Odkrył siebie prawdziwego. Opowiada o tym jeżdżąc do różnych krajów. Jest łatwy w kontakcie, bezpośredni, pozbawiony kompleksów. Kiedy zaciekawione dzieciaki oglądają go z bliska i pytają: „Co ci się stało?”, odpowiada z najpoważniejszą miną, jak zawodowy aktor: „To przez papierosy! Nie próbujcie palić!”
Czy miał jakiegoś genialnego psychoterapeutę? Czy ktoś mu podpowiedział, że na swoim kalectwie może zarobić? (Jak jeszcze sto lat temu zarabiały na cyrkowej arenie fenomenalne atrakcje światowe w rodzaju kobiety z brodą?).
Jako chłopiec nie chciał wcale żyć. Nie akceptował swojej sytuacji. Próbował się zabić. Wszystko się zmieniło, gdy zrozumiał, że nie jest nieudanym egzemplarzem stworzonym wskutek tragicznej pomyłki. Bóg chciał go takiego, jakim jest. I ma dla niego specjalny plan. Odczytanie tego planu zajęło mu trochę czasu, ale pojął, że jego realizacja to główne zadanie jego życia. Doszedł do tego, co jest sednem powodzenia: „Gdy nie umiałem czegoś zrobić, koncentrowałem się na tym co potrafię”. Zdobył dwa dyplomy, jest zawodowym mówcą. Mężem i ojcem dwójki dzieci. Jest człowiekiem szczęśliwym, bo nauczył się mówić „tak”, zamiast „nie”. Pytać, co może zrobić dobrego, co może zrobić dobrze, a nawet lepiej niż inni, zamiast oskarżać Boga, buntować się, rozpaczać. I zarzucać Boga pytaniami: „Dlaczego?” Od tego czasu podlicza swoje atuty zamiast swoich wad.
Polska bez rąk i nóg jest szczęśliwym krajem.
Pora to odkryć.
Tylko jakaś grupa ludzi uparła się, by ten fakt ignorować, a nawet negować go. Podliczać wciąż klęski, wytykać sobie nawzajem błędy, garby, brzydotę i otępienie. I oskarżać się z godną podziwu namiętnością. Wielu wyspecjalizowało się, by nas dręczyć i zabijać duchowo czarnymi scenariuszami i urojonymi niebezpieczeństwami. (Prawdopodobieństwo, że wydarzy się coś złego zawsze istnieje). Najgorsze co można u nas robić, to powtarzać w kółko, że jesteśmy do niczego. Kandydat PiS na urząd prezydenta państwa, Andrzej Duda odwraca tę tendencję, dominującą od lat (od zakończenia ostatniej wojny, z niewielką przerwą na Solidarność). Mówi Polakom, że szanując Boże prawa i kierując się rozumem, który mamy od Stwórcy, a przy tym działając wspólnymi siłami, możemy zrobić wszystko. Możemy Polskę odzyskać, uzdrowić. Nie jesteśmy tu przez przypadek, nasze istnienie w kraju takim jak dzisiejsza Polska nie jest tragiczną pomyłką. Przedstawia program pełen konkretów. Nic nie jest zdeterminowane. Nic nie jest stracone. Polska to dobry kraj dla młodych i starych ludzi. I tych w średnim wieku. Dobry kraj, w którym każdy musi tylko odkryć to, co jest w nim najlepszego. I to, w czym jest temu krajowi potrzebny. W czym jest niepowtarzalny, wyjątkowy i bezcenny dla innych.
Bo Bóg ma dla każdego niepotwarzalny plan.
Decyzja Nicka Vujcica, gdy zerwał z myślami samobójczymi, była następująca: Przestać być złym na Boga za to, czego nie dostał, i postawić na wdzięczność za to, co ma.
Dziś mówi do innych, oczekujących nadzwyczajnego odwrócenia karty losu: „Pamiętaj, jeśli nie doczekałeś się cudu, sam możesz stać się cudem dla kogoś innego”.
Mówi też z prostotą o tym, na czym opiera całą swoją nadzieję. O niezaprzeczalnym fakcie, że istnieje wieczność, że jest niebo. „Jeżeli nie byłoby nieba, to o co chodziłoby w życiu? Żeby tylko egzystować? Być dobrym człowiekiem? Po co?”
Kobiety z twarzą
W Polsce mamy też kobiety, które się zdenerwowały.
Przed wyborami dwie znane aktorki, Bożena Dykiel i Anna Chodakowska zachowały się przed kamerami telewizyjnymi – w różnych okolicznościach i czasie – nie tak jak oczekiwano. Wygarnęły bezceremonialnie, co myślą o obecnych porządkach w kraju. Były szczere, dokładne i proste. Nie mizdrzyły się do nikogo.
Dwie normalne kobiety z dużą artystyczną klasą powiedziały, co je nurtuje, bo wiedzą, że to samo męczy innych Polaków. Zrobiły to, co chciały, nie to, co chcieli inni.
Można powiedzieć, że zachowały się podobnie jak Nick Vujicic. Przyjęły rzeczywistość jaka jest i powiedziały, że czarne jest czarne, białe białe. Bo co komu może przyjść z tego, że jako osoby z nazwiskami będą się wdzięczyć, dygać i udawać, że nie widzą nieporządku, który w Polsce panuje?
Wygląda na to, że z aktorek, profesji tradycyjnie użytecznej dla komuny i postkomuny, ta władza nie będzie już miała wielkiego pożytku.
W Polsce tuż przed wyborami stary poeta, Jarosław Marek Rymkiewicz odrzucił 100 tysięcy nagrody, bo nie chciał przyjmować pieniędzy od pani prezydent Warszawy, która nie potrafiła uszanować ofiar Smoleńska. Te pieniądze mu śmierdziały. Nie dał się kupić.
Ciekawe, że ci, którzy chcą dziś kolejny raz wygrać wybory polityczne budując w nas lęk – a to znaczy także: unikanie ryzyka, zabijanie woli walki, wymawianie się od wszelkiego wysiłku, niezależności sądu, lęk przed niewygodami i konfliktami z silniejszymi – unikają także jak ognia wizerunku normalnej twarzy kobiety. Normalnej, czyli pełnej łagodności. Kobiecej. Takiej, która nawet nie otwierając ust mówi prawdę. Bo wie, że jeśli skłamie straci coś cenniejszego niż główną rolę w sztuce, czy serialu. Straci to coś, co sprawia, że na jej twarz patrzy się z przyjemnością. Ta twarz przyciąga, koi, uspokaja. Budzi nadzieję. W Polsce jest wiele kobiet o twarzach pociągających, ciekawych, żywych.
Pań Dykiel i Chodakowskiej nie ma już na okładkach tygodników. Nie pasują. Ich twarze nie kojarzą się z kłamstwem i bajdurzeniem.
Może nie mamy jeszcze jako kraj wszystkich potrzebnych nam rąk i nóg, ale mamy piękne szlachetne kobiece twarze. Każde wypowiadane kłamstwo rujnuje jednak to piękno. Piękno, które mówi o innym Pięknie. Niezniszczalnym. Nie dotkniętym przez czas. O Pięknie, któremu Bóg nie pozwolił umrzeć.
O Pięknie Niewiasty, Która Zetrze Głowę Węża.
W czasie kampanii wyborczej łatwo jest zapomnieć, że to Ona jest tutaj Królową, cokolwiek by się nie działo.
Z bliska często tego nie widać, ale Jej cechy ma bardzo wielu Polaków. Kobiet i mężczyzn, ludzi młodych i starych. Także tych, którzy ujawnili się podczas kampanii wyborczej. Ofiarni, cierpliwi, wyciszeni, uważni. Szanujący innych ludzi, uprzejmi w sposób nie zdawkowy. Bystrzy obserwatorzy. Tacy, którzy nie dają się zwieść. Nie ponoszą ich nerwy. Spieszą z pomocą. Natychmiast reagują. Nie zmieniają przekonań jak kameleon skórę. Powtarzają swoje.
Tylu ludzi w Polsce chce się zachować zgodnie z prawem i etyką uczciwego obywatela niepodległego państwa, zauważył ktoś z komentatorów. Polacy bowiem naprawdę szanują swoje państwo. Sprzeciw wobec fałszerstw wyborczych, zaangażowanie setek ludzi w uczciwe liczenie głosów jest jednym z tego dowodów.
Największe dziwactwo tej kampanii? Najbardziej „katolicki” kandydat okazuje się miłośnikiem Rosji, zaprasza na swoją konferencję jogina i daje mu głos, ośmieszając ideę Intronizacji Chrystusa Króla, którą obiecywał wprowadzić w życie jak wygra.
Trudno się dziwić, że tak wielu ludziom kampania wyborcza „księżycowych” kandydatów na urząd prezydenta przypomina wybory miss Polonia. „Słyszałam od znajomych, że w debacie telewizyjnej wszyscy kandydaci wypadli dobrze. Myślę, że też wypadłabym bardzo dobrze…”, stwierdziła mieszkanka podwarszawskiej wsi, pani w wieku wczesno emerytalnym. No bo dlaczego nie?…
Można powiedzieć, że księżycowi kandydaci mają od biedy te ręce i nogi. Machają nimi, a jakże. Nie potrafią tylko wskazać Polakom prawdziwego celu. Wykorzystują całą strategię kłamstwa, by wskazać cel fałszywy. Robią różne sztuczki, by był podobny do prawdziwego. Twierdzą, że potrafią sami zaczarować rzeczywistość; ludzie nie są im do niczego potrzebni. Oni wszystko sami, swoim geniuszem… I wszystko się im rozmazuje. Wszystko rozpływa się w niezrozumiałym bełkocie. Ludzie, którzy wierzą w swój geniusz nigdy nie poprowadzą Polski do uzdrowienia jej serca.
Nick Vujicic, człowiek z wiarą i charakterem przyznał, że na wszelki wypadek, gdyby Pan Bóg chciał sprawić cud, umieścił w szafie parę butów.
Naszym cudem, który nie wymaga potwierdzenia, jest to, że w Polsce istnieje tak wielka grupa ludzi, którzy trzymają się prawdy, gotowi są zawsze jej bronić, brzydzą się kłamstwem i angażują się po stronie słabszych. Czują swoją przydatność. Nie narzekają na „zły los”. Wierzą, że czasy są takie, jacy oni są. To oni są „czasami”. Dlatego wymagają od siebie maksimum.
Wszyscy ci ludzie zagłosują na Andrzeja Dudę.