Co to jest “dobra zmiana”?

Posted on 7 listopada 2015 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Porządkowanie pojęć
Pragniemy jej. Zmiana jest zapowiadana. Będą ją starać się wprowadzić  ludzie Prawa i Sprawiedliwości rządzący Polską. Czy zmianę będzie widać? Czy będziemy usatysfakcjonowani, kiedy zmiana już nastąpi? Czy będziemy wciąż marudzić, że to nie to.  “Za mało. Gdyby oni tylko zechcieliby być inni…  Gdybyśmy mogli im wierzyć.”

Warto pamiętać, że sztukę zawodzenia, narzekania, biadolenia i szukania dziury w całym była wydoskonalona do perfekcji podczas zaborów przez naszych wrogów. I nadal jest przez nich doskonalona i podsuwana zarówno wszystkim zawodowym płaczkom i malkontentom, których usługi są bezcenne zawsze, a zwłaszcza wtedy, gdy Polska wybija się na niepodległość, jak naiwnym, przewrażliwionym na swoim punkcie i ogarniętym manią wielkości.

Już dziś takie zawodzenia słychać – nie wspominam tu o atakach dzikiej furii, jaka roznosi obóz przegranych, bo szkoda czasu – i to z ust akurat tych, od których należałoby oczekiwać, że potrafią rozróżniać pojęcia. Że kierują się rozumem, nie namiętnościami i fobiami.

Powinien być prosty jak zegarek świat / Po każdym „tik”, byłoby „tak”, pisała poetka z Mazur, Mariola Platte.

Powinien, a przecież nie jest. Tak właśnie niektórzy ludzie komentujący przejęcie rządu przez Prawo i Sprawiedliwość, zanim jeszcze ono nastąpiło i zanim nastąpiły pierwsze decyzje, chcieliby widzieć nową sytuację polityczną w kraju. W tych komentarzach, z pozoru życzliwych, jest nieznośny, pełen pretensji i wystudiowanej nieufności ton. “Politykom Prawa i Sprawiedliwości patrzymy na ręce. Mają się przed nami tłumaczyć. My to Naród” (koniecznie z dużej litery!). Nie powiedzą, choć byłoby to w tym momencie odpowiedniejsze: “Panowie, modlimy się za was. Żeby wam się udało. Cieszymy się, że jesteście. Wiemy, co chcecie osiągnąć, wiemy jak jest to trudne, szanujemy waszą walkę, wasz wysiłek i wasze ambicje. Będziemy wam pomagać ze wszystkich sił”. Nie, oni wyciągają z jakiegoś ciemnego zagrzybionego kąta worek podejrzeń podrzucony przez uczynnego sąsiada i rozsiewają je po wysprzątanym podwórku, jak cuchnące nieczystości.

Co do mnie, to wyznać muszę, że zmianę już dostrzegam. Może Pan Bóg wrócił mi oczy – nie wiem. Zaczynam widzieć –  i chyba nie jest to myślenie życzeniowe, czyli chciejstwo, jak mawiał Wańkowicz.

Wiem, że zmiana jest, kiedy widzę jak w mojej miejscowości ten bezdomny, garbaty pan, który zatrzymywał przechodniów natarczywym: „Czy może pan, pani wspomóc?”, patrząc im badawczo w oczy, i zawsze dziękował stając na baczność po żołniersku („Radości życiowej życzę!”), z którym można było pogadać o nowinach z kosmologii i astronautyki, i o aniołach, któregoś ranka pomaszerował z ekipą czworga ludzi – dwoje było starszych, dwoje młodych – ze swoją walizą, plecakiem i dwoma torbami wypełnionymi ciepłą odzieżą, w kierunku odwrotnym niż szedł zawsze, sam. Odwrotnym niż idzie się do lasu, gdzie dotąd nocował. Szli teraz, rozmawiali, jakby nigdy nic, jakby nie był tym, kim jest, człowiekiem, który wylazł z jakieś dziury, człowiekiem wyrzuconym na śmietnik, ale po prostu jednym z nich, kimś z tej porządnie ubranej rodziny.

Winslow Homer, "Chłopiec w lesie"

Winslow Homer, “Chłopiec w lesie”

 

Zmiana jest, mówię sobie, gdy kogoś z moich bliskich budzi rano gwałtowny dźwięk dzwonka. Okazuje się, policja! Tak, osobiście pani dzielnicowa. Dziewczyna o błękitnych oczach i blond długich włosach, z przepisową pałką u pasa, o imieniu Angelika. Prosi, by zejść „w sprawie zgubionych dokumentów”. I co? Portfel, który został „na pewno skradziony – bo tam zawsze kradną”, razem ze wszystkimi dokumentami i 240 złotymi, a było to na targu w małym miasteczku, odnalazł się. Gdy zajrzano do portfela okazało się, że nie tylko nikt nie zabrał tych 240 złotych, ale nawet ktoś (kto!?) dołożył 30. I razem było w portfelu 270.

Jest zmiana, życie jest inne, wyrokuję w mojej głowie, gdy słyszę jak pewna samotna kobieta z Trójmiasta, ta, która chodzi w czarnym płaszczu, która dotąd żyła pod jednym dachem z niedołężną matką i opiekowała się nią jak najbardziej wykwalifikowana pielęgniarka, dzień i noc – i tak dwadzieścia lat, „najlepszych lat”, jak sarkały po cichu przyjaciółki – a która teraz została sama, wyjmuje z kasetki wszystkie swoje oszczędności i wręcza je komuś kto ma „dobry cel” i żeby go zrealizować, potrzebuje środków. („Słuchaj, kochana, oddasz, jak będziesz mogła”).

Jest dobra zmiana, bo jest dobry cel. Prawdziwy cel.

Nawet ten Ukrainiec z bazaru, który handluje biżuterią z półszlachetnych kamieni i pastelowymi szalikami, opuszcza lekkim krokiem stragan w godzinach szczytu, zostawiając na nim cały swój kram. Wszystkie te paciorki, które tak cieszą oczy, według kolorów równiutko poukładane w towarzystwie przepysznych kaszmirowych szali i angorowych czapek. „No wie pan co!”, słyszy, gdy wraca od klientów, „jak pan może tak znikać, tyle dobra zostawiać?” A ten tylko się uśmiecha. „Polacy nie kradną!”, oświadcza wreszcie, bo ma dość docinków. „Nigdy mi tu nic nie zginęło”.

A atmosfera w mojej komisji numer 5, gdzie siedziałam lub spacerowałam w charakterze męża zaufania Prawa i Sprawiedliwości? Gdzie się podziały te drobne złośliwości, te aluzje, te śmiechy po kątach, wbijania szpili, podszczypywania, jakie tylko potrafią z prawdziwym mistrzostwem czynić kobiety z długim urzędniczym stażem, tak pamiętne z majowych wyborów? Nic z tych rzeczy! Elegancja Francja. I mnóstwo porozumiewawczych mrugnięć, uśmiechów, pozdrowień i wszelkich innych znaków od przychodzących do lokalu ludzi. „Tak trzymać!”, mówili wszyscy.

To się nazywa zmiana atmosfery. Nagle jest czym oddychać, nawet w tak długo nie wietrzonej sali.

I długo można by jeszcze opowiadać.

Kto patrzy, kto nie ślepy na pewno zobaczy „dobrą zmianę”. Taką, która przygotowuje grunt dla polityków, rządzących, dla ustawodawców, dyplomatów, szefów, rektorów i generałów. To wzajemne otwarcie, szacunek i bliskość. Chęć niesienia pomocy, od zaraz. Odradza się wspólnota.

Odzyskamy Polskę.

Nie odzyskamy jej, gdy będziemy tylko węszyć i tropić “błąd”, niczym podstarzałe „Czarne stopy”, u tych, których wybraliśmy.  “Bo oni są, panie, krótko mówiąc, tacy sami, wszyscy są siebie warci. Ktoś inny, panie, pociąga za sznurki, jak zawsze i nie dajmy się tylko, panie, nabrać na te sztuczki”.

John Singer-Sargent, Marionetki

John Singer-Sargent, Marionetki

Bo to “my”, my nadęci swoją pychą, my ważni, oni przed nami mają padać plackiem i niech się teraz pogimnastykują, niech udowodnią, że zasłużyli na to zaufanie, którego im udzieliliśmy. Niech się wreszcie uwiarygodnią. My wiemy, jak powinno w Polsce być, a oni mogą tę robotę tylko spaprać. My, serce i sumienie Narodu. No i inteligencja. (Zawsze skromna i godna).

Nie są to myśli oryginalne. Już Aleksander Fredro opisując swój wyjazd z Paryża, po abdykacji Napoleona (był oficerem ordynansowym sztabu cesarza Francuzów), zauważył:

Wyjechaliśmy razem, nie z równych pobudek

Napoleon na Elbę, ja zasię do Rudek.

Fredro był jednak figlarzem, oni to wszystko na poważnie, z marsem na czole. Stuprocentowi mędrcy. 

Jean-Baptiste Chardin - Atrybuty sztuki

Jean-Baptiste Chardin – Atrybuty sztuki

Taka postawa, w istocie faryzejska, choć wypowiadają się w tym duchu także bardzo świątobliwe usta, postawa szukająca dziury w całym, odbierająca radość ze zwycięstwa i nadzieję – a radość i nadzieja to są znaki, że diabeł jest przepędzony – lansowana jest niekiedy także i przez te medialne instytucje, które deklarowały u swego zarania służbę, patriotyzm i cnoty chrześcijańskie.

Popsuć chcą nam tę atmosferę także zawodowi malkontenci, komentatorzy i felietoniści znani z bon motów i antysemickich dowcipasów (trudno je nazwać dowcipami), którzy teraz, na chwilę przed utworzeniem nowego rządu, pomstują na ponuro i bez żadnego wdzięku na „proboszczów z Polski wschodniej”, którzy „znowu kazali ludziom głosować na PiS”. A tacy byli kiedyś anty PO!

(…) Żeby wszystko jak w zegarku 
Od jedynki do dwójeczki 
Później trójka, czwórka, piątka 
To by człowiek się nie plątał 
W myślach, czynach, no i w mowie 
Żeby wszystko jak w zegarku 
Sześć i siedem, potem osiem 
To nie traciłby tych wiosen 
I zachował dłużej zdrowie (…)

(Mariola Platte, Prosty jak zegarek świat)

Ale nie, nic nie będzie na szczęście jak w zegarku. Nie uda im się zatruć tej atmosfery, powstrzymać zmiany. Powstrzymać wybuchu wielkiej energii i duchowego zdrowia w Polakach. Nawet jeżeli nie zabraknie w Polsce tych, których wyhodowali na własnej piersi zaborcy i kolejni okupanci, którzy tak lubią  siedzieć na swych piernatach i “własną pieścić się boleścią”, “ciągłym lamentem się poić” – i rzucać wciąż jak pociski cienie podejrzeń na tych, którzy za nich nadstawiają głowy. Z całym szacunkiem, ale ludzi, którzy sądzą, że mają prawo krytykować polityków, którzy jeszcze nie zaczęli rządzić i odbierać im dobre imię na mocy domysłów i insynuacji namawiać trzeba, by puknęli się w głowę. Diabeł jest specjalistą od wymyślania fałszywego kryzysu, a następnie przedstawiania fałszywego rozwiązania tego rzekomego kryzysu. Tak działał w ogrodzie rajskim wąż (jak przypomniał niedawno Chris Jackson*) ). I przekonywał, że jak damy się w to myślenie wciągnąć, będzie wszystko jak w zegarku.

W Antoniowie spalił się wielodzietnej rodzinie dach. Przed zimą rodzice z czwórką dzieci wyemigrowali pod dach sąsiadów. Cała wieś rzuciła się do remontowania spalonego dachu. Dach musi wrócić na swoje miejsce przed zimą. Te młotki stukające aż do później nocy nad budynkiem, te wesołe pohukiwania siedzących na górze majstrów, te posiłki przynoszone przez kobiety z sąsiedztwa i pobrzękujące raźno łyżki, gdy jedzą siedząc okrakiem na belkach, wszystkie te odgłosy układają się w jeden refren: Jest zmiana! Przyszedł na nią czas. W tym dobrym czasie nowy rząd Prawa i Sprawiedliwości otwiera nowy rozdział historii Polski.

Niech mu Pan Bóg błogosławi.


Dziękuję p. dr Janowi Musiałowi z Przemyśla za uprzejmą zgodę na skorzystanie z jego pracy pt. “Aksjologia arcyliteracka oraz inne przyczynki historyczne i krytyczne” , gdzie znalazłam cytat z  Aleksandra hr. Fredry Trzy po trzy. Pamiętniki z epoki napoleońskiej.

 

*) Por.  Chris Jackson, Listy księdza modernisty do św. Piusa X, “Zawsze Wierni”, nr 6 (181) listopad-grudzień

 

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.