Jeśli chcecie spotkać ludzi szczęśliwych…
Ale my nie możemy nienawidzić, my musimy nienawiści się ustrzec, bo nienawiść zabija, nienawiść uniemożliwia racjonalne myślenie, nienawiść niszczy w nas wszystkich to, co najlepsze. To, co jest empatią, to, co jest współczuciem, co jest wczuwaniem się w sytuację innego człowieka. I nie możemy się tego dać pozbawić, w imię tego, co dotyczy nas samych, ale także w imię naszej wspólnoty, naszej wspólnoty narodowej (Jarosław Kaczyński podczas Apelu pamięci 10 kwietnia 2017).
„Jeśli szukasz wokół siebie wroga, to popełniasz błąd. Bo twój największy wróg, najprawdopodobniej, ukrył się w twoim sercu” (Joanna Kulmowa). Ta myśl była niewypowiedzianym leitmotiwem wszystkiego co się działo wczoraj w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu. Była nie wyjawionym mottem wystąpień i rozmów przybyłych tu Polaków. Bo wszyscy, którzy przyszli tu z dobrymi intencjami, uczcić pamięć ofiar Smoleńska, mieli twarze spokojne, czyste, pogodne, wręcz radosne, bowiem mieli poczucie wspólnoty. Nie szukali wroga, szukali przyjaciela w drugim człowieku. A poczucie wspólnoty jest jednym z najpiękniejszych ludzkich uczuć, najwznioślejszych stanów człowieka. I najsilniejszych. Najbardziej twórczych. (Nasi polityczni antagoniści też o tym wiedzą). Jeśli ktoś ma poczucie więzi z innymi ludźmi, opartej na zaufaniu, zrozumieniu, wspólnych zapatrywaniach, ideałach, celach, tożsamych doświadczeniach, umiejętności wybaczenia, jest spokojny i silny. Jest po prostu szczęśliwy
W Marszu Pamięci na Krakowskim Przedmieściu szli ludzie szczęśliwi.
Wyrażona została owa myśl także innymi słowami, przez ojca franciszkanina, który prowadził modlitwę kończącą Apel pamięci. W pewnej chwili poprosił zebranych o modlitwę do św. Michała Archanioła – za tych, którzy swoimi wrzaskami, rykami, przekleństwami próbowali zagłuszyć modlitwę i przemówienia. I po tym wezwaniu do św. Michała, które tysiące ludzi odmówiło jednym tchem, zgodnym, wzniosłym chórem, zapadła nagle głęboka cisza. Wspaniała, kojąca cisza, którą chłonęliśmy jak orzeźwienie. Nikt nie wył w bocznych ulicach, w których zebrały się grupki KOD-u. Nikt nie wypluwał z siebie złorzeczeń. Być może niektórzy z tych, którzy przyszli w pobliże Krakowskiego z obelgami, z wulgarnymi transparentami, z ohydnymi żartami, usłyszeli wreszcie w tej ciszy siebie, swoje słowa. Dotarł do nich ich sens. Być może niektórzy zapłakali nad sobą. Może zadrżeli się z przerażenia. Zatęsknili do czegoś innego.
I jeszcze najważniejsze. Ten dzień, a zwłaszcza ten wieczór pokazał, jaka jest strategia Tego, kto rządzi światem. Komu powierzyliśmy Polskę 19 listopada 2016 roku. Nawet jeżeli dzieje się zło, ma miejsce zbrodnia, ogromna tragedia osieroconych rodzin i narodu, to po to, by mogło powstać większe dobro. Takie jest działanie Opatrzności. Pan Bóg tylko dlatego dopuszcza czasem zło. Nikt nie zastąpi tych, którzy zginęli. Ale pośród tych dziesiątek, może setek tysięcy, którzy ich dziś opłakują, czczą ich pamięć, wyrasta nowa elita Polski. Jest liczniejsza niż kiedykolwiek. Jest pełna pokoju. Jest silna. Myśląca, twórcza, dalekowzroczna. Tych ludzi nikt już nie oszuka. Ta elita Polaków różnych stanów, różnych pokoleń, z małych i dużych miejscowości, a nawet z różnych krajów, da Polsce wkrótce wielkie zwycięstwo.
Jeśli ktoś z ludzi KOD-u łudzi się, że pociągnie za sobą Polaków, to popełnia błąd. Nienawiść przyciąga jedynie chorych, złamanych, pustych. Okaleczonych duchowo. Na nienawiść nabiorą się jedynie ludzie nieszczęśliwi. Bardzo, bardzo biedni.
Jarosław Kaczyński swoim przemówieniem udowodnił, że jest nie tylko przywódcą politycznym ludzi wolnych, wolnych duchowo i intelektualnie Polaków, ale że jest katolickim mężem stanu. Słów, jakie powiedział wczorajszego wieczoru nie usłyszeliśmy dotąd z żadnej ambony, a przecież były tak proste. Tak oczywiste w ustach człowieka wiary.
Ale ta wspólnota, choć dziś boleśnie podzielona, musi się kiedyś zjednoczyć. Nie możemy uznawać tego stanu, który jest dziś, za trwały. I dlatego tym bardziej musimy być wolni od tej namiętności, tej wielkiej groźnej namiętności, jaką jest nienawiść. Musimy przez cały czas być zdecydowani, być konsekwentni, dążyć do celu. I tego, dla którego spotykamy się co rok, co miesiąc, i tego największego, odnoszącego się do Rzeczypospolitej, ale zawsze pamiętając, że Polska jest jedna. I, że jeśli mamy mieć tą wielką, najjaśniejszą Rzeczpospolitą, to musimy iść drogą inną niż droga nienawiści, czy droga zemsty, to odrzucamy. Ale w żadnym wypadku nie odrzucamy sprawiedliwości, nie odrzucamy prawdy i nie odrzucamy wielkiego dzieła, które tak bardzo wielu niepokoi w Polsce i poza granicami, dzieła naprawy Rzeczypospolitej…
Nie powiedzie się to przedsięwzięcie celowego dzielenia Polaków przez „mniejszości”, jak się wyraził, „które się boją tej prawdy, ale które boją się też o swoje interesy”.
Prawda jest niebezpieczna. Prawda budzi straszliwy lęk. Jeżeli Polacy, zbierający się co miesiąc w Warszawie, są tak werbalnie atakowani, tak jak atakowany jest rząd, Prawo i Sprawiedliwość, sam Jarosław Kaczyński – ze swoją przenikliwością i zdrowym rozsądkiem, wyobraźnią i realizmem, czasem z lekką ironią i pobłażliwością wobec ludzkiej biedy, która przyobleka się w płaszcz nienawiści – to jest to znak, że prawda jest groźna. Groźna jak żadna broń, żaden pocisk, żadna propagandowa kampania, żadna wielka światowa dezinformacyjna operacja.
Jarosław Kaczyński wie, że ideologia, która przyświeca politycznym przeciwnikom jest sztuczna, nie ma żadnych szans, ponieważ posiada ideę człowieka, która nie jest właściwa. Jest wymysłem, fałszem. Jej postulaty, hasła, wezwania nie są w stanie zaspokoić potrzeb żadnego ludzkiego serca. To dlatego właśnie, że ich demaskuje usiłują uczynić z niego człowieka nieokrzesanego i agresywnego, co budzić musi uśmiech politowania.
Przed prawdą jednak kłamstwo zawsze się cofa, jak dzikie spłoszone zwierzę, na ugiętych łapach, z podkulonym ogonem. Niknie, chowa się, ucieka.
Mamy w ręku tę najgroźniejszą broń. Jeśli obronimy prawdę o Smoleńsku, obronimy Polskę. Ocalimy wspólnotę, która jest wielkim dobrem danym od Boga.
Nie sami. Bo wspólnota ta potrafi nie tylko pracować dla Polski, ale przede wszystkim zjednoczyć się w modlitwie.