Kłamstwo smoleńskie we Wszechświecie
Kiedy sprawa smoleńska staje się sprawą międzynarodową, kiedy umysły ludzkie nie chcą przyjąć wersji oficjalnej, kiedy buntuje się duch i materia… Ślady pozostawione w resztkach maszyny nie chcą się zdematerializować. 50 tysięcy szczątków samolotu nieustająco układa się w jeden wzór. I nikt i nic nie przyjmie już kłamstwa. Wtedy ziemia, która wchłonęła tyle krwi staje się dla Polaków ziemią świętą.
Największy kłopot mają ze sprawą smoleńską nie ci, którzy na Krakowskim Przedmieściu wciąż stawiają krzyż – dziesiątego każdego miesiąca. Nie ci, którzy przynoszą znicze, stosami układają kwiaty i umieszczają wśród nich portrety Pary Prezydenckiej – i nigdy nie dość tych uroczystych gestów poprawiania, przewiązywania, umieszczania w centrum czarnej kokardy. Nie ci, którzy noszą żałobę już piąty rok. Nie, prawdziwy kłopot mają ludzie, dla których to wszystko głupstwo.
Ludzie, którzy oderwali się od rzeczywistości.
Ci, którzy zaprzeczają prawdzie mają kłopot niemały. Kłopot przede wszystkim z przyjęciem i ze zrozumieniem Słowa. Także ze zrozumieniem słów. Znajdują się blisko, coraz bliżej otchłani, gdzie nie słychać już żadnych słów. Gdzie panuje pomieszanie języków przechodzące w nieludzki bełkot.
Istnieje tajemniczy związek, tajemnicza współzależność: kłamstwo wypowiedziane w jakiejś części świata – kłamstwo, które ma ambicje “zamienić” śmierć prawie setki osób, które leciały, by oddać hołd oficerom pomordowanym w Katyniu, w jakiś niewiele znaczący incydent – pozbawiony rangi, wymiaru, błahy, przypadkowy – to kłamstwo odezwie się gdzieś niespodziewanym echem. Zostanie wypowiedziane głośno i dobitnie w innym miejscu, zostanie przywołane po to, by ukazać całą swoją ohydę. I będzie odrzucone z odrazą i obrzydzeniem. Sprzeciwią się mu ludzie wyposażeni przez Boga w rozum i wolną wolę. Kłamstwo nie przystaje bowiem w żaden sposób do natury człowieka. Kłamstwo wciśnięte do gardła, wtłoczone do umysłu, wcześniej czy później zostanie wyplute, wyrzucone, wypchnięte. Usunięte raz na zawsze jak gnijący ząb. Taki jest naturalny odruch zdrowego człowieka.
Natura stworzonego bytu nie przyjmuje kłamstwa. Wszystko co trwałe, wielkie, piękne, cenne w świecie zbudowano na prawdzie. Człowiek nie może żyć bez prawdy.
Wiele rzeczy dzieli Polaków, powiedział dzisiejszego popołudnia Jarosław Kaczyński na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. To mogą być różnice, które nigdy nie znikną. Ale jedno ich łączy: prawda. Dokąd tak jest, Polacy są wspólnotą.
Polska jest tak ważna dla świata, bo nigdy nie sprzeciwiła się Bogu. Nie przyjęła kłamstwa.
Nie chciała przyjąć wiary od chrześcijan dotkniętych chorobą bizantynizmu, który zakłada, że silniejszy ma rację. Nie chciała zgodzić się na uznanie pogan za ludzi niższej kategorii.
Nie pozwoliła sobie narzucić herezji protestanckiej. Brzydziła się schizmy. Była wierna papieżowi.
Nie dawała przyzwolenia, by wrogowie wiary i Kościoła najeżdżali jej ziemie, grabili je, profanowali i pustoszyli kościoły i klasztory.
Nie podporządkowała się zaborcom, dla których solą w oku była jej wierność Kościołowi i zasadom katolickim.
Nie zgodziła się, by stanowić podbite, ograbione i sterroryzowane terytorium przemarszu Armii Czerwonej na Zachód, w celu dokonania podboju. Europy.
Nie pozwalała, by ktokolwiek z Polaków przyłączył się do morderców Żydów na jej ziemi, morderców z trupimi czaszkami na mundurach.
Nie przyjęła do wiadomości kłamstwa katyńskiego. Odrzuciła kłamstwo i przemoc narzuconego jej siłą komunizmu.
Nie pozwoliła na to wszystko, bo inaczej zostałaby w tym miejscu świata naruszona głęboka struktura duchowa zakorzeniona w Słowie, które jest Bogiem. Struktura duchowa państwa, którego Królowa jest Matką Boga.
Gdyby tak się stało, musiałaby powstać reakcja zwrotna we Wszechświecie. Musiałby zaistnieć niewyobrażalny dramat. Prawdziwa duchowa katastrofa o nieprzewidywalnych skutkach.
Istnienie Polski – nawet tak obolałej jak dziś w 2015 roku – istnienie Polaków, którzy nie godząc się na kłamstwo płacą za to ogromną nieraz cenę, gwarantuje nienaruszalność tej struktury. Korzystają z tego także inni. Cudzoziemcy czują się w Polsce jacyś szczęśliwi. Nikt nie próbował tego wytłumaczyć, ale jest to fakt.
Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo…. (J1,1)
Nie da się tolerować kłamstwa będąc dziełem Boga. Kiedy cała natura człowieka i cała jego dusza wyrywa się ku swemu Stwórcy.
Nie można udawać, że kłamstwo nie istnieje, gdy jest się poddawanym jego terrorowi.
Każde słowo wypowiedzianej prawdy przynosi błogosławieństwo. Każde słowo kłamstwa zaprzecza Dawcy życia, zaprzecza więc i życiu samemu. Kłamstwo wysysa powietrze, powoli zabija, dusi.
Judasz poszedł i powiesił się.
Jego czyn – zaprzeczenie Słowu, ugodzenie w Boga, odrzucenie Prawdy – zabił go. Judasz nie był w stanie dłużej żyć. Sam sobie wymierzył sprawiedliwość.
Dziś jest 10 kwietnia 2015 i wszystko, co zaprzecza kłamstwu, odzywa się w Polsce wielkim głosem. Mówią wolni Polacy. Mówią ich gesty, spojrzenia, sposób obcowania ze sobą. Ich takt, kultura, delikatność. Mówią pieśni, kazania, modlitwy. Mówi potężny okrzyk zalegającego archikatedrę warszawską tłumu wiernych: “Chcemy prawdy!”, zaraz po kazaniu kardynała Nycza. Można się tego krzyku przestraszyć. Mówią nielegalne w dni powszednie kwiaty. Mówi nielegalny krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Mówi cała zakazana Polska.
Świat zaczyna słyszeć ten głos.
„Co jest?”
Takie pytanie zadaje często mój mieszkający od czterdziestu lat w Austrii kuzyn. Nie wszystko w polszczyźnie jest już dla niego jasne. Chciałby rozumieć jak najlepiej, o czym i w jaki sposób mówią rodacy w kraju i dlatego, jako przerywnik – tak jak inni dodają „prawda”, albo „właśnie” – wrzuca to swoje natarczywe „Co jest?”. Musi zrozumieć, dlatego wciąż męczy tym pytaniem. Ale tak naprawdę każdego z nas powinno zajmować tylko to, co jest. Nie to, co myślą inni ludzie, nie to, co mówią, bo jest im wygodnie, nie to, co piszą w gazetach – w większości gazet – bo dobrze płacą, nie to, jak sobie ktoś coś wyobraża. To bez znaczenia. Ważne jest to, co jest. Co istnieje ponad wszelką wątpliwość. Co jest rzeczywistością, bytem.
Gdy żyje się rzeczywistością, a nie fantazją, nie wyobrażeniem, nie „pobożnym życzeniem”, nie opinią innych, nie plotką, nie fałszem wyprodukowanym fachowo przez przemysł kłamstwa, jest się zdolnym wypełniać swoje zadanie. Zmierzać do celu, jaki jest dla każdego wytyczony. Tylko tak można tworzyć państwo, wspólnotę, rodzinę. Służyć Bogu i bliźnim. Nie znajdować się poza nawiasem społeczeństwa. Zasłużyć na szczęśliwą wieczność.
Pytanie o przyczynę śmierci 96 Polaków pod Smoleńskiem pięć lat temu – tak jak w latach 40. i 50. ub. wieku pytania o Katyń – nie jest tylko sprawą polską. Nie jest sprawą wewnętrzną. Jest warunkiem pełnego powrotu do rzeczywistości przez wszystkich Polaków. A za ich pośrednictwem także przez Zachód. Jest jednym z podstawowych warunków odzyskania na dobre naszej zachodniej cywilizacji, która cała opiera się o poszanowanie prawdy.
Odpowiedź na to pytanie – szczera, głęboka, nie zdawkowa, jasna, publiczna – przywróci Polsce i Europie utraconą równowagę. Wyzwoli z okowów nierzeczywistości uwięzione w niej narody.