Czekając na papieża

Posted on 6 czerwca 2022 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Porządkowanie pojęć

Sytuacja jest przedziwna: im większe wątpliwości ma papież Franciszek, tym mocniej dopominają się o jego przyjazd Ukraińcy. Prosili już papieża ukraińscy biskupi, żony żołnierzy, ostatnio prosiły nawet ukraińskie dzieci. Są niezmordowani. Wyruszają do Watykanu. Piszą listy. Mają wciąż nadzieję. Wierzą, że przyjedzie, doda im ducha. Że jego obecność ich ocali. Skąd ta determinacja?

Paradoks polega na tym, że ukraińscy katolicy zdają się wciąż „wierzyć w papieża”. Nie w konkretną osobę – bo akurat nie osoba Jorge Bergoglio jest tu przedmiotem wiary – ale uznają to, co każdy katolik uznawać powinien: świętość jego urzędu. Uznają jego władzę, która jest czymś o wiele ważniejszym niż najbardziej niezwykła osobowość, osobisty charyzmat, urok, ciepło, czy nawet kompetencja w dziedzinie wiary konkretnego człowieka, który ją sprawuje. Czy to przejaw tradycjonalizmu, czy po prostu sensus catholicus, zdrowego zmysłu katolickiego? Faktem jest, że Ukraińcy mają dla władzy Głowy Kościoła ogromny szacunek, co jest dziś – niestety – rzadkością. Bo władza papieska jest najwyższą ludzką władzą na ziemi; jest, zgodnie z nauką Kościoła, władzą nad światem. Nie pochodzi ona od ludzi, pochodzi bezpośrednio od Chrystusa.

Sam Franciszek natomiast już najprawdopodobniej w to nie wierzy. Traktuje siebie…  – właśnie, jako kogo? Polityka?, administratora?, filantropa?, społecznika?, przywódcę organizacji ekologicznej, która zamierza uratować “matkę-ziemię”?, pośrednika w negocjacjach pokojowych? Nasz papież zdaje się nie wierzyć już jednak „w papieża”. Nie wierzy, że jego urząd, jego władza jest nie z tego świata.

 

 

św. Grzegorz Wielki

 

Wizyta w Kanadzie, do której Franciszek wybrał się jako „pokutnik”, by przeprosić za „grzechy Kościoła wobec Indian” wymownie to potwierdza. Gdy ogląda się zdjęcia dzieci ze szkół recydencjalnych w Kanadzie, szkół, które stały się ostatnio symbolem owych „grzechów”, gdzie dzieci miały być rzekomo prześladowane przez ludzi Kościoła, to na wielu z nich można zobaczyć zwyczajne, pogodne, uśmiechnięte dzieci indiańskie, porządnie ubrane i bynajmniej nie zagłodzone. Żadna szkoła z internatem w tamtym czasie nie była miejscem przede wszystkim rozrywki i leniuchowania, jak dzieje się to dziś, zwłaszcza na kontynencie amerykańskim, także szkoły dla białych takie nie były. Starano się wyrobić w dzieciach dyscyplinę, poczucie obowiązku, nauczyć je pracować – takie były założenia pedagogiki stosowanej zarówno w szkołach katolickich jak i świeckich – co niewątpliwie było trudnym zadaniem. Małym Indianom chciano dać możliwość rozwijania się razem z białymi, stąd nauka w języku angielskim i francuskim – co dziś uznawane jest za jakieś horrendum. Robienie z księży i zakonnic istnych potworów, które znęcały się nad indiańskimi dziećmi, przez zaniedbania i okrucieństwo doprowadzały do ich śmierci, ograniczały z sadystycznych powodów ich kontakty z rodzinami, już z daleka pachnie modnym dziś postkolonializmem, który całą historię świata widzi przez pryzmat zbrodni białych wobec ludzi innych ras. Ten ideologiczny koncept podważa oficjalną historię państw katolickich, takich jak Hiszpania, Portugalia, Francja, odwołuje się do jakichś rzekomo utajonych czarnych jej kart – a najczarniejszą kartą jest tu zawsze historia Kościoła – i uważa, że całe dzieło cywilizacyjne białych było z gruntu zbrodnicze i nieludzkie. Dostrzega w nim jedynie patologie, wyzysk, rabunek i barbarzyńskie niszczenie kultury rdzennych mieszkańców. Sama idea kolonizacji była w myśl tej teorii zbrodnicza i wszystko, co ona niosła godne jest najwyższego potępienia. Nie wspomina się, że kolonizatorom z państw katolickich towarzyszyli zawsze misjonarze, nie jako ciemiężcy, ale niosący Chrystusa;  wraz z wiarą, mimochodem, przynosili cywilizację. Franciszek wyjątkowo gładko w ten nurt wchodzi.

Dramat konfrontacji „dwóch wiar” trwa, a nawet się nasila. Im bardziej on się boi, tym bardziej katolicy z Ukrainy nacierają. Czy w tym wypadku Franciszek – tak bardzo nastawiony na „słuchanie swoich owiec” (niektórych!), że pozwala im nawet dowolnie zmieniać doktrynę – ulegnie, złamie się? Pokona swój lęk? Czy pozostanie niewzruszony i będzie podróżował wszędzie, tylko nie na Ukrainę?

Czy wie, domyśla się – a może podświadomie czuje – że Ukraina, tak bardzo pragnąc, by przyjechał, pragnie mu także przywrócić świadomość posiadania owej władzy, której – jak wiele na to wskazuje – się wyrzekł. Zamierza przypomnieć, kim jest papież. Utrata tej świadomości może owocować bardzo ludzkim lękiem Jorge Bergoglio. Lęk nie licuje z godnością papieskiego urzędu.

Franciszek ostatnio często się tłumaczy. Zapewnia, że „dużo myśli o dzieciach na Ukrainie”. Przypomina, że wysłał już tam „kilku kardynałów”, by „pomagali i byli blisko wszystkich ludzi, przede wszystkim dzieci”. Powtarza, że chciałby pojechać na Ukrainę, ale musi poczekać „na odpowiedni moment”, żeby ta decyzja „nie wyrządziła więcej szkody niż pożytku”. Przekonuje, że musi znaleźć „odpowiedni czas”; wreszcie zamyka kwestię enigmatycznym: „Zobaczymy, co się wydarzy”.

Nie chodzi tylko o to, by Ukraińcy zyskali poczucie, że “papież jest z nimi” nie wyłącznie w deklaracjach. Nie chodzi o jakieś symboliczne gesty i słowa, o psychologiczne wzmocnienie, pocieszenie ludzi, którzy walczą, cierpią i być może nie potrafią oprzeć się utracie nadziei, ale o to, by zyskali przekonanie, że Ojciec Święty jest z nimi dlatego, bo nie boi się tej siły, z którą walczą.

Te chwile oczekiwania, to jest tak naprawdę walka o Kościół. Bo Kościół, bez realnej, nie symbolicznej tylko i nie dzielonej z innymi biskupami władzy papieskiej, znajduje się siłą rzeczy w permanentnym kryzysie.

W przesłaniu z Fatimy znajdują się zagadkowe, często pomijane słowa Matki Bożej, która zapowiadając konsekwencje nie spełnienia Jej próśb zaznaczyła, że „Ojciec święty będzie bardzo cierpiał”.  Zwykle utożsamia się tę zapowiedź z zamachem na Jana Pawła II w 1981 roku. Coraz częściej jednak pojawia się inna interpretacja, że jest to mianowicie zapowiedź cierpień związanych z uniemożliwieniem papieżowi (wszystkim papieżom epoki posoborowej) sprawowania władzy w Kościele. Za przyczyną przyjęcia przez ostatni sobór zasady kolegialności, czyli faktycznego rozmycia władzy hierarchicznej, która powoduje, że papież już nie rządzi Kościołem, choć nominalnie pozostaje monarchą absolutnym.

 

Papież Pius VIII wprowadzany na Sedia gestatoria do bazyliki św. Piotra – mal. Horace Vernet

 

Zasada kolegialności biskupiej atakuje odpowiedzialność na wszystkich szczeblach w Kościele. Demokratyzacja skutkuje kompletnym paraliżem, tak że w konsekwencji Kościół staje się niezdolny do definiowania dogmatów wiary i moralności, nakładania kar, uleczania i zbawiania. Dobrzy biskupi pozbawieni są możliwości stawiania oporu anonimowym i nieodpowiedzialnym decyzjom konferencji episkopatów, które są zmanipulowane przez postępowych teologów. Papież nie ma posłuchu, ponieważ musiałby przeciwstawić się potężnym konferencjom episkopatów. Tak naprawdę mniej więcej od roku 1970 papież nie sprawuje już władzy papieskiej. Kościół dotknięty jest ogólnym zesztywnieniem, spowodowanym przez liberalny demokratyzm, który pozbawia go swobody działania i siły uderzeniowej”, zauważył trzeźwo francuski ksiądz, wykładowca teologii i filozofii, Dominique Bourmaud.

Tak, papież po soborze może być już tylko symbolicznym przywódcą tej garstki ludzi, która wciąż wczytuje się w jego encykliki i homilie, czy książki, które napisał, ewentualnie wiersze i poematy, które stworzył, ale nie sprawuje już władzy nad Kościołem, faktycznie nie rządzi. Wypowiada się tylko w swoim imieniu. Wygłasza opinie, nie naucza. Rezygnuje ze stosowania w praktyce dogmatu o nieomylności papieskiej, bo nie jest w stanie wypowiadać się w imieniu Chrystusa. I to wszystko przy podejmowaniu niezliczonej ilości decyzji administracyjnych, czy personalnych, także tych o charakterze dyscyplinarnym. Ale to nie one decydują o faktycznym sprawowaniu władzy w Kościele, bo Kościół to nie instytucja czysto ludzko, to nie koncern, nie fundacja, której zarząd ma na czele papieża. Kościół jest Bosko-ludzką instytucją, i tego Franciszek, wraz ze wszystkimi swoimi doradcami, nawet z Jeffreyem Sachsem, nie jest w stanie zmienić.

Przyjazd Franciszka na Ukrainę, gdyby do niego doszło, nie pokona tej katastrofy poprzez jednorazowy akt, nie przywróci nagle całego odwróconego porządku w Kościele, ale może pokazać – nie tylko Ukraińcom – całemu światu katolickiemu, że papież potrafi oprzeć się naciskom, przezwyciężyć własne lęki. Potrafi to uczynić, bo reprezentuje samego Chrystusa, Założyciela Kościoła. Nie musi więc niczego się obawiać, przed nikim tłumaczyć, na nikogo oglądać.

Wielu katolików przypomniałby też sobie, że decyzje ostatniego soboru – także te w zakresie władzy papieskiej – nie mają charakteru ostatecznego, stuprocentowo wiążącego, bo sam sobór określił się mianem soboru duszpasterskiego, nie dogmatycznego. Wyraził pewne opinie, sugestie, wskazówki duszpasterskie. Nic jednak faktycznie nie zmienił – bo nie mógł – w tradycyjnej nauce i doktrynie Kościoła.

To byłby prawdziwy przełom.

 

Audiencja żon ukraińskich żołnierzy u papieża Franciszka – fot. PAP/EPA

 

(Tekst zaktualizowany 27. VII 2022)

Artykuł ukazał się w “Gazecie Polskiej Codziennie” 28 lipca br. pt. “Czy Ukraina przywróci Kościołowi papieża?”

_______

Cytat za:

Ks. Dominique Bourmaud, Sto lat modernizmu, tłum. Marcin Beściak, Warszawa 2021

________

 

Modlitwa za papieża

 

V. Módlmy się za naszego papieża Franciszka.

R. Niech go Pan strzeże, zachowa przy życiu,

darzy szczęściem na ziemi i broni przed nieprzyjaciółmi.

 

V. Ty jesteś Opoką.

R. A na tej Opoce zbuduję Kościół mój.

 

V. Módlmy się: Boże wszystkich wiernych Pasterzu i Rządco,

wejrzyj łaskawie na sługę Twojego, Franciszka, 

któregoś raczył postanowić Pasterzem Kościoła Twego;

daj mu, prosimy, łaskę,

aby słowem i przykładem budował tych, którymi rządzi

I mógł,  razem z powierzoną mu trzodą, przejść do żywota wiecznego.

Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, który żyje i króluje na wieki wieków.

Amen

_____________

 

Św. Pius V w dniu zwycięstwa floty państw katolickich w bitwie pod Lepanto (7 października 1570 r.)

 

______________________

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.