Mieszkańcy wielkich miast
Wielkie metropolie przypominają dziś afrykański busz. Żywioł miejski, Aktywiści miejscy, Gry miejskie, Sztuka przetrwania w miastach… Wszystkie te nazwy mówią same za siebie; życie, mimo pozorów, bywa tu ekstremalnie trudne. Miasta bywają groźne, niebezpieczne. Stanowią coraz bardziej świat odrębny, świat sam w sobie. Pogłębia się ich swoisty izolacjonizm, a zarazem snobistyczna aura wielkomiejskości sprawia, że ich mieszkaniec m u s i czuć się kimś lepszym. A przecież z każdym rokiem powiększa się grupa ludzi zamożnych, którzy z ulgą wynoszą się stąd gdzie pieprz rośnie, na dalekie peryferie lub zupełnie poza miejskie granice, by odetchnąć nie tylko świeżym powietrzem, ale atmosferą normalności.
Ale nade wszystko wielkie miasta są terenem różnych socjotechnicznych eksperymentów. Lekcją poglądową może być radykalna przemiana ulicy Nowy Świat w Warszawie w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Jeszcze niedawno była to wizytówka miasta, tętniące życiem prawdziwe centrum stołecznej kultury z licznymi księgarniami, antykwariatami, galeriami, usługami rzemieślniczymi, które przynależą miastu i tworzą jego koloryt. Było tu miejsce dla inteligencji, artystów, rzemieślników i kupców. Warto je było odwiedzać. To wszystko zostało wygaszone. Na Nowym Świecie można tylko zjeść i się napić. Nowy Świat to jedna wielka knajpa. Dziwna zmiana. „Mieszkańcy wielkich miast”, to na pewno elita Polski?