Przewrót w modzie męskiej
Wojna szybko porządkuje myślenie. Ludzie trzeźwieją. Jeśli są to mężczyźni, porzucają zabawki, wychodzą z piaskownicy, do której ich kiedyś zagoniono.
„Można wręcz powiedzieć, że społeczeństwo przemawia poprzez stroje, w jakie się odziewa. Poprzez nie manifestuje ono swe ukryte aspiracje i posługuje się nimi, przynajmniej częściowo, do budowania lub niszczenia swej własnej przyszłości“, zaznaczył w przemówieniu do Kongresu Łacińskiej Ligii Mody w 1957 roku papież Pius XII.
Te słowa w ustach papieża brzmieć mogą zaskakująco, bowiem modę kojarzymy z zabawą, zgrywą, prowokacją. A jednak Eugenio Pacelli (1876-1958), człowiek wielkiej kultury i subtelności, wiedział, że moda to rodzaj sztuki, system znaków, przez które wypowiada się człowiek, by ujawnić swoje marzenia, pragnienia, dążenia, ambicje. Opowiedzieć o sobie innym, coś w samym sobie odkryć, podkreślić.
Dziś nie sposób sobie wyobrazić, by mogły wrócić kiedykolwiek na ulice miast żałosne widowiska zwane Paradami Równości. Trudno sobie wyobrazić, by mężczyźni chcieli jeszcze pokazywać się z poczernionymi rzęsami, utlenionymi włosami, obwieszeni biżuterią. Nie jest możliwe, by osoby nieokreślonej płci w wulgarny sposób domagały się „swoich praw” i wszyscy ustępowali im z drogi, podczas, gdy na Ukrainie mężczyźni chwytają za broń, nie szczędzą życia w obronie rodzin, ziemi, domów. Gdy giną dzieci, płoną szkoły i szpitale.
Niezależnie od fantazji stylistów i od twardych ideologicznych doktryn przyświecających wielu współczesnym projektantom mody oraz milionów dolarów utopionych w wypromowanie najbardziej wyuzdanych pomysłów, wojna na Ukrainie sprawia, że ubranie męskie znów będzie ubraniem mężczyzny. Trudno sobie wyobrazić, by młodzi mężczyźni chcieli nadal paradować w spodniach w kwiatki, różowych czapeczkach, zakładać buty na obcasach i wisiorki na szyję, posłuszni „dyktatorom mody”, bez poczucia, że robią z siebie pośmiewisko. By chcieli ukazywać się publicznie jako żałosne błazny.
Wojna przywraca realistyczne spojrzenie na własne życie nie tylko zwolennikom różowych korowodów i biedakom, którzy na wybiegach udają kobiety. Pomaga weryfikować dokonywane wybory. Stawia jej uczestników, ale i wszystkich, którzy śledzą jej wydarzenia, w obliczu rzeczy ostatecznych. Przypomina, że one istnieją. A życie jest zbyt krótkie, by pozwalać komukolwiek, by sprawiał, by było jeszcze krótsze. Albo przypominało tandetną maskaradę.
Tak jak szybko prysł mit o “europejskiej jedności”, „słowiańskiej wspólnocie”, czy „afrykańskich wartościach” – w dobie, gdy państwa i narody musiały przypomnieć sobie o konieczności bronienia własnych granic – tak wielu mężczyzn i kobiet stanęło wobec konieczności bronienia swojej tożsamości, której granice wyznacza natura.
Zestawienie mody i polityki wydaje się absurdalne, ale moda, tak jak polityka w czasie wojny ujawnia to, co w człowieku ukryte, a jednak prawdziwe i ważne dla całej dalszej jego historii.
W rezultacie politycy stają się dziś znów politykami, przywódcami państwa, a nie idolami i gwiazdami telewizyjnymi. Wojskowi muszą opuścić laboratoria i sale konferencyjne i przenieść się na pole walki. Wojna zmusza wszystkich, by ze świata wirtualnego powrócić na ziemię i zająć się swoimi prawdziwymi obowiązkami. Na miarę dorosłych, nie dzieci.
To jedyny jej pozytyw.