Oddać życie za brata Ukraińca

Posted on 31 stycznia 2023 by Ewa Polak-Pałkiewicz in Rycerze Wielkiej Sprawy

To nie takie proste, to przeciw naturalnym odruchom. Zwłaszcza, gdy jest się Polakiem ze wschodnich rubieży. Gdy trwa wojna, gdy Niemcy robią wszystko, by zagrać na uczuciach mniejszości ukraińskiej, uczynić ją swoim narzędziem przeciwko Polakom. Gdy zna się dobrze dramaty, do jakich doprowadza szaleństwo nacjonalizmu. I gdy jest się człowiekiem w pełni sił. Gdy słyszy się nad uchem wrzask Niemca: „Ocalisz życie, jak go wydasz!…”. Gdy na twarz padają ciosy potężnej pięści żołdaka… Gdy jest się księdzem katolickim…

W ów zimny styczniowy ranek 1943 roku w niewielkiej wsi Gdeszyn nieopodal Hrubieszowa,  ksiądz Zygmunt Pisarski proboszcz tej parafii, poranną Mszę odprawił – tak jak czynił to już od wielu miesięcy – nie w kościele, a na plebanii, w kaplicy urządzonej w jednym z pokoi. Tu wraz z nim modlili się jego parafianie. Miejscowy Ukrainiec, pewny swojej pozycji odkąd wkroczyli tu Niemcy, odebrał mu klucze do kościoła, natrząsając się z jego bezsilności. Parafianie księdza Zygmunta byli sterroryzowani, a on sam nade wszystko nie chciał, by dwunarodowa społeczność wsi – dotąd żyjąca w zgodzie i harmonii – rozpoczęła wojnę. Pochylił głowę, gdy w kościele zaczęli rządzić prawosławni. Nie był naiwny i wiedział, że zuchwalstwo ukraińskiego sąsiada ma dwa źródła: na tych terenach Partia Komunistyczna Zachodniej Ukrainy zdołała pozyskać pewną liczbę sprzymierzeńców. A okupanci niemieccy sprawowali władzę zgodnie z zasadą: dziel i rządź, prześladując Polaków faworyzowali Ukraińców.

Tego mglistego zimowego ranka atmosfera była podminowana: w całej okolicy Niemcy przeprowadzali, jedną po drugiej, coraz bardziej brutalne akcje wysiedlenia miejscowej ludności. Znaczna część Ukraińców spodziewała się, że wysiedlenia obejmą tylko Polaków i oni zostaną tu na specjalnych prawach. Będą odtąd niepodzielnie „u siebie”. Bardzo się mylili.

Wymagać? Przede wszystkim od siebie

Zygmunt Pisarski (1902 – 1943) był synem wielodzietnej rodziny o tradycjach rzemieślniczych, od pokoleń związanej z Krasnymstawem. Przodkowie ze strony matki to szewcy z dziada pradziada, ojciec Stanisław Pisarski był mistrzem murarskim. Jako ośmiolatek został osierocony przez matkę Władysławę z Banaszkiewiczów. Rodzina otaczała swoje potomstwo wielką troskliwością, niemało było tu osób z wyższym wykształceniem. Jego młodsza siostra Władysława studiowała romanistykę na Uniwersytecie Wileńskim, jej narzeczony, lekarz wojskowy, porucznik Feliks Łaszcz zginął w Katyniu – dochowała mu wierności do końca życia, nigdy nie wyszła za mąż.

Gdy w Krasnymstawie powstało w 1916 roku gimnazjum im. Władysława Jagiełły Zygmunt był jednym z pierwszych jego uczniów. Naukę ukończył jednak w liceum św. Piusa X we Włocławku (do którego uczęszczał w tym samym czasie Stefan Wyszyński). Przyszli księża często wybierali tę placówkę ze względu na poziom nauczania i poważną atmosferę; pełniła rolę proseminarium. W 1921 roku Zygmunt był już w Seminarium Duchownym w Lublinie. W czerwcu 1926 roku przyjął święcenia kapłańskie.

Był człowiekiem silnego charakteru. Wysoki, przystojny, spokojny, małomówny, wzbudzał respekt swoją dostojną i godną postawą. Ceniono go jako kapłana i poważano, ale to nie znaczy, że udawało mu się uniknąć konfliktów z częścią swoich parafian. Nie był „bratem łata”, wymagał porządku i dyscypliny, bywał impulsywny. Ze względu na pewną nieznaczną wadę wymowy (skutek przebytej w dzieciństwie choroby) swoich sumiennie przygotowywanych kazań nigdy nie wygłaszał, odczytywał je. Przyszło mu na kolejnych placówkach parafialnych, w Zamchu, Trzęsinach, Gdeszynie (wcześniej był wikariuszem w Modliborzycach i Soli) nieraz dźwigać ciężkie brzemię podejrzeń, pomówień i nieufności części swoich owieczek. Tak jak to bywa w przypadku osób, które nikomu nie starają się przypodobać i są świadome godności powołania; wiele wymagają od siebie, ale i od innych. Istotniejsze jednak dla tej historii jest było to, że tereny, na których znajdowały się jego parafie były w czasach zaborów przedmiotem brutalnej walki z Kościołem i eliminowania ma wszelkie sposoby katolicyzmu. Zarówno Zamch, Gdeszyn jak Trzęsiny były miejscami, gdzie Rosjanie prowadzili bezwzględną rusyfikację zamieniając kościoły grekokatolickie na cerkwie prawosławne.

 

Trzęsiny, 1928 r. Ślub siostry księdza Zygmunta Pisarskiego. Ksiądz Zygmunt siedzi pierwszy z lewej.

 

Proboszcz bez plebanii

Po latach dawni parafianie księdza Zygmunta wspominali, że jako proboszcz nie godził się nigdy na bylejakość. Nie pozwalał na przykład na niedbałość w przygotowaniach do pierwszej Komunii. Był zarazem wyrozumiały i ludzki wobec wszystkich dotkniętych biedą czy jakimś nieszczęściem. Troszczył się o świątynie i majątek Kościoła w miejscach, gdzie sytuacja parafii, jaką zastał była opłakana; zaborcy robili wszystko, by Kościół dóbr materialnych pozbawi. Zabiegał, by odzyskać utracone na rzecz gmin parafialne obiekty, ziemię i budynki. Starał się pracą duszpasterską obejmować także ukraińskich mieszkańców. W Zamchu istniała parafia unicka – do kasaty unii w 1875 roku – jej ostatni proboszcz musiał uciekać przed prześladowaniami Rosjan do Galicji. Zaborcy siłą wprowadzili tu prawosławie. Po odzyskaniu niepodległości biskup Marian Fulman erygował tu parafię katolicką, ale w czerwcu 1943 roku kościół (fundacji hr. Konstantego Zamoyskiego) pw. św. Jozafata i św. Praksedy ponownie został zamieniony na cerkiew prawosławną (był nią do lipca 1944).

Za czasów administrowania kościołem w Zamchu przez ks. Zygmunta kilkoro prawosławnych przeszło na katolicyzm. Ale właśnie tutaj doszło do gorszącego konfliktu o plebanię, którą władze powiatowe wcześniej oddały miejscowym nauczycielom (mieszkał tu m.in. kierownik szkoły, ateista i człowiek mocno  wątpliwych obyczajów) i były zupełnie bierne wobec faktu, że proboszcz jest zmuszony wynajmować przypadkowe kwatery u chłopów. Miał też miejsce głośny zatarg z właścicielem dworu, który dawał mieszkańcom Zamchu i okolic fatalny przykład swoim nadmiernie swobodnym, a właściwie hulaszczym trybem życia. Ksiądz Zygmunt publicznie potępiał pijaństwo we dworze, a przy osobistym spotkaniu nie podał dziedzicowi ręki, co zostało uznane za niewybaczalny afront.

„Czynniki” urzędowe z powiatu zwykły też zarzucać przy byle okazji księdzu, że nie jest dość elastyczny i spolegliwy w stosunkach z prawosławnymi. Był to, słowem, istny tygiel pomówień, pretensji, urazów i oskarżeń produkowanych bez umiaru na każdy temat, byle podważyć autorytet młodego kapłana.

 

Ks. Zygmunt Pisarski

 

Niezliczone pisma w sprawie proboszcza przez dłuższy czas krążyły pomiędzy starostwem powiatowym, urzędem wojewódzkim, kurią biskupią i Ministerstwem ds. Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Bliższe spojrzenie na te zdarzenia – ich szczegóły sumiennie opracował ks. Zbigniew Kulik z Krasnegostawu, biograf Błogosławionego – odsłania tło polityczne. Ksiądz Zygmunt jako człowiek konsekwentnie upominający się o własność Kościoła podpadł miejscowym lewicowcom, których nie brakowało w okresie międzywojennym zwłaszcza wśród nauczycieli na Lubelszczyźnie. Komuniści mieli tu sporo swoich ludzi. W 1929 roku wskutek tych interwencji księdza Zygmunta przeniesiono z Zamchu. W kolejnej parafii, w Trzęsinach koło Szczebrzeszyna, gdzie znalazł się w 1930 roku, także go nie oszczędzono. Był tu niespełna dwa lata, gdy „jedna z parafianek – nie wiadomo z jakich motywów – skierowała do kurii w Lublinie list zawierający szereg groteskowych oskarżeń pod jego adresem”, czytamy w jednym z opracowań przytoczonych przez ks. Kulika.  Donoszono na przykład, że na zakupy do Biłgoraja ksiądz Zygmunt wybrał się, o zgrozo, razem ze swoją gospodynią i jechali jedną furmanką.

Wzorowa wieś polska… z ukraińską ludnością

W Gdeszynie mógł wreszcie rozwinąć skrzydła jako duszpasterz wszystkich pokoleń i stanów. Parafia katolicka istniała tu od 1921 roku, po odzyskaniu kościoła od prawosławnych (wcześniej zawłaszczyli kościół grekokatolicki). Ksiądz Zygmunt był tu szanowany, ceniony i lubiany; mógł zawsze liczyć na pomoc parafian. Do dziś wspomina się jego wielkoduszność, spokój, opanowanie, wszechstronną opiekę nad młodzieżą, a zarazem delikatność, kulturę osobistą i staranność we wszystkich kapłańskich obowiązkach. Jedna z parafianek po latach napisała: „Nauczanie religii było dla niego prawdziwym duchowym męczeństwem. Była tu grupa dzieci, które ustawicznie i w sposób ostentacyjny mu przeszkadzały. Znosił to z bólem serca, cierpliwie, nigdy nie używając siły ani nie złoszcząc się, co budziło zdumienie, aż coś w sercu ściskało”. Podający to świadectwo ks. Józef Maciąg dodaje: „Pozwala to wyobrazić sobie, jak głęboka przemiana zaszła w tym kapłanie, który wcześniej uchodził za człowieka impulsywnego i konfliktowego”.

 

Ksiądz Zygmunt Pisarski z parafiankami. Pocz. lat 30.

 

Życie parafialne w Gdeszynie było bogate; działało tu Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, Akcja Katolicka, Stowarzyszenie Dobrej Śmierci, powstawały przeróżne organizacje, którym ksiądz patronował, a w których Polacy i Ukraińcy (było ich tu prawie tyle samo) zgodnie współpracowali. Potrafili razem świętować i bawić się. Ksiądz Zygmunt namawiał katolików, by nie pracowali w święta prawosławne. Kwitło życie sąsiedzkie. Gdeszyn zdobył II nagrodę w konkursie „Wieś wzorowa w Polsce”.

Oszukani, zwiedzeni, zdradzeni

Wkrótce po wybuchu wojny ksiądz Zygmunt, świadom jak wielką stratą i krzywdą dla młodzieży jest uniemożliwienie im nauki w szkołach średnich, zaczął prowadzić tajne wykłady z historii powszechnej i łaciny. Został kapelanem ZWZ, potem AK i BCh (ps. „Ikar”). Gdy zabrano mu kościół (a wkrótce także parafialne pole i ogród) czynił wszystko, by katolicy nie myśleli o odwecie wobec Ukraińców. Starał się zachowywać poprawne stosunki z popem, który tu się pojawił. Na Ukraińców patrzył jak na ludzi godnych współczucia, oszukiwanych przez Niemców, łatwy łup manipulatorów. W rozmowach ze „swoimi” zawsze ich bronił. Wiedział, że inspiracja antypolskiej demonstracji, jaką było zawłaszczenie kościoła nie miała podłoża czysto nacjonalistycznego. Komuniści potrafili perfekcyjnie wykorzystać dla swoich celów emocje narodowościowe.

Ktoś musiał donieść Niemcom, że Ukrainiec, który przechwala się po wsi, że „zabrał proboszczowi klucze” to miejscowy komunista. Polowanie na komunistów dostarczało Niemcom pretekstu do kolejnych aktów terroru. Gdy w 1942 roku rozpoczynała się akcja pacyfikacji Zamojszczyzny i w całej okolicy narastała atmosfera grozy i zastraszania, musiało dojść do eskalacji zbrodni. Perfidny plan przewidywał, że antagonizmy polsko-ukraińskie będą narastały dzięki przesiedleniom Ukraińców do wiosek, skąd wysiedlano Polaków. Okupanci zarazem obawiali się, że ich zbrodnie mogą Polaków i Ukraińców zjednoczyć. Nie rezygnowali jednak z represji. Ksiądz Zygmunt był na celowniku. Przyjaciele namawiali go każdego dnia, by jak najszybciej opuścił Gdeszyn. „Nie, nie odejdę, dokąd chociaż jeden człowiek będzie chciał przyjść na Mszę”, odpowiedział. „To jest moje miejsce”. Wcześniej uciekł organista i chłopak, który mu pomagał na plebanii.

Kapłan, który potrafił umierać

Kilka dni po odwetowej akcji polskich oddziałów partyzanckich wobec nasiedlonych Niemców we wsi Cieszyn w powiecie zamojskim – dowodził nią por. AK Franciszek Krakiewicz ps. “Góral” – w której brali udział także mieszkańcy Gdeszyna, 30 stycznia rano plebania została otoczona przez gestapowców. Księdzu Zygmuntowi pozwolono dokończyć odprawianie Mszy, ale Niemcy czekali już w pomieszczeniu obok. Zażądali, by wydał Ukraińca, który mu zabrał klucze, ujawnił kto tu jest komunistą i kto ma broń. Ksiądz odmówił. Powiedział, że jest kapłanem i będzie milczał. Wtedy zaczęli go bić.

Jeśli nie powiesz, zginiesz!”. Odparł, że jest gotów na śmierć. Zalanego krwią wyrzucili z plebanii i popędzili drogą prowadzącą do lasu. Szedł odmawiając różaniec, potykając się i ślizgając na wyboistej drodze. Wraz z nim pędzono grupę Polaków. Ukraińcy biegli za nimi. Kilkaset metrów od kościoła, przed domem swojego ukraińskiego prześladowcy, gdzie cały pochód został zatrzymany, otrzymał cios kolbą pistoletu i kilka strzałów. Dobił go strzał w głowę. Martwy upadł na oblodzoną ziemię. Do pędzonych razem z nim Polaków i do biegnących za nim Ukraińców także zaczęto strzelać. Wcześniej Niemcy kolejny raz zażądali, by przyznali się, bądź zostali wskazani ci spośród nich, którzy są ukraińskimi komunistami. To wtedy dopiero wielu z nich spadły łuski z oczu. Zapamiętano przeszywający nagłą ciszę okrzyk: „Chłopci, wkikajmy, bo zaraz nam to samo wsiom budy!”. Tylko paru co młodszym udało się dopaść lasu. Biegli zrzucając po drodze kożuchy i buty. Z rąk gestapo zginęło tego dnia dwudziestu dziewięciu gdeszynian, Polaków i Ukraińców.

„…chciałem tylko dorzucić, że ludzie «potrafią» umierać, gdy zajdzie potrzeba”, pisał urodzony w Gdeszynie pallotyn, ks. Jan Pałyga. „Że życie, chociaż tak ważne, nie jest najważniejsze. Że człowiek, a zwłaszcza chrześcijanin, winien znać proporcje i wiedzieć, że życia za wszelką cenę ratować nie można”. Co jest przyczyną, pyta ten autor, gdy człowiek słaby zachowuje się jak bohater, a bohater okazuje wszelkie oznaki tchórzostwa? „Tajemnica ludzkiego ducha? Stan psychiczny? Łaska? Niełatwo dać odpowiedź… Człowiek, nawet ten najmarniejszy, z racji swoich powiązań z TYM, który jest u początków wszystkiego i ponad wszystkim, zdolny jest do rzeczy zdumiewająco wielkich…”.

Ksiądz Zygmunt Pisarski, ten, który nie zawahał się umrzeć za brata, choć był przez niego prześladowany, to postać wciąż prawie nieznana w Polsce – a i z pewnością na Ukrainie. Nie odpłacił złem za zło. Pokazał, że jest możliwe inne wyjście. Po zakończeniu ofiary Mszy świętej sam złożył siebie w ofierze. Błogosławiony męczennik zasłużył, by zostać Patronem tak dziś oczekiwanego, pełnego ukraińsko-polskiego pojednania.

Jego kult jest bardzo żywy w Trzęsinach, Gdeszynie i Krasnymstawie. W modlitwie za jego wstawiennictwem znajduje się wezwanie: „Boże, który obdarzyłeś błogosławionego księdza Zygmunta Pisarskiego mocą do złożenia heroicznego świadectwa wiary w obliczu męczeńskiej śmierci poniesionej za tych, od których wiele wycierpiał, naucz nas miłować nieprzyjaciół…”

________

 

Tekst powstał w oparciu o biografię ks. Zygmunta Pisarskiego autorstwa ks. Zbigniewa Kulika: Błogosławiony Zygmunt Pisarski. Kapłan i męczennik (1902-1943), Sandomierz 2019.  Cytaty oraz zdjęcia pochodzą z tej książki.

_________

Tekst ukazał się w “Gazecie Polskiej Codziennie” 1 lutego 2023

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.