Doktorku nie do zniesienia…

Posted on 5 kwietnia 2013 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Porządkowanie pojęć

Kardynał Giacomo Biffi, emerytowany arcybiskup Bolonii zwykł powtarzać, że czymś gorszym od utraty wiary jest dla człowieka utrata rozumu. To pozornie paradoksalne stwierdzenie można znakomicie uzasadnić na przykładzie jednej z najbarwniejszych i najbardziej wyrazistych postaci  kultury angielskiej.

„Panowie, jestem katolikiem”, oświadczył angielski pisarz, Hilaire Belloc, w czasie swego pierwszego publicznego wystąpienia w 1906 roku – kandydował w wyborach do Izby Gmin – „Jeśli to możliwe, codziennie uczestniczę w Mszy świętej. To [wyjął z kieszeni różaniec] jest różaniec. Jeśli to możliwe, codziennie klękam i odmawiam te paciorki. Jeżeli odrzucicie mnie ze względu na moją religię, będę dziękował Bogu, że oszczędził mi poniżenia bycia waszym reprezentantem”.

Mimo zjadliwej kampanii przeciwników, którzy wznosili hasła: „Nie głosuj na Francuza  [Belloc był z pochodzenia Francuzem] i katolika!”, pisarz został wybrany. W działalności politycznej równie ostry  jak w swym pisarstwie, cięty język łączył z żywym poczuciem humoru. Polemiki były jego  namiętnością. „W demokracji mamy prawo odpowiadać na pytania, lecz nie mamy prawa stawiać pytań”, pisał sarkastycznie w „Daily News”, „od stawiania pytań nadal jest polityczna arystokracja”.

Aleksander Gierymski - Człowiek w alei

Aleksander Gierymski – Człowiek w alei

Oto jak bronił swojego przyjaciela, G. K. Chestertona w jednym z wierszy z cyklu „Wierszy do wykładowcy”, lubianego szczególnie przez studentów: 

Doktorku cytowany na własną zgubę,
Akademiku nieznany, rozumie kaleki,
Bądź hańbą mego wiersza okryty na wieki.                     
Nieprzyjemny Doktorku o sercu z kamienia,
Doktorku mały, Doktorku nie do zniesienia,
Chłodny Doktorku o kwaśnym oddechu,
Doktorku wzgardzony, Doktorku pełen grzechów (…)
Powoli ustaję, lecz zaczekaj do wtorku,
Mój gniew jeszcze nie wygasł, nikczemny Doktorku!
Znów napiszę o tobie, zmoro utrapiona,
Coś ważył się znieważyć mego Chestertona!…

G.K. Chesterton, dziś cieszący się o wiele większą sławą niż niesłusznie zapomniany Belloc, był nie tylko przyjacielem, ale i uczniem pisarza. Swoje nawrócenie w dużej mierze zawdzięczał właśnie jemu.

 Dwa dni po oficjalnym przejściu autora „Kuli i krzyża” do Kościoła katolickiego (było to w lipcu 1922 roku), H. Belloc napisał w liście do Chestertona: „Muszę teraz coś powiedzieć (nie mogłem powiedzieć tego wcześniej, zanim uczyniłeś ten krok …Przedtem brzmiałoby to jak wymyślona namowa). Kościół katolicki jest eksponentem Rzeczywistości. Jest prawdziwy. Jego nauczanie w sprawach dużych i małych jest opisem tego, co jest. To właśnie akceptuje podstawowy akt rozumu. To właśnie potwierdza świadomie wola…”

Hilaire Belloc był gorącym obrońcą Kościoła wojującego – w obronie jedynej Prawdy. Stopniowo stawał się też coraz bardziej wojowniczy w sprawach politycznych, jak podkreśla jego biograf, Joseph Pearce (pochodzący z rodziny o nastawieniu antychrześcijańskim). 

Złudzenia demokracji  

Halaire Belloc (1870 - 1953)

Halaire Belloc (1870 – 1953)

Belloca irytowała pozorowana demokracja, fasadowy parlamentaryzm. Niepokoił go także gotujący się do skoku socjalizm, co było tak widoczne w pierwszym ćwierćwieczu XX wieku w społeczeństwie angielskim, w teatralnych i zwodniczych dysputach toczących się na łamach prasy i w parlamencie. Belloc widział jak dalece współczesne mu społeczeństwo przemysłowe uwięzione jest w ślepej uliczce. Oceniał z przenikliwą jasnością, że kolejne, które przyjdzie po nim, będzie w jeszcze gorszej sytuacji – będzie par excellence społeczeństwem niewolników (pisał o tym w książce „The Servile State”).

Alternatywę widział w  społeczeństwie zbudowanym na prawie własności do prywatnych dóbr materialnych poddanych szerokiej dystrybucji (o tym jak aktualna jest ta propozycja można się przekonać choćby czytając społeczne rozdziały encyklik Benedykta XVI). Razem z grupką przyjaciół Belloc – publicysta i polityk domagał się systemu podatkowego – i innych bodźców – sprzyjających drobnym przedsiębiorstwom, a nie rekinom biznesu. Był entuzjastą społeczeństwa agrarnego i powrotu do prostszego i bardziej naturalnego stylu życia. Nie był jednak wyznawcą żadnej z modnych dziś “ekologicznych” utopii.

„Cywilizacja przemysłowa”, prorokował w 1928 roku, „która dzięki Bogu uciska tylko tę małą część świata, z którą jesteśmy nierozerwalnie związani, rozsypie się, kładąc tym samym kres swej nieprawdopodobnej nikczemności…Albo rozsypie się, pozostawiając po sobie pustynię, albo uczyni z ludzkich mas zastępy zadowolonych niewolników, zarządzanych przez garstkę bogatych. Wybór należy do was.” W jednym ze swoich wierszyków szydził z  infantylnych nadziei na techniczno – przemysłowy raj: 

Za kilka niedługich lat/ Ropy nadejdzie czas./ Niech cieszy się cały świat,/ Obetrze łzy każdy chwat./ Praca nie zmęczy już was… 

 Biograf pisarza podkreśla, że religia i polityka były dla Belloca nierozerwalnie ze sobą połączone. Był przeświadczony, że współczesny kapitalizm przemysłowy mógł zaistnieć i rozwinąć się tylko dlatego, że dokonano bezwzględnej i barbarzyńskiej grabieży cywilizacji katolickiej, która zaczęła się powoli rozpadać w okresie reformacji.

Dzisiejsza konwersja na katolicyzm tak znaczącej części anglikanów potwierdza słuszność diagnozy  Belloca.

Postawa jaką zajmował ten angielski arystokrata ducha była kwintesencją antyekumenizmu. (Jeśli ekumenizmem nazwiemy dzisiejsze próby godzenia wszystkiego ze wszystkim w dziedzinie religijnej). Twierdził niezmiennie, że prawdziwe porozumienie między  ludźmi – narodami, rasami i klasami – możliwe jest tylko w oparciu o ortodoksyjny katolicyzm. Wszystko to, co odchodzi od płaszczyzny, jaką wyznacza niezmienne nauczanie rzymskiego Kościoła, jest jego zdaniem polityczną grą, mistyfikacją i maskaradą.

 Głosił, że Kościół katolicki jest jedyną siłą twórczą Europy. W pismach Belloca czytelnicy odkrywali „sens europejskiej jedności, jaki stworzyła wiara, a zniszczyła schizma”, jak pisał inny

Aleksander Gierymski - Aniol Pański

Aleksander Gierymski – Aniol Pański

gorący umysł, nawrócony za sprawą twórczości Belloca, Hugh Lunn – podróżnik, alpinista i prozaik. Wielu  czytelników tego ostatniego twórcy odkrywało w nim – po jego nawróceniu –  najbardziej niezmordowanego apologetę katolickiego w całym pokoleniu. Belloc cenił w apologetyce Lunna walor rycerskości. Obu pisarzy połączyło przyjęcie wiary zakorzenionej w rozumie i czysta w formie, promienna i pełna nadziei,  unikająca sentymentalizmu i czułostkowości  twórczość, trafiająca bez przeszkód do tych, którzy szukali dla wiary argumentów rozumowych. 

”Belloc wyrażał coś, co również i ja czułem”, wspominał po latach H. Lunn  swoje dojmujące i tajemnicze przeczucie późniejszego nawrócenia. „W katolickich dolinach alpejskich czułem się jak u siebie w domu. Dzwon na Anioł Pański, niewielkie górskie kapliczki, nie ociosana figurka jakiegoś miejscowego świętego w górskim kościółku, przemawiały do mnie językiem, który – jak w jakiś niejasny sposób odczuwałem – był kiedyś moim…” 

Przestroga przed barbarzyńcą 

W ostatnim rozdziale  książki, która miała być przestrogą przed plagą edukacji seksualnej, Hilaire Belloca wspomina amerykańska autorka  Randy Angel:

 „Ten wielki brytyjski eseista, w niezapomniany sposób opisał Nowego Barbarzyńcę: >Siedzimy i obserwujemy barbarzyńcę, tolerujemy go. W długich okresach pokoju zupełnie się go nie boimy. Bawi nas jego brak szacunku, jego komiczne odwrócenie naszych starych tradycji. Nasze stałe zasady pokrzepiają nas, więc się śmiejemy. Ale kiedy tak się śmiejemy, obserwują nas wielkie i straszne twarze. Są tuż za naszymi plecami i nie ma na nich cienia uśmiechu<.”

„…Trudno sobie wyobrazić świat sprzed 2000 lat, zanim przyszedł Chrystus”, dodaje Randy Angel. „Jak to jest, żyć w pogańskim świecie, rządzonym przez strach i przesądy, w świecie bez sumienia i bez litości. W świecie, gdzie barbarzyńca czekał u bram, by gwałcić, rabować i deptać ślady cywilizacji”.

R. Angel jest pewna, że dziś Nowy Barbarzyńca już nie czeka u bram, żyje wśród nas.

„Przehandlował opaskę biodrową na białą marynarkę lub cały elegancki garnitur, swoją włócznię zamienił na stopień naukowy. Może nawet postarał się o uśmiech na twarzy – lub maskę uśmiechu. Mówi nam wszystko o sobie i co zamierza zrobić. A my – tolerujemy go. Zapraszamy go nawet w publiczne miejsca, do szkół, a także do naszych domów. Nie boimy się go! Mówi, że przyszedł po nasze dzieci, a my mu je oddajemy. (…) Uspokajamy nasze sumienia i śmiejemy się. Nie czujemy strachu. (…) W Sapientiae Christianae, papież Leon XIII upomniał wiernych: Cofać się przed nieprzyjacielem lub milczeć, gdy wokół wznosi się zgiełk przeciwko prawdzie, oznacza – być człowiekiem bez charakteru lub mieć wątpliwości, co do prawd, w które przyrzekało się wierzyć. W obu przypadkach zachowanie takie obraża Boga i jest nie do pogodzenia z celami zbawienia rodzaju ludzkiego. Ten sposób zachowania  przynosi korzyści tylko wrogom wiary. Ponieważ nic tak nie ośmiela nikczemników, jak brak odwagi ze strony ludzi dobrych” .

Hilaire Belloc był jednym z tych pisarzy i ludzi czynu, którzy widząc z całą przenikliwością i jasnością zagrożenie, nie przestraszyli się i nie cofnęli. Sprawca nawrócenia przynajmniej kilku wybitnych ludzi pióra w Anglii przełomu XX i XIX wieku, nie szukał argumentów dla swoich zwątpień, które nawiedzały go – jak każdego człowieka – lecz mężnie trwał w Prawdzie, której służył i którą zgłębiał rozumem.

”Moją decyzją jest wiara. Zbiorowa, zorganizowana. Osobowość, nauczanie. Rzecz, a nie teoria”, pisał w liście do Chestertona.

Dobrze, że dziś, za pięć dwunasta – gdy tak wielu ludzi na własną prośbę rezygnuje z używania rozumu i zadowala się karykaturalnym obrazem rzeczywistości przekazywanym przez media – biograf Belloca przypomina tego katolika z krwi kości, szermierza i szydercę (gdy trzeba było), a na co dzień człowieka pogodnego i tryskającego humorem. On  sam zresztą stał się „połowem” tego wesołka i miłośnika angielskiej wsi. Pochodzący z rodziny o antykatolickich tradycjach, w młodości neofaszysta i rasista, J. Pearce przyjął katolicyzm i jako naukowiec zajął się analizą inspiracji katolickich w twórczości największych mistrzów języka angielskiego. I dziś przekazuje nam barwny i wyrazisty obraz  zapomnianego myśliciela.

______________________________________________________________

 Źródła cytatów:

Joseph Pearce: „Pisarze nawróceni. Inspiracje duchowe w epoce niewiary”, Fronda

Randy Angel: „Edukacja seksualna – plaga ostateczna”, Antyk – Marcin Dybowski, przełożyła Aleksandra Słowik                       

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.