Msza, która nigdy nie może być odwołana
Luter bardzo wyraźnie rozumiał, że Msza jest sercem i duszą Kościoła. Powiedział: „Zniszczmy Mszę, a zniszczymy Kościół”.
“Trzeba uznać, że reforma liturgiczna zmierza do zastąpienia idei i rzeczywistości Ofiary – rzeczywistością uczty. W ten sposób zaczyna się mówić o celebracji eucharystycznej lub o „wieczerzy”, dużo rzadziej używa się natomiast określenia „Ofiara”. Niemal całkowicie znikło ono z podręczników katechizmu, tak jak i z kazań. (…) Przekształcenie Mszy w pamiątkową czy braterską ucztę to protestancki błąd. Co się stało w szesnastym wieku? Dokładnie to, co ma miejsce dzisiaj. Ołtarz zastąpiono stołem, usunięto zeń krucyfiks. (…) Teraz w religii katolickiej to ksiądz celebruje Mszę, to on ofiarowuje chleb i wino. Pojęcie ”przewodniczącego” zapożyczono wprost z protestantyzmu. Słownictwo idzie w ślad za zmianą idei. (…) Każdy katolik musi w sposób kategoryczny odpowiedzieć: „Nie! Nie tym jest Msza!”. Nie jest kontynuacją posiłku, podobnego temu, na który Nasz Pan zaprosił rankiem nad jezioro świętego Piotra i kilku uczniów, już po swoim Zmartwychwstaniu. (…) Wspólnota kapłana i wiernych jest wspólnotą w Ofierze, która złożyła sama siebie na ołtarzu ofiarnym. Jest on z mocnej skały; jeśli nie, zawiera przynajmniej kamień ołtarza, który jest głazem ofiarnym. Wewnątrz złożono relikwie męczenników, bo ofiarowali swoją krew Mistrzowi. Wspólnota Krwi Naszego Pana z krwią męczenników zachęca również i nas, abyśmy ofiarowali swe życie.
Jeżeli Msza jest posiłkiem, rozumiem, dlaczego ksiądz odwraca się ku zgromadzeniu. Nie przewodniczy się uczcie plecami w stronę gości. Ale ofiarę składa się Bogu, nie zgromadzeniu. Dlatego też kapłan, jako głowa wiernych, zwraca się ku Bogu, zaś krucyfiks jest ponad ołtarzem.
Aby Msza kontynuowała Ofiarę Krzyża niezbędne są trzy warunki: Ofiarowanie, przeistoczenie, dzięki któremu ofiara jest obecna rzeczywiście, a nie symbolicznie, a także dokonanie celebracji przez – uświęconego swoim kapłaństwem – księdza, w miejsce Najświętszego Kapłana, którym jest Nasz Pan. (…) Cała nadprzyrodzona moc Mszy wynika z jej relacji do Ofiary Krzyża. Jeśli już w to nie wierzymy, to nie wierzymy w nic odnośnie Kościoła świętego. Kościół nie miałby już żadnego powodu do istnienia, nie nazywalibyśmy się już katolikami. Luter bardzo wyraźnie rozumiał, że Msza jest sercem i duszą Kościoła. Powiedział: „Zniszczmy Mszę, a zniszczymy Kościół”.
Widzimy teraz, że Novus Ordo Missae, tj. Nowy Porządek przyjęty po soborze, sformułowano zgodnie ze stanowiskiem protestanckim, albo w każdym razie w sposób niebezpiecznie doń zbliżony. Dla Lutra Msza była ofiarą chwały, to jest aktem wychwalania, aktem dziękczynienia, ale na pewno nie ofiarą pokutną, która ponawia Ofiarę Krzyża i się do niej odnosi. Według niego Ofiara Krzyża miała miejsce w konkretnym momencie historii, jest więźniem tejże historii; zasługi Chrystusa możemy zastosować do siebie jedynie poprzez wiarę w Jego śmierć i zmartwychwstanie. Kościół natomiast twierdzi, iż Ofiara ta dokonuje się mistycznie na naszych ołtarzach w każdej Mszy, bezkrwawo przez rozdzielenie Ciała i Krwi pod postaciami chleba i wina. Dzięki temu odnowieniu na obecnych tam wiernych spływają zasługi Krzyża, uwieczniając owo źródło łaski w czasie i przestrzeni. Ewangelia Mateusza kończy się następującymi słowami: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Rozbieżność obu koncepcji nie jest znikoma. Podejmuje się wysiłki, aby ją zmniejszyć, polega to jednak na zmienianiu doktryny katolickiej, czego wiele oznak widzimy w liturgii.
Luter powiedział: „Kult adresowano do Boga; był hołdem. Odtąd będzie adresowany do człowieka, aby go pocieszał i oświecał. Honorowe miejsce zajmowała ofiara, lecz zastąpi ją kazanie”. Była to oznaka wprowadzenia kultu człowieka., w Kościele natomiast oznaką tą jest waga, jaką przykłada się do „Liturgii Słowa”. Przeglądając nowe mszały, zobaczymy, że w nich również dokonano tej rewolucji. Do dwóch istniejących czytań dodano jeszcze jedno, wraz z „modlitwą powszechną”, wykorzystywaną nieraz do propagowania idei politycznych lub społecznych, a biorąc pod uwagę także homilię, okazuje się często, że środek ciężkości przesuwa się w kierunku „słowa”. Kiedy kończy się kazanie bardzo blisko też do końca Mszy.
W Kościele kapłan jest naznaczony niezatartym piętnem, czyniącym zeń alter Chrystus, sam może składać Ofiarę świętą. Różnicę pomiędzy klerem a świeckimi Luter uważał za „pierwszy mur wzniesiony przez Romanistów”; [dla niego] wszyscy chrześcijanie są kapłanami, funkcja pastora polega jedynie na przewodniczeniu Ewangelicznej Mszy. W Novus Ordo Missae „ja” celebransa zostało zastąpione przez „my”; wszędzie pisze się, że wierni „celebrują”, włącza się ich w czynności kultowe, odczytują listy apostolskie, a niekiedy Ewangelię, rozdają Komunię, czasem wygłaszają homilię, która bywa zastępowana „rozmową w małych grupach na temat Słowa Bożego”… (…) Lutrowi zależało także na stworzeniu nowych hymnów, mających zastąpić „wszystkie te papistowskie mamrotania”. Reforma zawsze przyjmuje postać rewolucji kulturalnej.
(…) Nowa Msza, nawet odprawiana z pobożnością i szacunkiem dla reguł liturgicznych, stanowi przedmiot tych samych zastrzeżeń, gdyż przepaja ją duch protestantyzmu. Jest w niej szkodliwa dla wiary trucizna…
Muszę być wierny prawdzie i dlatego bez lęku o popełnienie błędu twierdzę i utrzymuję, że Msza skodyfikowana przez św. Piusa V(a nie przez niego wymyślona, jak się często mówi) jasno wyraża te trzy rzeczywistości: ofiarę, Rzeczywistą Obecność oraz kapłaństwo kleru. Bierze również pod uwagę – na co wskazuje Sobór Trydencki – naturę ludzką, która potrzebuje zewnętrznej pomocy, aby wznieść się ku rozmyślaniom o sprawach Bożych. Ustanawianie zwyczajów nie odbyło się na chybił trafił, nie można ich bezkarnie odrzucić lub nagle znieść. Jak wielu wiernych, jak wielu młodych księży, jak wielu biskupów utraciło wiarę odkąd wprowadzono tę reformę! Natury i wiary nie da się oszukać, bo to się mści.
Tak się jednak składa – słyszymy – że człowiek nie jest już tym, czym był sto lat temu; cywilizacja techniczna, w której był zanurzony zmieniła jego naturę. Cóż za niedorzeczność! Reformatorzy dobrze uważają, aby nie ujawniać wiernym swego pragnienia dostosowania się do protestantyzmu. Przywołują inny argument: przemiana. W strasburskiej wieczorowej szkole teologicznej wyjaśnia się to następująco: „Musimy uznać, że stoimy dziś w obliczu prawdziwej mutacji kulturowej. Jeden szczególny sposób celebrowania pamiątki Pańskiej związany był z religijnym uniwersum, które nie jest już nasze”. Szybko się to mówi – i wszystko znika. Musimy zacząć od nowa – od przekreślenia. Takich oto używa się sofizmatów, abyśmy zmienili naszą wiarę. Cóż to za „uniwersum religijne”? Lepiej było pozostać szczerym i powiedzieć: „religia, która nie jest już nasza”.
Katolikom czującym, że dochodzi do radykalnych transformacji, trudno jest stawić czoła nieugiętej propagandzie, która napotykają (a która jest czymś zwyczajnym we wszystkich rewolucjach). Mówi się im: „Nie potrafisz zaakceptować zmian. A jednak zmiany są częścią życia. Jesteś statyczny. To, co było dobre pięćdziesiąt lat temu, nie pasuje do dzisiejszej mentalności czy sposobu życia. Utkwiłeś w przeszłości. Nie potrafisz się zmienić!”. Wielu poddało się reformie, by uniknąć podobnej krytyki, nie mogąc znaleźć argumentów przeciw szyderczemu oskarżeniu: „Jesteś reakcjonistą, dinozaurem! Nie potrafisz dotrzymać kroku czasom!”.
Kardynał Ottaviani powiedział o biskupach: „Boją się wyglądać staro”. (…)
Jedna rzecz nie może nie zaskakiwać: ani przez moment nie mówiono o Mszy [podczas rozmów Abp Marcela Lefebvre z przedstawicielami komisji watykańskiej w 1974 r. – przyp. EPP], choć to właśnie ona stanowiła sedno konfliktu. To wymuszone milczenie jest cichym przyznaniem, że tzw. ryt św. Piusa V pozostaje w pełni uprawniony.
Katolicy mogą być w tej kwestii całkowicie spokojni: ta Msza nie jest, ani nie może być, zabroniona. Św. Pius V, który – powtórzmy to – nie wymyślił jej, lecz „na nowo ustanowił mszał, zgodnie ze starożytną regułą i obrządkami świętych Ojców”, daje nam wszelkie gwarancje w bulli Quo primum, podpisanej przez siebie 14 lipca 1570 r.: „Postanawiamy i oświadczamy, że superiorów, kanoników, kapelanów i innych księży , jakkolwiek tytułowanych, oraz zakonników dowolnej reguły nie wolno zobowiązywać do odprawiania innej Mszy niż ta, która nam się podoba. Oświadczamy również i rozkazujemy, aby na nikim nigdy nie wymuszać i nikomu nigdy nie narzucać zmiany tego mszału; zaś ta obecna konstytucja nie może być odwołana, ani zmodyfikowana, lecz zawsze pozostanie ważna i będzie miała moc prawną (…). Gdyby ktoś się poważył (na dokonanie takiej zmiany), niech zrozumie, że naraża się na gniew Wszechmogącego Boga oraz błogosławionych Piotra i Pawła”.
(…) Św. Pius V kanonizował tę świętą Mszę; papież nie może takiej kanonizacji odwołać, podobnie jak nie może odwołać kanonizacji świętego. Możemy ją więc celebrować, a wierni mogą w niej z całkowicie spokojnym sumieniem uczestniczyć, wiedząc ponadto, że to najlepszy sposób na zachowanie swojej wiary”.