Przypadek Polski
Memento mori… Te słowa kiedyś w naszej religii i w naszej kulturze dużo znaczyły i były często wypowiadane. Czy były słyszane przez wszystkich? Czy traktowano je jako refren, który zdążył się osłuchać? Paradoksalnie największe dzieła artystyczne, cywilizacyjne i polityczne: katedry, uniwersytety, ustrój cechowy, dzieła opiekuńcze, wyprawy krzyżowe jednoczące cały świat chrześcijański, powstawały właśnie wtedy, gdy słychać było wszędzie: „Pamiętaj, człowiecze, o godzinie swej śmierci”.
Jeśli o niej zapomnisz, życie, które dostałeś w darze może okazać się niewykorzystaną szansą. Popadniesz w letarg, rozleniwienie. Będziesz chciał nasycić się jedynie dobrami tego świata – i uschniesz z braku prawdziwych dóbr. Weźmiesz byty materialne za jedyną rzeczywistość wartą zachodu. Pobłądzisz. Nie uporasz się z pokusami.
Pamięć na śmierć jest zbawienna. Uczy też męstwa i odwagi.
Ci nasi Rodacy, którzy wyruszyli w podróż na wschód 10 kwietnia 2010 roku pragnęli właśnie uczcić przedwczesną śmierć swoich braci, zamordowanych w Katyniu. Ich samych spotkała nagła śmierć. A mogli i powinni żyć, bo czynili dla Polski wiele dobra. Byli potrzebni. Byli szanowani i kochani.
Czego uczą te gwałtowne śmierci? Tego, że nie unikniemy końca swojego doczesnego życia. Ale i tego, że ten, kto umiera przedwcześnie nakazuje niejako żyjącym ukończyć dzieło swojego przerwanego życia. I daje im do ręki unikalny oręż – motywację i siłę, by upamiętnić jego dokonania. By je kontynuować. I tak się dzieje. Złota nić dobra nie zostaje przerwana.
Wrogowie Polski mylą się, jeśli sądzą, że osłabiają nas mordując naszych najznakomitszych przedstawicieli. Przeciwnie, wzmacniają. Taka jest także prawda o Smoleńsku. Mieliśmy być słabsi, jesteśmy silniejsi. Prawdy nie da się zabić. A tylko ona jest siłą twórczą. Tylko dzięki niej człowiek rośnie a nie karleje, a państwo staje się silne, trwałe, sprawiedliwe. I może być przykładem dla innych.