Byłem kapłanem
Protestujący w Warszawie i innych miejscach Polski przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, który wyrokuje, że zabijanie chorych nienarodzonych dzieci jest sprzeczne z polskim prawem zapisanym w Konstytucji, są najlepszym komentarzem do encykliki papieża Franciszka ogłoszonej 3 października, „Fratelli tutti”. Ludzie ci nie chcą prawa, które nie pozwala zabijać. Chcą wykreślenia piątego przykazania.
Są gotowi zniesławiać, niszczyć, ranić, kaleczyć tych, którzy mówią, że nie można zabijać. Profanują kościoły, atakują księży. Grożą władzom. Bluzgają. Sieją zamęt i anarchię. Encyklika nakazuje takich ludzi “miłować”, czyli akceptować ich działania. Bo akceptować mamy wszystkich, bez względu na ich przekonania. Nie mówi nic o ich nawracaniu. Nie mówi, że ludziom należy się od Kościoła prawda o Bogu, by mogli być braćmi. By mogli być ludźmi dla innych.
„Wszyscy jesteśmy braćmi”, wszystkie religie zawierają pierwiastek boski, nie ma czegoś takiego jak błąd i grzech. Nie ma czegoś takiego, co różni jednych ludzi od innych. “Fratelli tutti” propaguje niebezpieczną utopię. Lansuje humanistyczną teorię, że na naturalnej “miłości bliźniego” może zostać zbudowane pacyfistyczne, sprawiedliwe społeczeństwo przyszłości. Natura ludzka jest bez skazy, grzech pierworodny to bajka. Bóg nie jest potrzebny. Jego prawa są zbędne. Człowiek i “ludzkość” sami sobie wystarczą.
Widać jak na dłoni, że jest to zaprzeczanie Ewangelii, szyderstwo z prawd wiary, że są to intelektualne i moralne nadużycia.
Dokąd chce nas zaprowadzić papież Franciszek?
Publikuję list, jaki otrzymałam od Czytelnika, który jeszcze niedawno piastował władzę, godność i funkcję kapłana. Być może pomoże on komuś zrzucić pancerz nierzeczywistości, w jaką chce katolików wepchnąć posoborowe nauczanie modernistycznych hierarchów.
Laudetur Iesus Chrystus!
Szanowna Pani, dziękuję za książkę „Café Katedra”. Jako były ksiądz piszę te słowa ze wstydem, bólem i niewypowiedzianym cierpieniem. Dociera do mnie od jakiegoś czasu skąd wzięły się decyzje i wydarzenia, które doprowadziły do dramatu porzucenia kapłaństwa w moim życiu. Pani daje odpowiedź, odnajduje przyczyny. Dociera do korzeni, jakby wskazuje na całą tę tragedię, która dzieje się od lat w tej wojnie o dusze. Zwłaszcza dusze kapłańskie. (…) Chciałbym, by Pani wiedziała, że oprócz tych hucznych odejść kapłanów, przy błysku fleszów i w obecności kamer, wśród wielkich deklaracji, są i małe, ciche, dramatyczne. Takie, których się żałuje i bardzo wstydzi, i które już do końca życia będzie się opłakiwać. Tylko tyle.
Jakże potrzebna byłaby książka o kryzysie, a właściwie dramacie formacji seminaryjnej, kapłańskiej, która tak wielu ludziom, kapłanom, nie daje mocnych fundamentów i sił na przetrwanie najciemniejszych godzin i prób. Proszę pamiętać, że są i tacy kapłani, którzy porzuciwszy kapłaństwo, bez możliwości powrotu, żyją w pokucie i ukryciu, próbując wynagrodzić Bogu za to czego się dopuścili. (…)
W 2018 roku otrzymałem dyspensę od papieża. (…). Byłem na misjach w Afryce i nie znałem zbyt wielu ludzi, albo może też nie chciałem sobie pozwolić pomóc. To temat zamknięty. Żywię jedynie nadzieję, że sprawa zbawienia mojej duszy jest jeszcze otwarta. Obecnie mieszkam w Austrii, tutaj przypadkowo trafiłem na Mszę Wszechczasów, do Bractwa Piusa X. Na początku byłem sceptyczny, bo jedyne, co pamiętałem z obiegowych opinii o tym Bractwie było krzywdzące: sekta lefebrystów. Zatem zacząłem czytać, szperać, dociekać. Do tego spowiedź oraz jakość kazań, jakie tam usłyszałem, to wszystko było jakby z innego świata (sic!). Dawało odpowiedzi, a nie stawiało pytań, nie zasiewało wątpliwości. Bolało i jednocześnie koiło. O jakiż skarb, który przyszło mi poznać kilka lat za późno!
Nie mogłem się nadziwić, że spędziłem w Zakonie niemal siedemnaście i nigdy nawet nie słyszałem o możliwości uczestnictwa w Mszy, którą Kościół żyje od wieków. Znałem liderów, pastorów, kursy alfa, filipa, spotkania charyzmatyczne, oazę, mesjanistycznych żydów, imamów itd., a nigdy nie wysłuchałem Mszy po łacinie w rycie rzymskim! Nie wspominając już o tym, że sam mógłbym ją odprawić.
Przeczytałem w tym roku biografię arcybiskupa Marcela Lefebvre`a, którą i Pani cytuje w swojej książce. Znów przecierałem oczy ze zdziwienia. Nie wiedziałem, że arcybiskup był misjonarzem, że nuncjuszem, że miał brata księdza, siostry zakonnice, że spotkał ojca Pio, Martę Robin itd. Ta lektura mnie poraziła. Dlaczego takie perły są tak ukryte! W tym roku odwiedziłem Econe, odbyłem w Bractwie rekolekcje ignacjańskie. Uczestniczyłem w procesji Bożego Ciała w Jaidhof. Pojawiła się nadzieja. Nie, moje serce nie przestało krwawić z powodu zdrady, jaką zadałem Chrystusowi i Jego Oblubienicy, ale w to serce zdrajcy wstąpiła nadzieja, nadzieja na zbawienie. Msza jest dla mnie jak przedsionek Nieba i dlatego tak się cieszę, że w Pani książce nie przedstawia się jej jako alternatywy, ale jako jedyną możliwą formę sprawowania Mszy świętej. Bardzo za to dziękuję.
Jestem także po lekturze książki – wywiadu z biskupem Schneiderem “Christus Vincit”, w której i on wyraża się przychylnie o Bractwie i postawie arcybiskupa Lefebvre w czasie Soboru.
(…) Z własnej perspektywy widzę, że jednym z największych problemów kapłanów jest formacja zakonna i seminaryjna. Bardzo małe, a wręcz żadne wymagania stawiane ludziom podczas tej formacji. Dalej – wirtualny świat, który zmiótł z powierzchni ziemi klauzurę, sacrum silentium i czytanie duchowe w młodszym pokoleniu. Wreszcie cała nowa teologia, wypłukująca zdolność racjonalnego myślenia, zdolność do refleksji nad tym, że jednak przed Soborem Watykańskim II teologia, formacja, duszpasterstwo, a przede wszystkim życie zakonne i kapłańskie wyglądało zupełnie inaczej.
Jestem pewien, że wielu młodych kapłanów jest uformowanych w pewności, że Sobór Watykański II powrócił do świętości pierwotnego Kościoła i wreszcie zerwał z postawą Kościoła walczącego, który przedstawiany jest jako tryumfujący, w domyśle pyszny i władczy (ja też tak miałem). Nie chcę zagłębiać się w ten temat w obawie, że mogę prędko zacząć oceniać formację, teologię, niski poziom wykładów oraz przełożonych i zrzucić tym samym odpowiedzialność na innych za to jak potoczyło się moje życie, a przy okazji wybielać i usprawiedliwiać siebie. Nie o to mi chodzi.
Polscy katolicy niewątpliwie patrzą z nieufnością na kapłanów Bractwa, gdyż jawi się ono jako opozycja wobec Wielkiego Jana Pawła II. W Austrii tego problemu nie ma. Nie znam tak dobrze ludzi związanych z Tradycją, by móc wyciągać daleko idące wnioski. Jednak jedynymi kapłanami, jakich tu widziałem w sutannach byli kapłani z Bractwa. Do kaplic Bractwa przyjeżdżają z odległych miejsc piękne wielodzietne rodziny, ta zdrowa tkanka, przechowujące DNA Kościoła katolickiego, który na nowo kiedyś się odrodzi. Tak ufamy. “Na końcu moje Niepokalane Serce zatryumfuje”.
(…) Zdaję sobie sprawę, że dotyka Pani tematów o największym ciężarze gatunkowym współczesnego Kościoła. Z nowym duchem mogłaby Pani pisać o słomkach śmiertelnie niebezpiecznych dla wielorybów lub o ekologii w Amazonii, bo i w Kościele są media mainstreamowe i polityczna poprawność. Ile jest tematów zastępczych, byle tylko nie dotknąć sedna! Pani wybrała ścieżkę, która być może nie otworzy na oścież auli biskupich i salek przykościelnych, jednak to o czym Pani pisze toruje drogę do poznania prawdy, która wiedzie do Boga, objawionego nam w Kościele i przez Kościół. Jeden. Święty. Powszechny…
Kazimierz M. *)
____
*) Imię zostało zmienione (EPP)
____________________
Apel do Czytelników
Pomóżmy naszym Rodakom na Ukrainie wspierając Fundację im. ks. Mosinga
http://fundacjamosinga.zgora.eu/