Głos wołającego na puszczy
Głos wołającego na puszczy
Dlaczego warto chodzić na spacery do lasu? Cisza, spokój, zapach igliwia. Nawet, gdy to tylko podmiejski lasek. I czy może być coś bardziej nieoczekiwanego, niż chwila, gdy dostojną ciszę przerywa histeryczny krzyk pewnej pani z pieskiem, która idąc wśród paproci, na cały głos konwersuje przez komórkę z przyjaciółką? Niesie się on w leśnej ciszy donośnym echem: „Nie słyszałaś, co mówiła Anja Rubik?! One są ciemne jak tabaka w rogu! Nie możesz krzywdzić własnego dziecka!”. Pani, z tych, co każdemu doradzi, jak ma żyć, nie może wyjść ze zgrozy, że przyjaciółka nie chce wepchnąć swojego dziecka w „edukację zdrowotną”. Niektórzy ludzie nie domyślając się nawet, że biorąc różne „Anje Rubik” za wyrocznie, popełniają największe głupstwo swojego życia – nie dają dzieciom szansy na normalne życie.
O tej straconej szansie mówiła niedawno w mediach prawicowych jedna z ofiar analogicznego przedmiotu w Anglii. Jako czternastolatka dokonała aborcji; trauma na całe życie. Jej rzucone publicznie pytanie, które też było krzykiem, brzmiało: „Dlaczego nikt mi nie powiedział, że mogę tego nie robić!?! Dlaczego nikt nie powiedział mi, że nie muszę współżyć z chłopakiem?!”. Jej głos niestety był uznany za odosobniony. Rodzice i wychowawcy, zachłyśnięci wolnością, swobodą i „samorealizacją” powierzonych im dzieci, ufni, że doradcy i eksperci pragną tylko ich szczęścia i niczego więcej, nie pojęli, że mylą „edukację zdrowotną” ze znanymi z PRL-u „ścieżkami zdrowia”.

Apoloniusz Kędzierski, Struga w lesie