Afirmacja i negacja. Po debacie.
Po debacie telewizyjnej Beata Szydło – Ewa Kopacz ma się wrażenie, że PRL właśnie wróciła.
Studio telewizyjne odmienione i dziennikarze, silący się na luz i spontaniczność, inaczej wyglądają. Ale istota PRL ujawniła się dzisiejszego wieczoru, taka, jaką była, bez zmian. Istotą PRL był komunizm. Istotą komunizmu jest jego stosunek do człowieka.
Zafundowano nam kilkadziesiąt minut – dokładnie połowę debaty – obcowania z reaktywowaną rzeczywistością PRL. Wprowadziła ją do studia pani Ewa Kopacz ze swoimi manierami, sposobem formułowania myśli i argumentacją.
Zasadniczą cechą komunizmu był podział ludzi: na tych, którzy mają prawo do tego, by w tym systemie żyć, nawet niektórzy wygodnie, bo go akceptują, i na tych, którzy nie mają żadnych praw.
Tych drugich można bezkarnie zniesławiać, publicznie wyśmiewać, a także wyrzucać z pracy, kopać na komendzie milicji, zabijać. Reprezentuje ich Bł. Ksiądz Jerzy Popiełuszko, którego zamordowano 19 października 1984 roku i mija właśnie 31 lat od tego dnia.
Ci drudzy nie zasługiwali na żadne dobre słowo. Cokolwiek powiedzieli, było złe. Przypominanie o Bogu i Jego prawach nazywano “seansami nienawiści” – to była kwintesencja komunistycznego myślenia.
Jeśli ktoś z tych ludzi wyróżniał się mądrością, talentami, pomysłami, a nie należał do partii, był bezwzględnie tępiony.
Publiczne ich obrażanie było zasługą. Za to otrzymywało się awanse i ordery.
Odwaga mówienia przez nich prawdy była najgorszą zbrodnią.
Dlatego pani Ewa Kopacz, która wraz ze swoją osobą wprowadziła do studia PRL, była tak agresywna wobec Partnerki w debacie. Traktowała Beatę Szydło tak, jakby chciała skrupulatnie zaprezentować wszystkie zasady, jakie komunizm stosował wobec człowieka, który mu się sprzeciwia.
Słowem też można „zabić”. Efekt publiczny obrażania i zniesławiania Beaty Szydło był spotęgowany przez fakt, że całą tę robotę wykonała urzędująca premier rządu.
Strona PO po raz kolejny publicznie zadeklarowała, że nie ma zamiaru tolerować żadnej opozycji, gdyby nadal rządziła. Tak, jak czyniły to wszystkie partie lewicowe i liberalne, rządzące po Okrągłym Stole, które przejęły ideowe dziedzictwo komunizmu. Nie interesuje ją żadna wspólna praca na rzecz kraju. Nie uznaje pojęć takich jak wspólnota Polaków. Jej działania obliczone są na rozbicie wspólnoty, na coraz większy podział wśród Polaków. To typowe dla komunizmu, w głębszym, ściśle ideologicznym znaczeniu. (Wszyscy, którzy nie kroczą pod czerwonym sztandarem (a może też pod tęczowym) są wrogami. Wrogom należy się nienawiść. Nienawidzić kogoś, to chcieć, żeby nie istniał).
TVP jest w rękach Platformy. Zapraszanie kogoś do studia po to, by usłyszał, jak bardzo godny jest pogardy – przy całym sztafażu “elegancji”, “przestrzegania zasad”, układności dziennikarzy – to powtórka z „Biesów”.
Beata Szydło w tych tak wyjątkowych, zwłaszcza dla kobiety, absolutnie frontowych warunkach, zachowała się jak trzeba. Zaprezentowała klasę i styl osoby o wrodzonej wysokiej kulturze. Nic nie mającej wspólnego z komunizmem. Nie odpowiadała na prymitywne zaczepki, udawała, że nie słyszy impertynencji, pomijała milczeniem rytualne obrażanie prezesa Prawa i Sprawiedliwości, starała się zawsze wracać do meritum i prostować nieprawdę. Pozostała pod tym ostrzałem kobieca, miła, ciepła. Złamała w ten sposób reguły gry, które starano się jej narzucić.
Nie recytowała wyuczonej lekcji, była sobą, jak wszyscy ludzie wolni.
Prowokacja to wymysł rewolucji. Z ust ludzi o mentalności postkomunistycznej – w zderzeniu z formacją umysłową ludzi wolnych – zawsze, wcześniej czy później wybrzmi ta pełna pogardy tonacja: „Jest pan zerem, panie pośle” (Jesteś nikim, bo nas krytykujesz), „Zobaczcie, jak się ośmiesza!”, “Kiedy pan schudnie, panie prezydencie!” (do śp. Lecha Kaczyńskiego), “Jarosław Kaczyński – kandydat specjalnej troski”, “Nazista”, Spójrzcie na tę kobietę, ta kobieta chce rządzić! ), zastosuje się typowe formuły, modelowe zachowania, które ujawniają prawdziwą intencję. Cynizm, bezwzględność i brutalność nie zostały wymyślone przez Platformę. Są pozostałością komunizmu w umysłach. Intencją komunizmu jest zawsze negacja człowieka, ponieważ jego fundamentem jest negacja prawdy.
Pani Beata Szydło wniosła do studia coś odmiennego: afirmację człowieka.
Upominała się nie o “prawa kobiet”, lecz prawa obywateli, wszystkich Polaków. O szacunek państwa dla rodziców wychowujących dzieci. O zostawienie w spokoju małych dzieci, nie wypychanie ich do szkoły, gdy mają 6 lat. Broniła ich, wiedząc, jak realne jest niebezpieczeństwo, że zabierane siłą rodzicom staną się potem łatwo niewolnikami. Upominała się o godziwe warunki życia dla młodych ludzi, by przymusowi emigranci wreszcie mogli wrócić do Polski i żyć ze swoimi rodzinami bez lęku o przyszłość. Przestrzegała przed szaleństwem otwierania granic dla tłumów przybyszy z Bliskiego Wschodu.
To wszystko było wynikiem sposobu jej myślenia: afirmacji człowieka jako takiego. Bliźniego, brata, Polaka.
Dla Beaty Szydło człowiek nie jest przeszkodą, nie jest zawalidrogą w realizacji planów rozwoju państwa. Każdy człowiek, także ten o odmiennych poglądach. Polacy są braćmi.
Ktoś, kto nie lubi ludzi, kto ludzi się boi, kto dzieli Polaków na złych i dobrych, czyli tych, którzy zawsze dadzą się sprzedać – wraz z zasadami moralnymi, którymi się jako naród szczycimy – za miskę soczewicy, za owe mityczne „bardzo dobre zarobki”, deklarowane przez roztrzęsioną, wyraźnie niepewną siebie osobę, pogubioną w realiach wielkiej polityki, której zwyczajnie nie rozumie, będzie popierał przedstawicielkę Platformy Obywatelskiej. I całą tę zadziwiającą – wobec naszych cywilizacyjnych standardów – formację postkomunistyczną.
Znajomy, który reperował mój komputer powiedział mi dziś, że zawsze podnosi leżące na ulicy monety, niezależnie od nominału. Dwa grosze i jeden także. “Dlaczego?”, zapytałam.
“Ze względu na orła. Nie chcę, żeby godło Polski leżało w błocie”, odpowiedział ten młody człowiek.