Odchorowywanie
Czy mogą być jakieś korzyści z czasu przymusowej izolacji? Wbrew pozorom prawdziwymi beneficjentami tego czasu okazały się dzieci. Dzieci w Polsce odzyskały w wielu przypadkach rodziców. Odzyskały dom. Przez ostatnich kilka tygodni był on nie tylko sypialnią i jadalnią, stał się domem na powrót.
Dzieci odzyskały to, co jest dla nich najważniejsze: uwagę rodziców. Czas im poświęcony to ich skarb. W wielu domach przestały być tylko hałaśliwą przeszkodą dla zestresowanej matki, która nie jest w stanie nadążyć ze wszystkim, i przepracowanego ojca („Cicho, bo tatuś odpoczywa!”).
Wiele rodzin nauczyło się wspólnej modlitwy. Wiele usiadło razem przy stole, nie tylko w niedzielę.
Wiele rodzin odzyskało sąsiadów. Zauważyło ich, poznało. Rozmowy przez płot z mieszkańcami sąsiedniej posesji przestały być niechętne i zdawkowe. W ludziach dotąd postrzeganych jako banalnych i nieciekawych, a nawet „denerwujących i prostackich” (jakby powiedziała „Wyborcza”) dostrzeżony został ktoś „taki sam jak ja”. Drugi bliski człowiek.
Kobiety przestały się pindrzyć (jak ujął to zwięźle i dosadnie mój znajomy). Nie zakładają na siebie rzeczy dziwnie opinających lub dziwnie opadających. Stroje są wygodne, luźne, sportowe, powraca urok klasycznej elegancji. powraca naturalny kobiecy wdzięk. Znikające makijaże odsłoniły niepowtarzalność rysów kobiecych.
Do domów powróciły zupy, sosy, domowy chleb, sałatki, kiszonki, kompoty, paszteciki i wszelka rozmaitość polskiej kuchni (która jest i fantazyjna i wymagająca!). Restauracje japońskie, bary meksykańskie, pizzerie, tortille, kebaby, sushi? Okazało się, że da się bez tego żyć.
Ludzie na ulicy zaczęli się zwyczajnie lubić. Chcą rozmawiać, zamienić kilka słów, pożartować. Nie są zniecierpliwieni i rozdrażnieni drugim człowiekiem. Pozdrawiają się na ulicy, na spacerze… Z prawdziwą sympatią. Z wdzięcznością, że istnieje ten drugi człowiek.
Nieznajomy jest bratem.
Wszystko, co tak naprawdę jest dla normalnego człowieka ważne – oprócz najważniejszego: Kościoła i modlitwy, gdy ma się łaskę wiary – zamyka się w dwóch instytucjach naturalnych: rodzinie i państwie. Tylko one są człowiekowi potrzebne. Cała reszta, owszem, czasem przyjemna, jest tylko po to, żeby się pokazać. Dla “zabicia czasu” i żeby nakarmić swoją pychę. Wykazały to ostatnie tygodnie.
Wiele osób bardzo się w naszym świecie trudzi, by z tych instytucji naturalnych zrobić wroga. Z własnej rodziny i z własnego państwa.
Ten czas pokazuje, że są to wysiłki daremne.
Takie są moje obserwacje i doświadczenia z polskiej kwarantanny. Wirus okazał się lekarstwem.