…i wszyscy są zadowoleni!

Posted on 26 maja 2022 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Porządkowanie pojęć

 

Po ogłoszeniu wyroku przez sąd w Kolonii w sprawie ks. Dariusza Oko wszyscy są zadowoleni. Wyszło też na jaw, że tak naprawdę wszyscy chcą dobrze. Sąd – bo złagodził żądania większej kary finansowej wobec ks. Oko. Jego oskarżyciel – bo jednak polski ksiądz został przykładnie ukarany. Wydawca czasopisma – bo spodziewał się większej kary. Wreszcie sam ks. Oko – bo liczył się z „totalną przegraną”, a tu zaskoczenie: pani sędzia „nie była przeciwko nam, to się czuło”. A więc sukces! Ksiądz profesor przyznał także, że „dostał nauczkę”, bo niektóre polskie sformułowania brzmią w Niemczech „zbyt mocno” i trzeba uważać, co się pisze, a zwłaszcza jak się tłumaczy na niemiecki.

Można by zapytać: po co więc tyle hałasu, skoro dziś tak piękna zapanowała zgoda? Aż chciałoby się podziękować wszystkim, że w takiej harmonii się rozstali, a zwłaszcza sądowi, który zrobił wszystko, by postulat Wieszcza: “srogiej niezgód hydrze /Niech dłoń twoja syczące z czoła żmije wydrze”, stał się ciałem.

Pytanie tylko, jak w tym wszystkim ma się odnaleźć prosty człowiek, zwykły wierzący katolik? Skoro wszyscy są usatysfakcjonowani, to gdzie leży prawda, o którą ks. Dariusz Oko upominał się przecież pisząc w „Theologisches” artykuł O konieczności ograniczania klik homoseksualnych w Kościele?

Swego czasu amerykański ksiądz Graham Walters ujął rzecz następująco: „Po ostatnim Soborze w seminariach duchownych panuje całkowicie humanistyczne podejście do kwestii grzechu. Jedynym bogiem jest doczesność. Odrzucono całkowicie pojęcie grzechu. Nic dziwnego, że dzieje się to, co się dzieje!”.

Inny amerykański kapłan, ks. Paul Wickens dodawał, że dziś księżom po ukończeniu seminarium proponuje się udział w tzw. warsztatach. Tam nieustannie kładzie się im do głowy, „że jeśli nie jest się żonatym, nie jest się w pełni człowiekiem”. Sprawa jest prosta: “Liberałowie porzucili ideę grzechu pierworodnego i jego skutków, to znaczy siedmiu grzechów głównych”. Ks. Wickens opowiedział, jak ktoś z jego znajomych podczas wizyty na uniwersytecie katolickim chciał pójść do spowiedzi. W ostatniej ławce kaplicy dostrzegł księdza w sportowym stroju, który czytał gazetę. Przepraszam, ojcze, czy mógłbym się wyspowiadać? – A po co? – No, chciałbym uzyskać rozgrzeszenie… – W porządku, myślę, że chce ksiądz usłyszeć po prostu, że Bóg wciąż księdza kocha. Chodźmy”.

Ten sam kapłan stawia podstawowe pytanie: “Dlaczego moderniści kwestionują dziś historię stworzenia z księgi Rodzaju?” “Jest to dla nich mit”, stwierdza, “ponieważ mówi o nieposłuszeństwie Adama i Ewy, którzy z tego powodu utracili raj! To przecież tylko mit! Bóg nie przygląda ci się. Bóg nie przejmuje się tym, co robisz. On po prostu chce pokoju na świecie i żeby ludzie byli dla siebie nawzajem mili. Moderniści nie mają zmysłu prawa moralnego, posłuszeństwa czy winy!”

„Przynajmniej z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że celibat i czystość były w seminarium ignorowane”, podkreśla ks. William Young. “Prawdziwe powody celibatu kapłańskiego – czyli jego teologiczna podstawa – nigdy nie były przedstawiane. Nawet czystość traktowano po łebkach. Kurs etyki seksualnej był przykładem ambiwalencji. Wiadomo, co stało się w tych czasach ze stanowiskiem Kościoła wobec homoseksualizmu. To dopuszczalna alternatywa, tak długo, jak długo związek oparty jest na miłości! (…) Naprawdę, nie jestem ani trochę zdziwiony tym, co się dzieje. Jest to dokładnie to, czego należało się spodziewać. (…) W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych bardzo często przedstawiany był pogląd, że nie można być autentycznie ludzkim, jeśli nie jest się aktywnym seksualnie. Byłoby się rodzajem podczłowieka i oczywiście nie można byłoby się stać autentycznie męskim czy kobiecym, jeśli nie byłoby się aktywnym seksualnie. Oczywiście takie autentycznie ludzkie zachowanie były postrzegane jako całkowicie uprawnione tak długo, jak długo oparte było na głębokiej miłości”.

Wydaje się, że to ta ostatnia myśl – którą streścić by można najkrócej: “Kochajmy się!”, jak apelował Adam MIckiewicz, tytułując tak ostatnią księgę Pana Tadeusza – myśl rozpowszechniona nie tylko w Ameryce, ale może jeszcze bardziej w Niemczech, okazała się motywem przewodnim i płaszczyzną wielkiego pojednania, które dokonało się 20 maja tego roku w kolońskim sądzie rejonowym.

 

Adam i Ewa w Raju – Lucas Cranach starszy

 

 

__________________

*) W wywiadzie zamieszczonym w tomie rozmów z księżmi pt. Gdzie jest Twoja Msza, kapłanie?

__________________

źródła cytatów:

Olga Doleśniak-Harczuk, Salomonowy sąd w świętym mieście, “Gazeta Polska” 25. O5. 2022
Gdzie jest Twoja Msza, kapłanie?. Siedemnastu księży opowiada o swojej drodze do Mszy wszechczasów, tłum. Tomasz Maszczyk, Te Deum,  Warszawa 2005

Możliwość komentowania jest wyłączona.