“Czrada zdycha na twojej drodze!”

Posted on 20 stycznia 2016 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Ona zmiażdży głowę węża

– takie hasło zostało napisane kiedyś dziecięcymi kulfonami podczas zabawy w podchody na kawałku kartki i przyczepione do drzewa (a następnie uwiecznione w jednej z najbardziej lubianych powieści dla dzieci). Miało być rzecz jasna: „Zdrada czyha na twojej drodze!”. Dziś można je zadedykować śmiało przeciwnikom rządu Prawa i Sprawiedliwości., tym w Polsce i zagranicą. Zdrada została zdemaskowana i ośmieszona na forum światowym, w błysku fleszów, pośród rzęsistych oklasków, którymi nagrodzono przemówienie pani premier Beaty Szydło w Parlamencie Europejskim. „Czrada” – cokolwiek by to miało znaczyć, a może znaczyć wiele – istotnie “zdycha”.

„Il faut faire plus qu`il ne faut, pour tous ceux qui ne font rien” – Należy robić więcej niż trzeba dla tych wszystkich, którzy nie robią nic. To francuskie przysłowie można z wdzięcznością zadedykować naszym rządzącym. Pani premier Beata Szydło zrobiła w Parlamencie Europejskim „więcej niż trzeba”. Pokazała, że kłamstwo o Polsce nie zatriumfuje. Nie ma szans. I odniosła niebywały sukces. Nie są żadną przesadą słowa ministra Witolda Waszczykowskiego:

„W Strasburgu narodził się lider Europy. To Beata Szydło”.

Jeden z niemieckich eurodeputowanych ocenił podczas dyskusji pomysł urządzania debaty nad Polską, nazwał go czymś na kształt „groteskowej inkwizycji”.

W Polsce komunistycznej, a także w III RP zrobiono wystarczająco wiele, by obrzydzić polskość obywatelom naszego kraju. Przede wszystkim, by wykazać, że w przeszłości Polacy nie potrafili się rządzić, a nasi historyczni przywódcy byli nieudacznikami, jeśli nie oszustami.

Ale zarazem nawet w czasach bardzo skutecznej i wyrafinowanej antypolskiej propagandy obcokrajowcy często widzieli nas prawdziwej i lepiej, niż my sami. Oczom Polaków często umyka to, co tkwi głęboko w świadomości naszych dawnych nieprzyjaciół – ale i dobrych przyjaciół – a mianowicie przeświadczenie, że Polacy i polskość to prawdziwe wyzwanie dla Europy.

Dziś mogliśmy się o tym przekonać podczas wystąpienia pani premier Beaty Szydło w Parlamencie Europejskim i dyskusji na temat tego, co powiedziała i co dzieje się w naszym kraju.

Pani premier Beata Szydło podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim 19 stycznia 2016

Pani premier Beata Szydło podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim 19 stycznia 2016

Piękno i siła Polski przejawiało się zawsze w tym, że mieliśmy odwagę i broniliśmy prawdy.

Ale i w tym także, że tutaj przez wiele wieków ludziom dobrze się żyło, bezpiecznie i dostatnio. Także tuż przed rozbiorami, w XVIII wieku, właśnie wtedy, gdy wygadywano w kołach nam nieprzyjaznych na temat “polskich nieporządków” (czego odzwierciedleniem jest korespondencja między Wolterem a Katarzyną II). Świadczy o tym taki pozornie drobny historyczny szczegół z tego właśnie czasu:

„Poczta polska cieszyła się najlepszą opinią u cudzoziemców. Mamy wiele świadectw rosyjskich, niemieckich, francuskich i angielskich, że nasze urządzenia cywilizacyjne były «tak dobre, że lepszych żądać niepodobna», przy czym cudzoziemcy nie mogli się nadziwić bezpieczeństwu w podróżach przez Polskę. Bo też faktem jest, że wpływy do kasy centralnej rządowej w Warszawie zwożono z prowincji co kwartał na zwykłych wozach, a do sum tych milionowych eskortę stanowiło dwóch strażników”, pisze prof. Feliks Koneczny w pracy O sprawach ekonomicznych. Gdy porówna się to z opisami licznego oddziału uzbrojonych po zęby żołnierzy, którzy eskortowali zamknięty w specjalnych powozach skarb niemiecki, to różnica mówi sama za siebie.

W czasach Piotra I na dworze rosyjskim mówiło się po polsku, jak w XVIII wieku w Warszawie po francusku. Kultura polska dominowała w tej części Europy, a  dla Rosjan przez całe wieki była silnym magnesem. Po wojnie Warszawa dla inteligencji zza wschodniej granicy była tym, czym dla nas Paryż. Polacy na emigracji w XIX wieku we Francji, we Włoszech budzili uśpione sumienia Zachodu. Zesłańcy na Syberię, niewolnicy cara, którym tak często towarzyszyły młodziutkie żony i siostry, byli autorami odkryć geograficznych, które po dziś dzień elektryzują świat naukowy Zachodu.

„Znajduję się w położeniu człowieka uczciwego, który odkrył, że należy do rodziny zbójników”, mogłaby o sobie powiedzieć pani premier Beata i Szydło i wspierający ją europosłowie z Prawa i Sprawiedliwości (wielkie brawa dla prof. Ryszarda Legutki!) – którzy musieli patrzeć w Parlamencie Europejskim na tłumek rozjuszonych lewaków z kraju i zagranicy – „i dźwiga wspólnie piętno jakiejś hańby. Zarazem wiem, że nie mogę się oderwać ani od mojej ziemi, ani od mojego narodu, że muszę cierpieć za cudze winy i ponosić konsekwencje cudzego barbarzyństwa”[1].

Przeciwników rządu Prawa i Sprawiedliwości interesowała przede wszystkim wrzawa, którą można przy takiej okazji wzniecić. Pani premier zaprezentowała nieporównanie wyższy poziom i sięgnęła do istoty problemu – wykazała, że absurdem jest badanie przez pozapaństwowe struktury suwerenności państw. Nie mają one ani kryteriów, ani rzeczywistych kompetencji, by ocenić spór pomiędzy obecną władzą a opozycją. Polityk europarlamentu nie może bez ośmieszania się udawać, że “lepiej wie”, co dzieje się u sąsiadów; nie ma narzędzi, by ocenić proces rządzenia, czy działań ustawodawczych w innym państwie. Zwłaszcza, że nie istnieją ku temu   ż a d n e   powody, ani   ż a d n e  podstawy  p r a w n e.  Jest tylko złowieszcze wycie opozycji. Po przemówieniu Beaty Szydło w PE powiało świeżym powietrzem. Ludzie uczciwi i o otwartych głowach potwierdzili to entuzjastycznymi głosami popierającymi Polskę, nie ukrywając zażenowania, że do debaty doszło.

Chcecie debatować, proszę bardzo! Ale nie obrażajcie ludzkiego rozumu. To nie wy jesteście tu stroną. Pilnujcie reguł,  zasad i zdrowego rozsądku, by nie można wam było zarzucić, że wykonujecie robotę na zamówienie międzynarodowej lewicy, która nie znosi, gdy jakieś państwo prowadzi zdecydowaną, niezależną politykę oczyszczenia się z nieuczciwości, z neomarksistowskich bzdur i zwalcza lewacki bełkot w prawie i mediach.

Ksiądz Walerian Meysztowicz w 1966 roku tak komentował okres zniewolenia Polski przez Związek Sowiecki:

„Przyszła klęska – ale klęska nie była kapitulacją. Mamy nowy rozbiór, nową niewolę, ale walka trwa; walka trwa szczególniej w dziedzinie ducha, tam gdzie bronimy naszego zjednoczenia z Chrystusem Panem, bronimy naszej wiary, bronimy się przed bezbożnictwem; tam gdzie bronimy  p o j ę ć   z d r o w y c h, które nam zostały wkorzenione przez wieki kultury, w tej walce z brakiem prawdy. Ta walka jest i również walką z bezprawiem, które chce nam narzucić system ukazów”.

Tak, walka trwa. System ukazów przebrał się w szaty poprawności politycznej, ale podstawy są zawsze te same: dialektyka, sprzeczność, odejście od zdrowego sensu, zafałszowane pojęcia, hipokryzja. Negowanie i ukrywanie prawdy.

Dla trwania Polski decydujące znaczenie ma uznanie prawdy, że w naszym kraju znajdują się wielkie duchowe bogactwa. Zachowywaliśmy wiarę i ona inspirowała nas do czynnej obrony chrześcijaństwa w Europie, także do bycia przedmurzem chrześcijaństwa. Tych bogactw wystarczy nie tylko dla nas samych, ale jeszcze innych możemy hojnie obdzielić. Te dobra złożone zostały w naszym narodowym organizmie dzięki temu, że Polska przyjęła chrzest.

Jeden z eurodeputowanych, Petr Mach – młody czeski polityk o inteligentnych oczach – zadał podczas wczorajszej dyskusji pytanie, co tak naprawdę przeszkadza Unii Europejskiej w Polsce rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość? Stwierdził, że atak na Polskę jest klasyczną zemstą za sprzeciw Polski wobec obowiązkowych kwot rozdziału imigrantów. Określił debatę mianem żałosnego spektaklu. Jestem Polakiem, zakończył. Dołączył do niego z tą samą deklaracją Francuz.

„Potwory Hanka nazywa mon bestiaraire”, pisze o swojej przyjaciółce Janina Żółtowska w Dzienniku. „One czekają, bym je zabawiała i ciągną ze mnie soki jak pasożyty” – powiedziała mi potem. „Panna Iza szczególnie uważa, że jestem stworzonym dla niej przedstawieniem i gdy mam gości nie rusza się z salonu. Hankę cechuje wielka dobroć i uczynność względem podwładnych, ale tę dobroć przeplata kpinami”.

Pani premier Beata Szydło nie przestraszyła się potworów. Umiała je dobrym słowem, mądrością, taktem i wielkim spokojem obłaskawić.

Pewnych rzeczy nie robi się w kraju, w którym pięćdziesiąt pokoleń wierzyło w Chrystusa. W takim kraju nie podpisuje się nigdy paktów z tymi, o których wie się, że są kłamcami. Zawsze walczy się z tymi, którzy na taki kraj napadają. I broni się – wiary, ziemi, kobiet, dzieci i prawa – nawet gdy wiadomo, że napastnik jest silniejszy. Tym krajem o pięćdziesięciu pokoleniach nieprzerwanie wyznających prawdziwą wiarę jest Polska. W roku 1050 rocznicy naszego chrztu staje się to coraz bardziej jasne dla świata.

„Chrystus Król. Ma berło, ale to berło jest trzciną. Ma koronę, ale ta korona jest koroną cierniową” (P. Claudel.) Królowanie Chrystusa nie daje nad nikim żadnej fizycznej przewagi, jest królowaniem w sercach ludzkich. Leczy z lęku. Uzdrawia z agresji. Także przed „obcymi”. Uczy ich kochać. Rozpoznać prawdziwego Króla to zadanie dla Polski katolickiej. Zadanie to oznacza odrzucenie kłamstwa pod wszelkimi postaciami. Oznacza odważne demaskowanie go. Za każdym razem mężny wybór. Taki, jakiego dokonała pani premier Beata Szydło wyjeżdżając do Strasburga.

 

[1] Cytat za: Janina z Puttkamerów Żółtowska, Dziennik, Poznań 2003

Możliwość komentowania jest wyłączona.