“Wędrownia” czyli Wstępując do prawdziwego świata

Posted on 23 stycznia 2023 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Różne

Na różne sposoby odwracamy do tego, czego nie uznajemy w głębi duszy i nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Co nas złości, krępuje, uwiera i obraża. Zamykamy się w czterech ścianach. Unikamy zgiełku, tłumu i reklam. Wyłączamy telewizor i Internet. Omijamy kiosk z gazetami, zaszywamy się w ciszę bibliotek. Ograniczamy krąg znajomych do minimum. Chwytamy za młotek, piłę, dłuto, pędzel…. Bierzemy plecak i ruszamy w góry.

Janusz Andrzejczak, polski poeta – poeta nie z wyboru a z musu – wybiera jeszcze inną drogę: unosi codziennie kotarę lasu. Tak, brzmi to nieco patetycznie. Ale cóż, nie wchodzi on do lasu bezceremonialnie jak do własnego mieszkania. Nie jest tu jak niedzielny spacerowicz czy przygodny turysta. Nie jest natrętem i wścibskim podglądaczem leśnego życia. Nie jest zdyszanym przyrodnikiem amatorem z lornetką i siatką na motyle.

Daje się wchłonąć ciszy lasu. Odczytuje tajemne znaki, które w nieskończoność las wysyła. Odwzajemnia miłością za miłość.

Janusz Andrzejczak nie jest miłośnikiem przyrody. Jest miłośnikiem prawdy. Jest jej wyznawcą.  Wyznawca prawdy źle się czuje w środowisku, które robi tak wiele, by codziennie urągać prawdzie. Szyderstwo z prawdy, gdy jest powszechne, wywołuje w duszy wrażliwej – w duszy normalnego człowieka – niepokój i odruch protestu. A gdy schronienie przed nim jest na wyciągnięcie ręki, trudno nie skorzystać z tej szansy. Janusz Andrzejczak jest najbardziej praktycznym z poetów. Jak drwal przywozi z lasu mokre od żywicy pnie, on przywozi wiersze. Wyrwane prosto z poszycia, odkryte pod paprociami, świeże od rosy.

Rozumiem „leśnego” poetę, jak mi się zdaje. To nie oczarowanie przyrodą, nie romantyczne poszukiwanie ukojenia w naturze. Nie dendrologiczna szajba, botaniczna żyłka ani ornitologiczny bzik. I nie panteistyczne urojenia. Nie tchórzliwa ucieczka od rzeczywistości w szmaragdową, szeleszczącą bajkę.

 

Witold Pruszkowski – Krajobraz księżycowy

 

Janusz Andrzejczak w swoich wierszach pisze tak naprawdę o nas. O ludziach żyjących w świecie, który zdradził prawdę. Wyrzucił ją z domu, wykopał z życia publicznego, zaryglował przed nią drzwi i bramy, wysłał za nią listy gończe. Szczerzy kły na jej wspomnienie. I biedny człowiek został królem na tym śmietniku, uszczęśliwiony i dumny ze swojej „wolności”. Królem z przekrzywioną czapką błazna na głowie. Dał się oszukać. Przerażenie pokrywa fastrygą uśmiechu, a raczej żałosnego uśmieszku. Bo z czego tu się śmiać, chyba tylko z samego siebie.

Janusz Andrzejczak pisze – pozornie – tylko o przygodach artysty w lesie, a tak naprawdę o tym, co utraciliśmy, dając przystęp kłamstwu. I klęka bez obawy – i bez patetycznej pozy – na ziemi przed dziełem Stworzenia, Tajemnicą Boga. Istnieniem, które z Boga jest. Bo wie, że jego powinnością, misją i największym zaszczytem jest klękać przed Stwórcą. Czego ten świat najbardziej na świecie boi się i czego nienawidzi.

 

Dotrę tam, ucałuję i obejmę brzozę,

jej cieniem się przykryję i pod się położę.

 

Pod głową mieć będę poduszkę z kamienia,

głaz da mi oparcie, a brzoza da cienia.

 

Powietrza trochę zmącę, no i trochę ciszę,

Gdy pode mną wysypią się nasiona z szyszek.

 

Umoszczę się w podszycie i wtopię się w leże,

Pośród mrówek i żuków jeszcze jedno zwierzę.

 

Będę patrzeć do góry, gdzie słońce, obłoki.

Słuch wyślę na czaty, niech bystrzy na boki.

 

Albowiem nikt, kto ze mnie, a więc żaden z ludzi,

Nie ma prawa mnie z jawy zielonej wybudzić.

 

Gdy minie czasu troszkę, gdy się w nic napatrzę,

Może to, co przenigdy, będzie teraz zawsze.

 

Cudna jedność gdziekolwiek i za każdym razem,

Z ziemią, niebem i drzewem, ze sobą i głazem.

 

(„Jedność”)

 

Witold Pruszkowski – Las jesienią

 

 

“On się słowami skrada”

O wierszach „leśnego” poety nie za bardzo można się rozpisywać, żeby nie spłoszyć ich melodii, nie zmącić delikatnego oddechu, nie rozedrzeć niewidzialnej przędzy. Są jak babie lato i jak krzyk żurawi. Tajemnicze, pierwotne, przesłonięte zasłoną ze zmierzchu nad leśnym jeziorem.

A jednak, gdy po kolejnych tomach poety (“Taki jeden“, “Łagodnia”, “Ulotnia”, “Przedziwnia”, “Powłóczystość”, “Tajemnia“) pojawił się wybór jego wierszy zawartych w tomie „Wędrownia”, zaczęły się ukazywać jedne po drugich – nie recenzje nawet, ale zwierzenia czytelników na ich temat. Recenzenci zmienili formę z “obiektywnej”, krytycznoliterackiej na osobiste, najszczersze wyznanie, bo lektura wierszy Janusza Andrzejczaka nie może nie być dla człowieka dobroczynnym wstrząsem.

Pisze prof. Aleksander Nalaskowski: „(…) Nagle ten cały świat, któremu godłem jest błyskawica i osiem gwiazdek, zostaje zaatakowany przez poetę, zaatakowany nie za pomocą broszurki zwanej eufemistycznie tomikiem poezji, ale opasłym, liczącym z hakiem 300 stron tomiskiem, pięknie opracowanym edytorsko przez wydawnictwo Test z Lublina… Jego wiersze to zaskakujący, ale i zachwycający namysł nad światem natury, światem bez wątpienia będącym dziełem bożym, w którym Bóg objawia swoje łagodne oblicze, dalekie od tego, które ukazał mieszkańcom Sodomy i Gomory. Andrzejczak nie atakuje słowami, nie szuka ścieżek ku rewolucji, nikogo nie agituje ani nie poucza. On się słowami skrada. Zupełnie jakby nie chciał spłoszyć napotkanej sarny, wiewiórki czy łosia. A gdy zabraknie mu słów, to wymyśla własne…” .

Prof. Nalaskowski chwali odwagę wydawcy, który na przekór literackim modom postanowił dochować wierności owej „Idei poezji wiecznej, ponadczasowej, poezji niewdającej się w doraźne spory. Poezji osobnej tak samo jak osobny jest jej autor. W swojej narracji jest nieuchwytny. Nie jest ani podmiotem, ani przedmiotem swoich wierszy, bo raz jest mchem, raz brzozą, innym razem rzeką”.

 

Wyszedł z domu, z ogrodu, a ogród czereśni

W prostą drogę wśród lasu, jakby w wąwóz leśny

 

Las, wszystkiego co tylko: ptaków, rosy, szczodrze

Wchłonął go, jak tę sójkę, sosnowy starodrzew

 

Nie mógł wiedzieć, że w ptaku, że w gąszczu paproci

Anioł Stróż z nim podąża razem z genius loci

 

Las przy drodze się nad nim wraz z niebem zacieśniał

Nie zzieleni się bór, jak ogród – zczereśniał

 

Tak pomyślał i dalej szedł z taką nadzieją

Że las lasem pozostał, borem, puszczą, knieją

 

Póki brzoza, dąb, sosna, świerk i jarzębina

Znajdzie się i dech lasu, i jego dal sina

 

Więc póki istnieje, oddycha tym dechem

On jego i las jego, jest dwóch istnień echem

 

(„Takijeden”)

 

Witold Pruszkowki – Zmierzch

 

Waldemar Żyszkiewicz wspomina o dystansie poety do “miejskiego bytowania”. Ale nie ma tu miejsca na jakieś buntownicze manifesty. Jest raczej skarga. Jest surowa diagnoza. “«Żyć w mieście nie umiem/ do życia las mi potrzebny/ a w nim strumień» (“Zielnik i mgła”). Pojawia się nawet mocniejsza deklaracja: «Umieram w tłumie»” – podkreśla Żyszkiewicz –  “po której pojawia sympatyczny inwentarz czynności, jakim autor potrafi sprostać, takich jak ważne dla wędrowca ręczne cerowanie skarpet, zaspokojenie pragnienia rosą, ugotowanie kompotu z dzikich jabłek, zbudowanie szałasu…

«Na rzeczywistość

mam zawsze z sobą

scyzoryk sznurek zapałki

na wszystko co nią nie jest

marzenia mam zawsze z sobą

i bajki»

(«Umiem»)

«Marzenia i bajki» to oczywiści metonimia bagażu kulturowego, z jakim Janusz Andrzejczak, przecież absolwent UMK i długoletni pedagog, zabiera się do pisania wierszy opiewających przyrodę, świadom jednak swej ludzkiej kondycji, co chroni go przed pułapkami tak modnej dziś Zielonej Gnozy. Mylne wzruszenia, które nietrudno połączyć z naiwnym panteizmem, owe ciągoty do utożsamienia się z Matką Ziemią czy lasem deszczowym, do niego się nie odnoszą. (…) …emocje każące nieraz zideologizowanym młodym ludziom fotografować się z drzewami w objęciach, to swoista próba uwiedzenia wykorzenionych z tradycji pokoleń. Andrzejczak dobrze wie i nawet nadaje temu poetycki wyraz, że jeżeli nawet kiedyś zdrewnieje mu ręka, to dlatego, że zamieni się w pielgrzymi kostur…” (W. Żyszkiewicz, “Ballady leśnego perypatetyka”).

 

Witold Pruszkowski – Spowiedź Madeja

 

Leszek Długosz, autor wstępu do tomu „Wędrownia” odkrywa w poezji Andrzejczaka wieczną fascynację człowieka i wszechświata, przyciąganie i odpychanie, na wzór przypływów i odpływów morza zależnych od faz księżyca – bo przecież i dusza ludzka i materia mają wspólną przyczynę; istnieją ze względu na Boży plan: „Podglądacz, wędrowiec, zakochany w tym żywiole gość, a nawet intruz, ale widzący i czujący nie tylko sentymentalnie. W tym gąszczu-zbiorowisku dostrzega groźbę i siłę, potęgę i niedostępność kosmosu w ludzkim, uniwersalnym odbiorze. Nieogarniony, nieprzystępny, choć ogarniający go… (….). W ostatecznym jednak „egzystencjalnym rozrachunku” ten świat pozostaje nieprzenikniony, niedosiężny. Obcy? To spostrzeżenie dopiero ustanawia jakość metafizycznej gry, odsłania właściwy powód posługiwania się tą leśną symboliką”.

Tak jak chce się czasem odetchnąć zdrowym chłodnym powietrzem, poczuć ostry zapach sosen i leżących na ziemi butwiejących liści dębów i buków, dotknąć dłonią mchów i wrzosów, tak trzeba – warto – odetchnąć tą poezją. Jest tak odmienna, świeża i orzeźwiająca. Może zranić na chwilę, jak kolec tarniny, głogu, czy dzikiej róży, gdy ktoś jest nieprzygotowany do spotkania z nią, a może być – i jest bez wątpienia – balsamem i opatrunkiem na rany. Te niewidoczno, sączące się podskórnie, bolące, wciąż niezabliźnione, gdy z naszych okien spoglądamy na nasze ulice. Spotkanie z nią sprawia, że człowiek od razu budzi się i otwiera szeroko oczy.  Co jest? Żyję! I las żyje…

________________________________________________________________________________

 

Janusz Andrzejczak

 

Prof. Aleksander Nalaskowski o Januszu Andrzejczaku: Janusz Andrzejczak jest poetą niszowym. Sam zresztą o tę niszowość dba. Najchętniej prawie wcale nie jeździ na spotkania autorskie, nie tęskni do publiczności i wieczorów poetyckich, bo tak naprawdę nie wiadomo, kim jest…

Zamieszczone tu wiersze Janusza Andrzejczaka, poety, grafika i rysownika z Torunia, pochodzą z tomu Wędrownia. Książka z rysunkami autora ukazała się w lubelskim wydawnictwie Test, dzięki inicjatywie i nakładem przyjaciół poety. Wiersze i poematy w wyborze autora.

 

 

_______________________________________________________________________________

 

Cytaty za: Aleksander Nalaskowski, Logos, „Sieci”, nr 52 2022-1 2023 (27. XII 2022-8 I 2023)

Waldemar Żyszkiewicz, Ballady leśnego perypatetyka [w:] Wreszcie! Szkice o pierwszej kolekcji literackiej, wyd. Oddział SPP Warszawa, maj 2022

Leszek Długosz, Leśne, wędrowne, czujne i czułe albo Wędrowiec uporczywy… Słów kilka o pisaniu Janusza Andrzejczaka.Wędrownia”. Wydawnictwo Test, Lublin 2022

 

 

 

 

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.