Jawny sekret
Bóg przemawia do człowieka zrazu bardzo łagodnie,
przykuwa uwagę tajfunem ciemnych chmur i srebrną
iluminacją błyskawic, pyta o wiarę na środku rzeki
tam gdzie rozpacz przybiera gwałtownie jak wody
które rozstąpić się mogą pod jednym warunkiem
— Ciągle zmienia krajobraz, nie nuży więcej już oczu
łagodnie monotonnym landszaftem miłosierdzia,
odwraca góry łagodne i leniwe wylewa morza
kalejdoskop obrazów każe zadać w końcu pytanie
czy miejsce gehenny naprawdę stać może się puste
Z czasem też bada ludzkie ciało bardziej boleśnie
jak Tomasz z niedowierzaniem wkłada swe ręce
w zbawienne ponoć rany najnowszego wynalazku,
cudu medycyny o tajemniczej nazwie euthanasia,
i krzyczy najgłębszą depresją ciszy, samotnością
poniżej poziomu zbawienia, w miejscu najbardziej
odległym od Ogrodu Eden, tam gdzie człowiek
wciąż składa ofiarę czczą z owoców swej pracy
reklamę postępu rewolucji, błędów
których, jak dotąd, nie zechciał porzucić
Na samym końcu Bóg posyła Świętą Matkę
z grochem twardych łez i z ciepłym różańcem
w towarzystwie Anioła którego wygięty miecz
nawiązuje do zamierzchłej tradycji starej już
testamentalnej pomsty, wokół sypią się iskry
od których zapłonie świat albo ludzkie serca
Wojciech Miotke (maj 2017)