Jak się opuszcza więzienie w Petersburgu?

Posted on 11 listopada 2015 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Rycerze Wielkiej Sprawy

 

Dedykowane Twórcom nowego rządu Rzeczpospolitej 

Problemem było to, że więzienie, w którym znalazł się Józef Piłsudski 17 kwietnia 1900 roku było więzieniem, z którego nikomu jeszcze nie udało się uciec. (A były to, ogólnie rzecz biorąc, czasy dość licznych ucieczek z więzień).

Więzień znalazł się w X Pawilonie Cytadeli w celi nr 39. To tutaj trzymano Romualda Traugutta i pozostałych członków Rządu Narodowego skazanych następnie na śmierć.

Tutaj miał oczekiwać na wyrok, najprawdopodobniej bardzo surowy, bo oskarżano go nie tylko o działalność opozycyjną, przypisywano mu także (mylnie) zlikwidowanie carskiego donosiciela.

Dla Józefa Piłsudskiego wszystko było jasne. On w tym więzieniu pozostać nie mógł.

„Cytadela stanowiła system fortyfikacji ogrodzonych potężnym murem. Niezależnie od posterunków zewnętrznych i wewnętrznych pełnili tutaj straż żołnierze liniowi. Stali przy wszystkich drzwiach wyjściowych każdego budynku, a na dodatek przebywali na urządzonych na wszystkich piętrach tzw. kordegardach – poszerzonych odcinkach korytarza. (…)”

Więzienie było humanitarne. „Każdemu z więźniów przysługiwał 10-minutowy spacer – najpierw szedł żołnierz, potem więzień, za nim żandarm, nie wolno było zatrzymywać się, rozglądać, a nawet patrzeć w górę. (…) O ucieczce nie było co marzyć. Można było natomiast marzyć o przeniesieniu…”

Rosjanie nie znosili głodówek więźniów i nie mogli sobie pozwolić na przetrzymywanie w tak poważnym obiekcie wariatów.

Obie te okoliczności Józef Piłsudski potrafił docenić.

„Kiedy Piłsudski zaczął symulować obłęd, Siedielnikow [współpracujący z PPS intendent, jego żoną była Polka – EPP] przekazał mu odpowiednie wskazówki metodyczne od doktora Radziwiłowicza… [znajomego Piłsudskiego]. Symulacja polegała na odmawianiu posiłków – więzień bał się otrucia – i histerycznych reakcjach na widok żołnierskiego munduru”.

00000 AAAaaaeee

Rola musiała być zagrana perfekcyjnie.

„By więzień nie padł z głodu, władze… zaczęły podawać mu jajka, nienaruszona skorupka miała dowodzić, iż jajka nie zatruto”.

Inni „zaprzyjaźnieni” z PPS-em pracownicy Cytadeli spowodowali, że więźnia zbadał biegły psychiatra. Nie taki zwykły jednak. Zupełnym przypadkiem lekarz ów, nazwiskiem Sabasznikow, dyrektor szpitala św. Jana Bożego, urodził się na Syberii i nienawidził wszystkiego, co pachniało samodzierżawiem. Był człowiekiem bystrym i bardzo opanowanym, najprawdopodobniej z pochodzenia Buriatem. Znał dwanaście języków i zajmował się tłumaczeniami poezji. „Nie tylko zorientował się, że pacjent symuluje, ale… udzielił mu kilku dalszych wskazówek, jak pozorować obłęd. Wydał też orzeczenie, iż chory wymaga bezzwłocznej kuracji w szpitalu”.

Orzeczenie, rzecz święta.

Szpital św. Jana Bożego nie wydał się Rosjanom miejscem zbyt bezpiecznym dla chorego więźnia politycznego. Mieli lepsze, gdzie groźba odbicia kogoś takiego jak Piłsudski wydawała się nierealna: szpital św. Mikołaja Cudotwórcy w Petersburgu.

Tam najpierw zamknięto go w izolatce, pilnowanej przez żandarmów. W miarę rozwoju sytuacji znalazł się jednak w dużej izbie, gdzie wariatów było wielu. Był też żandarm, na dole przy portierni.

Władze zachowywały absolutną przytomność umysłu, wiedziały, że polityczni lubią symulować różne choroby.

Tam, w dużej sali Józef Piłsudski „poznał całą galerię obłąkanych. Był tam >polityczny< dający tupaniem znak ukrytym w podziemiach towarzyszom, z którymi przygotowywał wciąż spisek na życie cara, był wariat, który nie tylko uważał się za Chrystusa, ale był czczony jako Chrystus przez innych – rzucali się przed nim na podłogę, całowali po rękach, płakali… Śmieszny przypadek zdarzył się Piłsudskiemu z ogromnej postury Żydem. Był on niezwykle agresywny, lecz Piłsudskiego szanował i nazywał barinem. Któregoś dnia, mimo, że był związany, zaczął taranować więźniów samym ciałem. Piłsudski uspokoił go w dość zaskakujący sposób: nie bij! Zawtra budiesz bit.”

Maria z Billewiczów Piłsudska i Józef Piłsudzki, właściciel Zułowa, rodzce przyszłego Marszałka

Maria z Billewiczów Piłsudska i Józef Piłsudzki, właściciel Zułowa, rodzce przyszłego Marszałka

I tak dalej. Wiele było tych spotkań, w których więzień okazywał, że po prostu panuje nad sytuacją. Nawet, gdy nocą pochylił się nad nim niebezpieczny drab i zakrzyknął mu do ucha: daj papierosku!, przyszły Naczelnik Państwa, po prostu go skrzyczał i zapowiedział pięciodniowe wstrzymanie się od jakichkolwiek  papierosowych haraczy. Dlaczego pięciodniowe? Nie wiadomo, w każdym razie zadziałało. „Wariat zaskoczony sytuacją przez chwilę się wahał, potem jakby się załamał i odszedł”.

Jak długo jednak można udawać? Po trzech miesiącach takiego życia, w marcu 1901 roku przyjaciele z konspiracji mieli już kontakt z Piłsudskim zamkniętym u św. Mikołaja Cudotwórcy.

Józef Piłsudski sam szczegółowo nakreślił plan całego przedsięwzięcia w zaszyfrowanym liście do Sulkiewicza, członka PPS z Petersburga. Plan był z tych „bezczelnych”, jak go określił sam autor.

Chodziło w nim o to, by organizacja przysłała jak najszybciej do szpitala kogoś, kto mógłby – jako medyk o zacięciu naukowym (praktykant, badacz) – zaprosić pewnego dnia Piłsudskiego do swojego gabinetu na terenie szpitala, na kolejną pogawędkę na tematy ściśle medyczne, i odesłać ochronę na czas wypełniania przez niego jakichś opasłych papierzysk, całej sterty kwestionariuszy. Wiadomo, badania, sprawa poważna, urzędowa. Wymaga czasu i skupienia.

W tym czasie we dwóch, zmieniwszy skórę – bo ów praktykant nie omieszkałby zaopatrzyć w stosowny ubiór siebie i więźnia – idąc pod rękę i gawędząc na tematy naukowe, opuściliby szpital-więzienie.

„Praktykantem” został Władysław Mazurkiewicz, absolwent Akademii Wojskowo-Medycznej, aspirujący do solidnej posady lekarza wojskowego w Łodzi. (Ten sam, który w czasie wojny bolszewickiej 1920 r. działał w Radzie Obrony Stolicy, zorganizował czołówki sanitarne i pociąg sanitarny “Komendant”; później twórca pierwszego samodzielnego Wydziału Farmaceutycznego w odrodzonej Polsce)Zainstalowanie go w murach szpitala św. Mikołaja Cudotwórcy wspomógł jego dyrektor, Polak, dr Otton Czeczott, przypadkiem bardzo przychylny kandydaturze młodego badacza chorób umysłowych na praktykanta w jego szpitalu.

Pierwszym zadaniem Mazurkiewicza było wnieść poszczególne elementy stroju – obmyślonego przez Piłsudskiego – nie budząc żadnych podejrzeń.

„Mniejsze elementy wnosił w teczce, kłopoty zaczęły się dopiero przy cylindrze. Zastąpił go szapoklakiem.*) Wykorzystując rozmaite preteksty przeprowadzał rozmowy z Piłsudskim. Przyszły Marszałek robił na nim wrażenie człowieka zagadkowego i niemal nieprzystępnego”.

Wkrótce zaczął dyżurować w szpitalu na stałe. Ten pamiętny dyżur rozpoczął się 1 maja.  Tego dnia „połowa personelu zwolniła się z pracy, by uczestniczyć w zabawach święta ludowego na Polu Marsowym, druga połowa również nie była całkiem trzeźwa. Władze bowiem starały się nadać tym obchodom szczególny rozmach, chcąc przelicytować ponure pierwszomajowe obchody socjałów”. Jak święto to święto!

Szpital wiał pustkami.

„Mazurkiewicz dokonał kontrolnego obchodu sal i kazał strażnikowi przyprowadzić chorego więźnia do swego gabinetu. Tu Piłsudski błyskawicznie się przebrał i wraz z lekarzem szykowali się do wyjścia. Nie obyło się jednak bez przeszkód. Najpierw napatoczył się korespondent Petersburskiego Listka (…) Potem, gdy już dotarli do wyjścia, przekonali się, że główne drzwi są zamknięte. W dyżurce, zamiast znajomego portiera siedział jakiś obcy rozmawiając z jakimś mundurowym”.

„Uciekinierzy błyskawicznie zmieniają plan. Z pewnymi siebie minami (Mazurkiewicz tytułuje Piłsudskiego ekscelencją) przechodzą przez dziedziniec szpitala, wzywają stróża i każą otworzyć tylną furtkę. Stróż, kłaniając się nisko, spełnia polecenie… Piłsudski i Mazurkiewicz znikają w ciemnościach nocy”.

Ale ponieważ wyszli innymi drzwiami, minęli się z uzbrojonymi kolegami, którzy czatowali przy drzwiach głównych, by ich eskortować na umówione bezpieczne miejsce. „(Doktor Czeczott, który tego wieczora wybył dyplomatycznie na naradę, po której podał się do dymisji, uprzedził ich, że policja chce wprowadzić posterunki do szpitala)”. Kilka męczących chwil dezorientacji, żeby w krótkim czasie obie grupy spotkały się bez kolizji w konspiracyjnym lokalu.

Kilka kwadransów później na dworcu kolejowym Józef Piłsudski i Mazurkiewicz paradowali już w mniej eleganckich nakryciach głowy: w czapkach urzędników komory celnej. Odjechali pierwszym pociągiem do Tallina.

Nawet w Wilnie policja była tego dnia postawiona na nogi, jak zresztą wszędzie.

Tymczasem nie minęło parę dni, a Józef Piłsudski był już na Polesiu, w majątku państwa Lewandowskich, w Czystej Łuży, gdzie spotkał się z żoną.

Zaczęły się pospieszne przygotowywania do przekroczenia granicy rosyjsko-austriackiej. Punkt, w który mieli wcelować znajdował się na terenie Lasów Zwierzynieckich. Przerzut przygotowywał Jan Miklaszewski, 19-letni wówczas kontroler lasów ordynacji zamojskiej (przyszły rektor SGGW).

„Jako ciekawostkę odnotujmy, że Piłsudski i Sulkiewicz pojawili się na posterunku granicznym w uniformach i czapkach podleśnych ordynacji zamojskiej. Mieli też jakieś przyrządy do mierzenia drzewa i oświadczyli, że właśnie po to udają się do lasu. Potem wraz z Marią Piłsudską przekroczyli graniczną rzeczkę”.

Rzeczka została przekroczona. Piłsudski miał wtedy powiedzieć: “Niczym więzienia i knuty wobec potęgi ducha narodu polskiego”. Zdanie to zapamiętano i wyryto na kamieniu, który spoczywa nad brzegiem. (Miałam okazję je przeczytać).

“Rekonwalescencję zaczęli we Lwowie (u państwa Jodków) i w pobliskich Brzuchowicach.(…) Po 15 miesiącach więzienia i zakładu dla obłąkanych (…) Piłsudski zaczął odzyskiwać humor. Grywał w szachy…, deklamował z pamięci Słowackiego”.

000000 AAAAaaaaaaaaaaa

Trzeba po prostu zniknąć na jakiś czas, żeby nagle pojawić się znowu.

Z nowymi myślami, świeżymi pomysłami i całą strategią odzyskania państwa.


Wszystkie cytaty: Bohdan Urbankowski, Józef Piłsudski, marzyciel i strateg, Poznań, 2014, którą to książkę serdecznie na Święto Niepodległości polecam.

*) Szapoklak (z fr. chapeau claque) – cylinder o specjalnej konstrukcji, pozwalającej na złożenie go na płasko, używany przez mężczyzn na przełomie XIX i XX w. jako element stroju balowego (za: F. Boucher, Historia mody, Warszawa 2006)

.

 

 

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.