Pierwszy święty antyekumeniczny

Posted on 27 grudnia 2017 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Porządkowanie pojęć

Za co został zamordowany św. Szczepan, pierwszy męczennik chrześcijaństwa? Jak mówią Dzieje Apostolskie, ten diakon delegowany przez gminę chrześcijańską, zaledwie kilka lat po Wniebowstąpieniu Jezusa, do pomocy ubogim wyznawcom Chrystusa, rozdawał im chleb, ale nie zaniedbywał apostołowania.

Głosił prawdę o Synu Bożym, Jego życiu, śmierci i zmartwychwstaniu. Misji apostolskiej, którą pełnił towarzyszyły cuda, był bowiem „pełen łaski i męstwa”. „Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Bożego stojącego po prawicy Ojca!” – za te słowa wygłoszone, zapewne w religijnej ekstazie, został ukamienowany przez „niektórych z synagogi Wyzwoleńców, Cyrenejczyków i Aleksandryjczyków”. Gdyby tylko rozdawał chleb ubogim zostawiliby go w spokoju. Ale on był kimś więcej niż tylko miłosiernym, litującym się nad ludzką niedolą „działaczem charytatywnym”, “obrońcą ubogich”, jakby go dziś nazwano. Był kimś zupełnie innym. Nie można było przejść obojętnie wobec niego, bo nie można się było oprzeć jego słowom, pełnym „mądrości i Ducha”.

Właśnie to obudziło wściekłość żydów, którą autor Dziejów Apostolskich nazywa „zgrzytaniem zębami na niego”. Potem wszystko eskalowało w zawrotnym tempie. „Krzycząc głosem wielkim, zatkali sobie uszy i wszyscy razem rzucili się na niego. I wyrzuciwszy z miasta, kamienowali…” Trudno lepiej opisać grozę tej sceny. Był winien, tak samo jak Chrystus. Głosił prawdę, której nie byli w stanie znieść.

Wczoraj narodził się nam Chrystus w pieluszki owinięty, dzisiaj Szczepan został przezeń obleczony szatą nieśmiertelności – pisze św. Fulgencjusz – Wczoraj ciasny żłóbek przyjął Bożą dziecinę, dzisiaj bezmiar nieba ogarnął zwycięskiego Szczepana. Szczepan wstąpił do nieba wśród kamienujących go żydów, ponieważ Jezus zstąpił na ziemię wśród śpiewających Aniołów.

Kiedy “miłość” zastępuje wiarę 

W jednym z prawicowych tygodników wydawanych w Polsce, w numerze Bożonarodzeniowym, głos księdza, który pracuje na Syberii: „Nie przeciągamy nikogo >na naszą stronę<, staramy się dawać świadectwo Chrystusa własnym życiem, zapraszać do pojednania w rodzinie, do przebaczenia. To o wiele ważniejsze niż to, że ktoś jest prawosławnym czy protestantem. Patrzymy na człowieka, na jego życie i biedę, na to, czy chce kocha i być kochany. To dla niego mamy oddać życie. Ja pierwszy muszę się nawracać i ta ukochana przeze mnie ziemia jest darem od Boga”, mówi duchowny w wywiadzie. Wspomina też, z uznaniem, o pewnym biskupie prawosławnym: „…to bardzo proekumeniczny człowiek, ma serce”.

Papież Grzegorz XVI (1831-1846) nie należał do papieży cedzących słówka, dobierających je tak, by przypadkiem kogoś z innowierców nie urazić. Nie milczał dyskretnie, gdy trzeba było bronić prawdy. W liście do biskupów Bawarii z 1834 roku napisał: „Największym dogmatem naszej religii, że poza katolicką wiarą nikt nie może się zbawić”. Indyferentyzm religijny określał mianem „przewrotnej opinii bezbożnych”, „najbardziej zgubnego błędu”, „przyczyny wielu nieszczęść”.

Między okolicznościami śmierci Pana Jezusa i śmierci Szczepana dostrzegamy wzruszające podobieństwa, zaznacza Mszał Rzymski (wydany przez Pallotinum w 1963 roku): „Liturgia podkreśla miłość nieprzyjaciół”. Szczepan padając pod gradem kamieni modlił się za swoich oprawców, tak jak Jezus modlił się za nich konając na krzyżu. Warto postawić pytanie, czy w ogóle jest możliwa miłość nieprzyjaciół, gdy ktoś konsekwentnie myli wiarę w Boga z miłością do ludzi? Trudzi się na rzecz człowieka – nawet z wielkim oddaniem – i śmierć ponosi w imię miłości do człowieka, nie do Boga?

Dlaczego tak nagminnie spotyka się dziś – zwłaszcza w apostolstwie – zastępowanie miłości Boga „miłością” do człowieka? Tak wiele działań w Kościele jest dziś wynikiem „głębokiego rozeznania potrzeb społecznych”, „opcji na rzecz ubogich”, chęci „leczenia obszarów ubóstwa, bezdomności i głodu”. Kościół współczesny staje się jedną wielką instytucją charytatywną. Księża i siostry zakonne pracując na misjach, czy wśród niewierzących, jak ognia unikają mówienia o Panu Jezusie – wprost, bez zastrzeżeń, bez skrępowania, bez zaznaczania się na każdym kroku: “Tak, ale…”. Wszyscy oni przyjmują, że „służąc człowiekowi”, wystarczająco wyznają swoją wiarą – a nawet szerzą ją.

“Najważniejszy jest człowiek”

Św. Szczepan nie wstydził się mówić o prawdziwym Bogu. Nie czuł się w najmniejszym nawet stopniu skrępowany. Nie kierował się fałszywą delikatnością wobec żydów. Nie mówił: „Najważniejsze, że rzetelnie praktykujecie swoją wiarę, że jesteście dobrymi żydami”. Albo: „Wszystko jedno w kogo i jak wierzycie, szanuję was i nie zamierzam was nawracać, bo wartością jest różnorodność religijna, a wszystkie religie zawierają ziarna prawdy”, “Zostańcie sobą! Kocham was”. Szczepan nie bał się, bo wiedzial, że jego siłą jest Bóg.

Przeciwnie, głosił publicznie prawdziwą naukę o Bogu objawioną przez Chrystusa i potwierdzoną Jego śmiercią i zmartwychwstaniem. Co więcej, swoich prześladowców nie traktował jak osobistych wrogów. Wiara w prawdziwego Boga dawała mu miłość do nich. Miłość prawdziwą, nie uczuciową. Właśnie tak, a nie odwrotnie: miłość nie zastępowała wiary. Miłość wynikała z niej.

I oto następuje najbardziej zdumiewająca, najtrudniejsza chyba do zrozumienia przez umysł współczesnego człowieka, scena: „I kamienowali Szczepana, który modlił się, mówiąc: >Panie Jezu, przyjmij ducha mojego<. A padłszy na kolana wołał głosem wielkim, mówiąc: >Panie, nie policz im tego grzechu<. A gdy to powiedział, zasnął w Panu”.

 

Annibale Carracci - Męczeństwo św. Szczepana

Annibale Carracci – Męczeństwo św. Szczepana

 

Kto tak może czynić? Nawiedzony jakiś. Szalony. Pomylony… Lata świetlne dzielą nas od czasu, gdy taka postawa była uznawana za najnormalniejszą, najbardziej oczywistą postawą chrześcijanina. Człowieka, który wierzy w Boga. A jeśli wierzy, to i kocha.

Śmierć męczennika jest najwspanialszym przykładem wyznania wiary chrześcijańskiej. Nie ma nic ponad nią. „Świadectwo” przez głoszenie i praktykowanie miłości do człowieka, nie jest tym, za co uznają je jego apologeci, duchowni katoliccy i świeccy katolicy, myślący na sposób protestancki. Nie jest żadnym świadectwem wierności Chrystusowi. Nie jest głoszeniem światu Chrystusa.

Przyczyna tego zamieszania, leży, jak przypomina Romano Amerio, w uznaniu przez współczesnego człowieka – i  wielu ludzi dzisiejszego Kościoła – że porządek stworzony jest autonomiczny, tymczasem jest on zależny („żaden byt nie jest w pełni autonomiczny, gdyż zależy w każdym momencie od podtrzymującego impulsu Boga”).

Jeśli jednak uznaje się autonomiczność, czyli niezależność stworzonego przez Boga porządku – czyli sądzi się, że Pan Bóg stworzył wszystko, łącznie z człowiekiem, po czym o wszystkim, również o człowieku, „zapomniał” – wtedy łatwo jest przyjąć za dobrą monetę pogląd, że „człowiek godzien jest miłości ze względu na niego samego”.

„Teza ta jest trudna do pogodzenia z nauką katolicką – pisze Amerio – zgodnie z którą powodem miłości bliźniego jest miłość do Boga. We wszystkich sformułowaniach i zwrotach mówiących o miłości, które były używane przez lud chrześcijański do Soboru Watykańskiego II, nacisk kładziony był na to, że należy miłować Boga dla Niego samego, miłować ponad wszystko, a bliźniego swego przez wzgląd na Boga. Ale owa motywacja miłości bliźniego została w dokumentach soborowych pominięta”.

 

0 AAA aaaaa sw. szczepan

Dziś jesteśmy wzniosłymi humanistami. Jesteśmy bardzo sentymentalni w tym naszym wzniosłym humanistycznym nastawieniu. Łatwo się wzruszamy. Rozczulają nas przykłady nędzy, krzywdy, bezradności. To zrozumiałe. Ale, gdy myślimy nie o dobru Boga, tylko o dobru człowieka – bez troszczenia się o jego duszę, o jego nawrócenie – wyznajemy religię humanistyczną. Człowiek jest w niej otoczony aureolą. Człowiek jest świętością. Nie Bóg. Bóg jest mało znany. Niezrozumiały. Jego prawa są czymś abstrakcyjnym. Jego porządek jawi się jako coś czysto naturalnego. Porządek natury – ten jeszcze można zrozumieć, ale porządek boski?

„Człowiek powinien być kochany przez drugiego człowieka dlatego, że miłuje go Bóg. Zresztą jak można kogoś, kto nie istnieje dla siebie samego, miłować przez wzgląd na niego samego?”, pyta Amerio.

Uczony przypomina rzecz fundamentalną, a we współczesnej katechezie, spłyconej, pozbawionej żelaznej logiki, płynącej z fundamentu tomistycznego, nieobecną, że „miłość człowieka zawiera się w miłości Boga, gdyż człowiek należy do Boga tak z racji swego stworzenia, jak z racji swego odkupienia”.

Ta samą miłością kochamy Boga i naszego bliźniego, jak uczył św. Tomasz – dziś dość powszechnie zapomniany. Dziś została miłość człowieka, czysto uczuciowa, zależna od zmiennej ludzkiej woli, okoliczności, nastrojów, fantazji.

W tej sytuacji miłość nieprzyjaciół staje się już w ogóle czymś niemożliwym do wyobrażenia. (Ci, którzy rozsiewają złe emocje wśród Polaków, którzy budzą nasze skrajne zdenerwowanie, wręcz rozpacz niektórych z nas, którzy próbują wzniecić odwet, agresję, nienawiść do siebie, bardzo dobrze rozumieją z czym i o co walczą. Wbrew podejrzeniom, że są tylko i wyłącznie biedakami, „oszołomami”, że “nic nie rozumieją” – ich umysły bardzo sprawnie pracują. Kalkulują na zimno. Wiedzą, w jaki sposób skutecznie zniszczyć w Polsce to, co jest fundamentem naszej cywilizacji, co nas trzyma w Kościele, co odróżnia nas, katolików, od niewierzących, a wręcz bezbożnych, od niechrześcijan, od protestantów i prawosławnych. Chodzi im wlaśnie o to, by ta różnica zniknęła).

Jaka szkoda – i jaka niesprawiedliwość! – że nasi Pasterze zapomnieli, iż stawianie (w teologii posoborowej) na pierwszym miejscu człowieka a nie Boga, nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Jeśli uznajemy człowieka za kogoś „absolutnie godnego” musimy uznać, że „bezwzględnie wart jest miłości” – jak przypomina Amerio. „Kłóci się to po pierwsze z wiedzą na temat kondycji człowieka, który jest głęboko zraniony w swej naturze na skutek upadku, a po wtóre oznacza pozbawienie miłości bliźniego rzeczywistych podstaw, a są nimi: transcendentny cel człowieka i boskie pochodzenie wartości ludzkich. (…) idea godności staje się jakimś oderwanym, niezakotwiczonym w prawdzie postulatem”.

Jest ona czystą abstrakcją. Widać to w Polsce dzisiejszej bardzo dobrze. Sami polscy biskupi dają przykład, jak nisko ją cenią, ograniczając się w swoich napomnieniach do nieśmiertelnego zaklęcia: „Pogódźcie się! Przestańcie się kłócić! Niech ustaną wreszcie spory”, które na nikim nie robią wrażenia, co naszym Pasterzom nie przysparza autorytetu.

Pierwszy – nieekumeniczny – męczennik chrześcijaństwa, człowiek prawdopodobnie niespełna dwudziestoletni, który nie znał się zapewne ani na filozofii, ani na socjologii, ani na polityce, jednak na serio wziął naukę Chrystusa, wiedział dobrze, że antropocentryzm jest z tą nauką sprzeczny .

 

Giotto - Św. Szczepan

Giotto – Św. Szczepan

 

Istnieje tylko jedno centrum Wszechświata,

a jest nim transcendentny Bóg, przypomina Amerio. Choć człowiek jest na pozycji wyjątkowej w porządku stworzonym, jego miejsce jest nienaruszalne, to „Chrystus jest zwieńczeniem wszystkich bytów, w tym bytów skończonych”. Przyjęcie nauki Chrystusa nie przekracza możliwości umysłów nawet niewykształconych. Jest ona jednak przeznaczona dla osób, które potrafią czynić z własnego rozumu właściwy użytek, traktują poważnie tę władzę daną im od Boga. Antropocentryzm tę powagę narusza, spycha nas w infantylizm. „Pogódźcie się!”, w kontekście dzisiejszej sytuacji moralnej w Polsce, tak jasnej i jednoznacznej, brzmi niepoważnie. Kwestionuje istnienie obiektywnej prawdy i możliwość dotarcia do niej przez człowieka. Mówi: „Prawdy nie ma”, albo: „Prawda jest nieważna”, “Są różne prawdy“. Neguje istnienie fundamentu ludzkiego myślenia. Spycha nas w mglistą przestrzeń, gdzie nie potrafimy odróżnić od siebie rzeczy, gdzie wszystko jest takie samo. A człowiek jest jedynie przypadkową istotą rzuconą w przestrzeń kosmiczną przez obojętnego boga. Kochać taki odprysk można jedynie z litości.

Św. Szczepan zginął pod stertą kamieni, bo kochał naprawdę, nie na sposób humanitarystyczny. Zbyt cenił Boga, zbyt Mu ufał, by nie doceniać człowieka. A w człowieku – przede wszystkim jego duszy. Duszy, która zasługuje, by kierować się nieredukowalną prawdą. Jedyną prawdą. Nie był też antysemitą, jak dzisiejsi wyznawcy międzyreligijnego ekumenizmu. (Prawdziwy antysemityzm to przecież brak zainteresowania – w posoborowym duszpasterstwie – nawracaniem żydów i tromtadrackie “dni judaizmu” w Kościele). Kochał żydów – dlatego mówił im o Chrystusie. Gdy porwali w ręce kamienie, krzycząc przeraźliwie, by umilkł, błagał Boga za nimi.

Wśród nich był “młodzieniec zwany Szawlem”, jeden z najwspanialszych krzewicieli i obrońców nauki Chrystusa, Paweł z Tarsu, święty Kościoła.

_____

 

Wszystkie cytaty Romano Amerio pochodzą z książki Iota unum, Komorów 2003

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.